Opinie

Premier Hiszpanii Mariano Rajoy, kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Francois Hollande i premier Włoch Paolo Gentiloni w Wersalu, fot. PAP EPA/MARTIN BUREAU
Premier Hiszpanii Mariano Rajoy, kanclerz Niemiec Angela Merkel, prezydent Francji Francois Hollande i premier Włoch Paolo Gentiloni w Wersalu, fot. PAP EPA/MARTIN BUREAU

Unia Europejska, czyli domino zaczyna się przewracać

Maciej Pawlicki

Maciej Pawlicki

Publicysta tygodnika "wSieci", reżyser, producent

  • Opublikowano: 7 marca 2017, 08:03

    Aktualizacja: 7 marca 2017, 08:06

  • 31
  • Powiększ tekst

Decyzja kanclerz Merkel zakomunikowana najpierw prezydentowi Hollandowi, by udzielił wywiadu pozorującego, że w niej uczestniczył, a potem, w poniedziałkowy wieczór, na obiedzie/kolacji w Wersalu zakomunikowana premierom Włoch i Hiszpanii jest prawdopodobnie prawdziwym początkiem rozpadu Unii Europejskiej. Domino zaczyna się przewracać.

»» O spotkaniu w Wersalu czytaj tutaj:

Oto przyszłość Europy: Francja, Niemcy, Włochy i Hiszpania za Unią różnych prędkości

Bo wcale nie musiał być tym początkiem końca Brexit, można było wyciągnąć z niego wnioski i wdrożyć kurację chorego organizmu Unii. Ale kanclerz Merkel, przy – jak się wydaje - pełnym poparciu elit jeszcze rządzących w największych krajach Europy Zachodniej, woli władzę centralizować wedle dotychczasowego kursu. Jak najmniej demokracji, jak najwięcej polit-poprawności i dominacji Niemiec, przy których pożywią się posłuszni. To oczywiście ruch spowodowany zagrożeniem ze strony radykalnego, lewicowego „kapo Schulza”, jak kiedyś Sylvio Berlusconi nazwał obecnego kontrkandydata Merkel do fotelu kanclerza Europy. Bundeskanzlerin Angela chce pokazać Niemcom, że jest wystarczająco zdeterminowana, by wzmacniać dominację Niemiec w Europie, że niepotrzebny Niemcom radykał Schulz.

Dla Unii i dla Europy to punkt graniczny. Cztery największe państwa Zachodu kontynentu za chwilę opiszą sfery, w których chcą „przyspieszyć”, nie czekając na innych. I zacznie się giełda: kto z nami, a kto nie z nami. Kto wsiada do pociągu silnych i bogatych, a kto odważy się zostać w tyle, w domyśle - chce zjechać gdzieś na bocznicę…

Dla wsiadających będą premie i poklepywania, dla opornych będą kary i kpiny. Kary najpierw nieformalne, bo unijny traktat tego nie przewiduje, ale od jutra armia prawników wymyślać będzie formalne preteksty, by krnąbrnym maruderom obcinać fundusze gdzie się tylko da. Wiadomo przecież, że ci, co jadą szybko, potrzebują więcej paliwa, prowincje muszą wrócić do swej pośledniej roli.

Nadchodzi czas na zdecydowaną, poważną reakcję rządów Polski, Węgier i krajów, które nie chcą maszerować wedle niemieckiej musztry. Unia Zachodnia w Unii Wschodniej robi świetne interesy, ale też potrzebuje jej wsparcia, choćby jako Przedmurza, choć głośno tego powiedzieć nie chce. Rząd Polski i Węgier winny zorganizować szczyt, na którym przypomniane zostaną fundamenty i pryncypia Unii Europejskiej, opisane w jakich sferach są one łamane lub omijane przez obecny unijny reżim oraz zaproponować kurację ozdrowieńczą.

W obecnym kształcie Unia się wkrótce rozsypie. Dwie prędkości w istocie oznaczają dwie mądrości, bo berlińsko-brukselskie elity inaczej widzą interes i dobro Europy niż widzi go większość Europejczyków. Można ten rozpad powstrzymać, przejmując w Unii inicjatywę.

Źródło: wPolityce.pl

Powiązane tematy

Komentarze