Opinie

Wiceprezydent USA Mike Pence witany przez szefa Rady Europy Donalda Tuska w Brukseli, fot. PAP/EPA/Olivier Hoselet
Wiceprezydent USA Mike Pence witany przez szefa Rady Europy Donalda Tuska w Brukseli, fot. PAP/EPA/Olivier Hoselet

Prawdziwe problemy finansowe i gospodarcze UE dopiero się zbliżają

Janusz Szewczak

Janusz Szewczak

polski analityk gospodarczy, nauczyciel akademicki i publicysta, poseł na Sejm VIII kadencji

  • Opublikowano: 21 lutego 2017, 07:12

  • Powiększ tekst

Choć ostatnio na Twitterze nastąpił pewien postęp, bowiem Donald Tusk poczuł się wreszcie Polakiem i doszedł do wniosku, że nie ładnie jest donosić Niemcom, to pomimo tego były premier Donald Tusk wcale nie musi być wybrany na drugą kadencję na przewodniczącego RE.

Wydaje się, że „prezydentem Europy” nie zostanie, ale też i do Polski nie wróci, bo zbyt wiele tu tzw. „trupów w szafie” pozostawił po sobie. Ultrabiurokratyczna i antynarodowa UE wyraźnie zmierza ku swemu końcowi, do którego ów syndyk masy upadłościowej przewodniczący RE – Donald Tusk przyłożył znaczącą cegiełkę. Tam gdzie jest Donald Tusk, tam będą: intelektualne lenistwo, poważne szkody i realna szansa na bankructwo i upadłość. To w jego wydaniu widzieliśmy promowanie w każdej sferze hegemonii Niemiec, zlekceważenie Brexitu, arogancję wobec problemów Grecji i południa Europy, niebezpieczny i nieodpowiedzialny stosunek do sprawy uchodźców, butę i arogancję wobec nowej administracji amerykańskiej, zwłaszcza nowego prezydenta USA Donalda Trumpa, nie wspominając już o jego stosunku do polskiego rządu. Lepiej więc stawiać na Donalda w polityce, ale tego znad Potomaku niż tego znad Wisły.

Nie tylko Donald Tusk, ale też zadziwiające polityczne indywidua KE, pokroju Jean-Claude’a Junckera, Martina Schulza czy Fransa Timmermansa, najwyraźniej nie mają pojęcia o skali zagrożeń przed którymi staje dziś Unia oraz wyzwań jakie trzeba by podjąć, by uchronić UE, jak i euro przez skutkami ekonomicznej zawieruchy jaka wisi nad Starym Kontynentem, nie mówiąc już o jej bezpieczeństwem. A Donald Trump żartować nie będzie, zaś hybrydowa wojna handlowa i walutowa z USA może skończyć się klęską dla Europy.

Komisarz UE do spraw euro Valdis Dombrovskis ostrzegł USA, że „niektóre amerykańskie instytucje finansowe mogą zostać wykluczone z rynku europejskiego”, jeśli prezydent Donald Trump uchyli globalne regulacje wprowadzone w dobie kryzysu 2008r. Wątpliwe, by Amerykanie przejęli się tą groźbą, bowiem za chwilę możemy być świadkami Grexitu, bo długi Grecji są nie do spłacenia, Brexit przyniesie poważne koszty i zawirowania gospodarcze oraz polityczne dla całej Unii, a nawet Franxit jest niewykluczony, po ewentualnym zwycięstwie Marine Le Pen. Lawina uchodźców może powrócić.

USA i prezydent Donald Trump już dzisiaj wywierają coraz silniejszą presję na Niemcy, Szwajcarię i EBC, ostrzegając te kraje i bank, by sztucznie nie manipulowały swymi walutami, obniżając ich wartość, by zyskać przewagę handlową i konkurencyjną. Jeśli FED podniesie w marcu i to wyraźnie stopy procentowe, to będzie to musiał zrobić też Szwajcarski Bank Narodowy (SNB), który ma dziś stopy ujemne, by pieniądze ze szwajcarskich banków nie popłynęły za ocean. EBC nie będzie miał takiej swobody, by dalej drukować miesięcznie 80 mld euro gorącego pieniądza, po to by kupić obligację Portugalii, Hiszpanii czy niemieckich firm motoryzacyjnych.

Nad samą Unią nadal wisi potencjalny, wielki kryzys bankowy, na ponad 1,3 bln euro złych bankowych długów, nawet niemieckie banki zaczynają mieć problemy. To również Europa i UE posiada dziś wielki pakiet obligacji amerykańskich, sama Polska ma pakiet na ponad 33mld dol., a bańka spekulacyjna na obligacjach tężeje.

KE musi zająć się pilnie ogromnymi wydatkami na zbrojenia, gigantycznym bezrobociem ludzi młodych, zastojem inwestycyjnym, a nie TK w Polsce.

Unię czekają kolejne wstrząsy polityczno-wyborcze we Francji, Holandii czy Włoszech, a być może i w samych Niemczech, które nie posłużą europejskiej gospodarce. Z pewnością Donald Tusk, jako przewodniczący RE nie jest człowiekiem na takie ciężkie czasy chyba, że ma zgasić światło w Brukseli.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych