Opinie

Na jeden temat przy czwartku: o płacy minimalnej

Krystyna Szurowska

Krystyna Szurowska

ekonomistka i publicystka

  • Opublikowano: 21 lutego 2013, 09:23

    Aktualizacja: 21 lutego 2013, 17:20

  • 55
  • Powiększ tekst

Zapraszam Państwa do nowego, interaktywnego cyklu. Wprawdzie pod każdym artykułem można zostawiać komentarze i wchodzić w dyskusję, jednak nie ma co liczyć na nic więcej, niż kulturalna wymiana zdań. My proponujemy Państwu konkurs, który będzie promował najciekawsze komentarze. Co czwartek będzie się pojawiał artykuł w cyklu "na jeden temat". Spośród komentarzy poniżej wybierzemy najlepszy, który zostanie opublikowany jako samodzielny artykuł, lub którego autor będzie mógł rozwinąć swoją myśl i napisać artykuł, który opublikujemy na portalu. Oceny będzie dokonywać zespół redakcyjny bezstronny, obiektywny, do łapówek nieskory. Zachęcam Państwa do rzeczowej i kulturalnej dyskusji - w końcu niecodziennie można zostać dziennikarzem wGospodarce.pl!

 

Na jeden temat przy czwartku: o płacy minimalnej

Od jakiegoś czasu w mediach pierwszego, drugiego, trzeciego i czwartego obiegu przewija się temat płacy minimalnej. Ile komentarzy, tyle opinii- widać temat gorący, należy go przepracować!

Ochrona pracownika?

Zwolennicy płacy minimalnej twierdzą, że to podciągnie pensje do odpowiedniego poziomu. Według nich takie prawo zmusi pracodawcę do płacenia pracownikom więcej. W tej teorii wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że pieniądze nie biorą się znikąd. Pracodawca najczęściej płaci swoim pracownikom najwyższą możliwą stawkę, na którą swoją pracą zasługują w warunkach konkretnego przedsiębiorstwa. Weźmy na przykład właściciela sklepu z artykułami biurowymi zatrudniającego dwie sprzedawczynie w trybie pełno etatowym na umowę o pracę, dając im po 1200 złotych na rękę (jego kosztuje to jakieś 2000 złotych na każdą z pracownic). Jedna z zatrudnionych jest o wiele lepsza niż druga i uznał to za niesprawiedliwe, że mają takie same zarobki. Postanowił więc, że podwyższy pensję lepszej sprzedawczyni o 500 złotych (teraz na tego pracownika musi wydać ok 2800 pln). Chciałby też zainwestować na sąsiednim osiedlu i otworzyć tam filie, gdzie zatrudniłby jedną panią. W tym momencie rząd postanawia podnieść pensję minimalną do 1400 (dla właściciela papierniczego do ok 2350) złotych na rękę i teraz pracodawca ma trzy warianty:

  1. 1. Podnieść pensję dwóm pracowniczkom po równo, jednak wtedy ta lepsza nie dostanie podwyżki, będzie mniej zmotywowana i obniży swoją wydajność, a tym samym dochody właściciela papiernika, co może doprowadzić do zwolnienia którejś z pracownic.
  2. 2. Podnieść pensję dwóm pracowniczkom do poziomu „minimalnego” i dodatkowo wynagrodzić tę bardziej wydajną, ale wtedy nie będzie miał pieniędzy na inwestycje w nowy sklepik, co oznacza, że nie zatrudni trzeciej pani i sam nie zwiększy swojego dochodu.
  3. 3. Zwolnić gorszą pracownicę, podnieść pensję tej wydajniejszej i dopłacać jej za nadgodziny, albo postawić żonę za ladą, w tym czasie otwierając sklepik na sąsiednim osiedlu.

Oczywiście może też wszystkie dziewczyny pozatrudniać na umowę o dzieło, albo zamknąć interes i wyjechać za granicę, ale nie będziemy tych przypadków rozpatrywać. W każdym z trzech rozwiązań problemu płacy minimalnej okazuje się, że z dużym prawdopodobieństwem któraś z pracownic straci pracę, albo jej nie uzyska- praktycznie zawsze zamiast trzech pracownic właściciel papierniczego będzie zatrudniać tylko dwie. Jeżeli nawet w przypadku pierwszym nie zwolni żadnej z zatrudnionych pań, to lepsza pracownica straciła szansę na podwyżkę, tak więc widzimy, że płaca minimalna może działać w drugą stronę - ściągać pracownika wyższej rangi do niższej pensji niż mógłby otrzymywać, gdyby minimum płacowe nie istniało.

Spójrzmy, jeśli jako właściciel firmy musimy zatrudnić gońca, który miałby roznosić pocztę. Płaca minimalna za godzinę wynosi 9 złotych, a praca naszego gońca jest warta 5 złotych. My, jako pracownik, którego praca jest warta załóżmy 20 złotych dostaniemy tylko 16 pln, aby wyrównać do płacy gońca. Tak zaniżone nasze wynagrodzenie prowadzi do tego, że jesteśmy zupełnie niezmotywowani, a to właśnie my powinniśmy być bardziej wydajni niż goniec, który nosi pocztę, ponieważ jego motywacja nie wpływa na jakość wykonywanego zadania- ma przynieść pocztę do odpowiedniej osoby, nie gubiąc jej po drodze. Czy będzie dobrze zmotywowany, czy nie, efekt musi być zawsze ten sam. W przypadku pracy umysłowej, gdzie mamy pole do kreatywności stopień naszego zaangażowania ma ogromne znaczenie i to my powinniśmy zarabiać więcej. Można mówić, że goniec mając większą pensję godzinową szybciej rozniesie pocztę, jednak który człowiek mając płacone za godzinę wykonuje swoje zadanie szybciej? Poza tym często bywa tak, że pracownik musi w pracy pozostać daną ilość godzin z powodu uwarunkowań od niego niezależnych (różne godziny przyjścia listonosza, kurierów). Płaca minimalna tak naprawdę sprowadza nas, lepiej wykwalifikowanych pracowników do niższego poziomu, niż moglibyśmy osiągnąć w przypadku, gdyby jej nie było.

Zaczynam pracę

Wielu ludzi mówi, że zaczynając pracę wynalazek płacy minimalnej bardzo pomaga im w osiągnięciu na starcie pewnego optimum. Otóż, jest wręcz przeciwnie. Jako pracownik młody i niedoświadczony nie masz wiele do zaoferowania pracodawcy. W zasadzie to on tobie oferuje możliwość przyuczenia się i zdobycia cennej wiedzy. Właściciele firm niechętnie angażują ludzi bez doświadczenia, jedyne, co może ich zachęcić do żółtodzioba to niskie koszty. W sytuacji takiej, gdy musi mu zapłacić minimum krajowe nie będzie mu się kalkulować angaż młodzika, kiedy za takie same pieniądze może znaleźć kogoś z większym doświadczeniem. Wprowadzanie obostrzeń płacowych nigdy nie służy rynkowi pracy - w zależności od sytuacji albo się on zawęża, albo przestaje rozszerzać.

A co z biednymi?

Podniesienie, czy wprowadzenie płacy minimalnej, jak twierdzą jej zwolennicy, ma pomóc najuboższym. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Pod terminem „najubożsi” kryje się tak naprawdę „najmniej zarabiający”- osoby, które nie wyrabiają tego minimum, które chcemy wprowadzić. Tacy ludzie najczęściej wykonują bardzo proste czynności, często towarzyszy temu niska efektywność - brak kwalifikacji, motywacji, czy pracowitości - gdyby było inaczej nie należeliby do grupy o najniższych zarobkach. Oni, podobnie, jak osoby z małym doświadczeniem, na rynku pracy mogą konkurować tylko ceną. Kiedy to zostanie im odebrane nie mają szansy na znalezienie zatrudnienia. Ustawowe podniesienie wynagrodzeń nie sprawia, że właściciele przedsiębiorstw nagle mają więcej pieniędzy, tylko utrudnia sytuację tym, których praca jest mniej warta niż ustawa przewiduje. Tworzy to coś w rodzaju niewidzialnego pułapu (szklany sufit, niewidzialne pułapy- chyba zapiszę się do feministek), na który musisz wskoczyć, żeby w ogóle podjąć się płatnej pracy. Jeśli jesteś poniżej tych kwalifikacji- ustawa nie przewiduje cię w ogóle na rynku pracy.

Skoro płaca minimalna nie działa, to jak pomagać biednym? Powinniśmy zacząć od minimum, ale nie płacy, tylko kosztów pracy, czyli tych, które pracodawca musi ponieść w związku z wypłacaniem comiesięcznej pensji. Jest to dokładnie przeciwny zabieg niż podnoszenie płacy minimalnej, która najzwyczajniej w świecie powoduje wzrost tych kosztów. Wtenczas pracodawca mógłby pozwolić sobie na wielu więcej pracowników- nie musi wydawać 2 000, aby zapłacić pracownikowi 1 200 złotych. W takim przypadku jeżeli właściciel firmy zamiast tych 2 000 może zapłacić np. 1 300 za pensję wynoszącą 1 200 pln to za pozostałe 700 złotych może zatrudnić kogoś na 1/2 etatu lub zlecić prostą pracę, zamiast wykonywać ją samemu, co sprawi, że będzie miał więcej czasu na rozwój swojej działalności. Po wykonaniu takiej operacji ludzie o niskich kwalifikacjach w ogóle pojawią się na rynku pracy, co już daje im możliwości rozwoju. Wtedy można stworzyć dla nich specjalną fundację, która będzie pomagać im zdobywać doświadczenie, polepszać swoją pozycję, motywować do działania, dzięki czemu praca najuboższych będzie coraz więcej warta, przez co będą otrzymywać coraz wyższe wynagrodzenia.

Rynek wymaga rozwiązań prostych. Reglamentacje i wszelkie odgórne narzucenia zawsze źle odbijają się w gospodarce. To pokazuje, że ludzie tak naprawdę mogą tylko sobie sami pomóc, a więc działaniem dla ich dobra nie jest ustalanie norm, standardów, minimów, tylko praca bezpośrednio z nimi tak, aby to oni sami zechcieli polepszyć swój status.

Tyle z mojej strony, zapraszam Państwa do dzielenia się swoimi opiniami i przypominam, że autor najlepszego komentarza (rzeczowego, dowcipnego, wierszem pisanego- brak ograniczeń) zostanie nagrodzony możliwością opublikowania artykułu na łamach wGospodarce.pl.

Powiązane tematy

Komentarze