Opinie

 Prezydent USA Barack Obama i wiceprezydent Joseph Biden w Białym Domu, fot. PAP/ EPA/SHAWN THEW
Prezydent USA Barack Obama i wiceprezydent Joseph Biden w Białym Domu, fot. PAP/ EPA/SHAWN THEW

Dlaczego prezydent Obama spotka się z Erdoganem?

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 30 marca 2016, 23:41

    Aktualizacja: 30 marca 2016, 23:42

  • 12
  • Powiększ tekst

Kiedy „Gazeta Wyborcza” przestanie się cieszyć z niepowodzeń dyplomatycznych polskiego rządu, będzie to sygnał, że i gospodarka kraju wyrwie się z „pułapki średniego dochodu”

„Gazeta Wyborcza” w artykule „Nie tylko Duda nie spotka się z Obamą. "WSJ": Prezydent USA odmówił rozmowy z Erdoganem” z nieukrywanym zadowoleniem porównywała sytuację prezydenta Polski, do będącego na cenzurowanym prezydenta Turcji, który wykorzystuje niewłaściwie sądy do nękania prozachodniej prasy i dziennikarzy („U.S. representatives will continue to monitor judicial proceedings like the controversial trial of daily Cumhuriyet editor-in-chief Can Dündar and Ankara bureau chief Erdem Gül despite harsh criticisms from Ankara, U.S. State Department spokesperson John Kirby has said.”).

Ostatnio nawet „Hurriyet” relacjonował, że w związku z pojawianiem się ośmiu zachodnich konsulów generalnych na procesie dziennikarzy sąd turecki utajnił cały proces („Kirby also criticized the court’s decision to grant a request from the prosecution for the trial to be held behind closed doors due to “national security” concerns, describing the decision as “regrettable””), aby uniemożliwić wykorzystanie nacisku dyplomatycznego na niezależny organ sądowy (“crime against the judgement as well as the crime of influencing and preventing those conducting the judicial process.”).

Sytuacja według „GW” jest analogiczna do polskiej – Ameryce nie podoba się stosunek władzy organów sądowniczych jak i traktowanie prozachodnich dziennikarzy. Dlatego obciążając, o dziwo, Polskę, z zadowoleniem informowała że w programie prezydenta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie (29 marca – 1 kwietnia) nie ma rozmowy z prezydentem Barackiem Obamą, lecz jedynie z prezydentami Ukrainy, Gruzji i prezydentem Recep Tayyip Erdoğanem. Nie ma również spotkania innymi wysokimi urzędnikami administracji amerykańskiej, podczas gdy Erdogan spotyka się z wiceprezydentem USA Joe Bidenem, a są wyszczególnione mniej istotne spotkania z Polonią, mediami jak i wizytę w Kongresie USA, ale jedynie w jego bibliotece w celu zapoznania się z polską kolekcją z 1926 r.

Okazuje się, że „Gazeta Wyborcza” ukazując brak skuteczności Polski i wiążąc ją z konfliktem o Trybunał Konstytucyjny głęboko się pomyliła, jak i prezentuje analogiczne fakty w odmiennym świetle niż media w Turcji.

W Turcji otwarcie twierdzono że spotkanie prezydenta Erdogana jest istotne, że w tym celu Minister Spraw Zagranicznych tego kraju pojechał do Waszyngtonu, a amerykański wiceminister przyleciał do Ankary. Że dla prezydenta Erdogana wyjaśnienie o ograniczeniu spotkań prezydenta Obamy podczas szczytu bezpieczeństwa nuklearnego do przywódców Chin i siłą rzeczy Japonii, jak i istotnej Korei Pd (bo kuszonej do sojuszu przez Chiny) jest niewystarczające i musi się wiązać kosztem dla interesów amerykańskich na Bliskim Wschodzie. Dlatego bez zdziwienia należy przyjąć wczorajszą decyzję administracji amerykańskiej o tym, że prezydent Obama jednak znajdzie czas na rozmowę z prezydentem Turcji mimo iż formalnie nie będzie to spotkanie uznawane jako oficjalna część szczytu: „U.S. President Barack Obama will hold informal talks with Turkish President Recep Tayyip Erdoğan in Washington this week, the White House said on March 29, dismissing suggestions that the lack of a formal meeting represented a snub to Ankara.

Wydaje się że w Polsce mimo buńczucznych zapowiedzi odejścia od „murzyńskości” a la Sikorski nadal bardziej chodzi o uspokojenie USA, wielkich krajów Europy oraz inwestorów, że w polskiej polityce i gospodarce nie będzie większych zmian, że zostanie zachowane korzystne dla nich status quo… Nawet w Planie Morawieckiego najmniej zastrzeżeń można mieć co do diagnozy, mimo że został pominięty kluczowy element instytucjonalnego uwarunkowania, czyli warunki prawno-instytucjonalne UE, jak i naszej współpracy z USA. A one są wynikiem wszystkich wymienionych w planie pułapek.

O ile nasze stosunki z USA dotyczą głównie aspektów polityczno-militarnych, to UE wprowadziła bardzo wysokie koszty regulacji, dostosowane do krajów wysoko rozwiniętych, a nie do krajów, które chcą je dogonić. Przykład: aspekt CO2 i mówienie o reindustrializacji jest nie spójne, przy jednoczesnym proponowaniu likwidacji przemysłu górniczo-energetycznego. Rozwiązania prawno-instytucjonalne UE petryfikują podział pracy na kraje, gdzie tworzy się miejsca pracy o wysokiej wartości dodanej, które są ekspansywne i kraje o niskiej wartości dodanej pracy, jak Polska. Dlatego rozwiązania Planu Morawieckiego nie będą skuteczne, bo nie są oparte na rzeczywistości polityczno-ekonomicznej Polski.

Przedefiniowanie założeń wymuszałyby konieczność dostosowania regulacji do krajów doganiających, jak i wzmocnienie znaczenia Polski na arenie międzynarodowej, w tym naszej pozycji względem USA. Dlatego nie ma możliwości spójnego przepakowania funduszy europejskich, kiedy mają one inne zastosowanie i bardzo wątpliwe, że przyniosą zakładany w planie efekt. Uznaje się, że należy wyjść z pułapki średniego dochodu, ale pomija się, że cały ten projekt nakierowany jest na to, że będą w Polsce istniały jakieś ogniska innowacyjne, doliny innowacyjne, które mają pociągnąć cały kraj. Polityka ta jest błędna, ponieważ musi opierać się na polityce demograficznej i polityce zatrudnienia. Analogiczne podejście w Indiach w XIX wieku spowodowało, że o ile Anglia rozwijała się najszybciej na świecie, to Indie osiągnęły przeciętny coroczny wzrost PKB w wysokości zaledwie 0,01% na jednego mieszkańca!

Nie wyrwiemy się z pułapki średniego dochodu, pozwalając ze względów czysto politycznych na imigrację ponad 1 mln pracowników z Ukrainy. Celem powinno być ograniczenie podaży pracy dla wzrostu płac i zmuszenia całego przemysłu do podniesienia wynagrodzeń i wzrostu innowacyjności w całej gospodarce.

Wyprzedaż aktywów w Polsce zagranicznym grupom kapitałowym doprowadziła nie tylko do wyzbycia się majątku, ale także spowodowała, że powstały całe grupy biznesu, które mają potężne środki finansowe zdolne do kształtowania prawa w Polsce. Poprzez miękkie, twarde lobby, jak i powiązania zagraniczne, korumpują one partie polityczne, liderów gospodarczych, jak i zwykłych dziennikarzy. Mając wpływ na decydentów stacji radiowych i telewizyjnych tak kształtują opinie społeczne, że ustanowienie korzystnego prawa podatkowego i gospodarczego nie stanowi problemu, a niewygodni decydenci nie są po prostu powoływani na istotne stanowiska gospodarcze. Przy wysokim zdemoralizowaniu społecznym istnieje nawet niebezpieczeństwo przyzwolenia na funkcjonowanie w takim kraju peryferyjnym nawet silnych zorganizowanych grup przestępczych.

Czy politykę gospodarczą można było prowadzić bardziej racjonalnie? A dlaczego nie? Popatrzmy, czego od lat 80. dokonały Chiny prowadząc własną niezależną politykę gospodarczą. Ponad 30 lat temu miały produkcję przemysłową porównywalną do produkcji w wielokrotnie przecież mniejszej Polsce. Jednak zaczęli prowadzić właściwą politykę fiskalną, monetarną i organizacyjną, podczas gdy my w tym czasie zachowywaliśmy się jak bezmyślny utracjusz. Nie tylko Chiny wyrwały się z wielowiekowej niemożności, ale i Turcja przestała być „chorym państwem” w sytuacji gdy zaczęła realizować swoją własną strategię.

Polska również powinna bardziej patrzeć na swoje własne interesy, nie zapominając o swoich idealistycznych celach chrześcijańskiej solidarności międzynarodowej i propagowaniu prawdy w środkach masowego przekazu.

Powiązane tematy

Komentarze