Opinie

Bohaterski dziadek – nieroztropny wnuczek

Cezary Mech

Cezary Mech

Dr Cezary Mech, prezes Agencji Ratingu Społecznego, absolwent IESE, były zastępca szefa Kancelarii Sejmu, prezes UNFE, podsekretarz stanu w Ministerstwie Finansów

  • Opublikowano: 14 kwietnia 2017, 11:49

  • Powiększ tekst

Między Merkel a Putinem - nie obrażajmy Ameryki ani Chin, lecz realizujmy plan Morawieckiego… za juany

Premier Morawiecki jako polityk dokonał niebywałej rzeczy podczas kampanii wyborczej w USA obrażając prezydenta Stanów Zjednoczonych. Mówiąc publicznie że wybór jest „między dżumą a cholerą” popełnił również totalne głupstwo, gdyż niezależnie od wyników wyborów naraził polskie interesy na straty niezależnie od tego kto wygrałby wybory. Dlatego jego pobyt w USA należało śledzić nie z punktu widzenia tego jakie korzyści mógłby on wytargować dla naszego kraju, ale uważać czy te nierozważne wypowiedzi nie będą nas za dużo kosztowały. Koszty już są znaczące gdyż nie ma wizyty Polski na najwyższym szczeblu, mimo iż prezydent Trump wielu przywódców światowych przyjął, ale co najgorsze rozmawiał z kanclerz Niemiec jak i toczy obecnie negocjacje z Putinem w Moskwie. Na to nakłada się wizyta Angeli Merkel w Moskwie na początku maja. Rozmowy polityczne w tych konstelacjach bez wysłuchania dezyderatów Polski grożą tym co minister Sikorski nazwał podczas podsłuchanych rozmów przez kelnerów.

Wiadomo że geopolitycznie Rosja i Niemcy dążą do podzielenia się wpływami między sobą w tej części Europy, co nasz kraj boleśnie odczuwa już od czasu Mieszka II. Odpowiedzią na tą konstelację było strategiczne oparcie się na najsilniejszym państwie spoza regionu – „strategia napoleońska”, najpierw na Francji teraz na USA. Przy czym tym działaniom towarzyszyło nie tylko znaczące polityczne podporządkowanie, wysyłanie żołnierzy czy to na Haiti czy to pod Somosierrę w Hiszpanii, ale i redukcją naszych aspiracji do poziomu Księstwa Warszawskiego. Co bardziej obrzydliwe robiony był dosłownie zwrot Sikorskiego w postaci stręczenia hrabiny Walewskiej. Zwolennicy tej polityki przewrotnie podrzucają nam alternatywę strategiczną Studnickiego. Według którego Polska aby zachować wpływy na wschodzie powinna współpracować z Niemcami, a jeśli chce utrzymać Ziemie Zachodnie to powinna związać się z Rosją. Mimo że setki lat naszych doświadczeń z sąsiadami ukazały że relacje powyższe muszą się skończyć totalnym podporządkowaniem, a w czasach stabilności podziałem wpływów w Polsce między tymi dwoma mocarstwami. A i o obecne niekorzystnie ukształtowanych relacjach gospodarczo-społecznych wypowiadałem się ostatnio w Republice (https://www.youtube.com/watch?v=tyKyKc_6ELI).

Polska osiągnęła swój maksymalny rozkwit w okresie konstelacji jagiellońskiej, która charakteryzowała się tym że Chiny miały zdecydowaną przewagę nad Rosją sprawiając, że na Polskę malał nacisk ze Wschodu i była geostrategicznym partnerem w temperowaniu zakusów Rosji. Silna pozycja na Wschodzie sprawiała że opieraliśmy się z sukcesem zakusom zarówno z Zachodu jak i z Południa. Granica Polski z Cesarstwem była najbardziej spokojna przez wieki. Niestety obecnie mimo tego że Chiny wyrastają na potęgę gospodarczą w skali świata i dzięki powiązaniom gospodarczym z nimi moglibyśmy nie tylko skutecznie utemperować agresywne zapędy Putina jak i zneutralizować ciążenie Rosji do Niemiec, to na dodatek stać się „drugą Koreą Pd” w procesie konwergencji i doganiania gospodarczego wysoko rozwiniętych krajów. Niestety ale tego typu działania są hamowane ze względów politycznych, rzekomego działania „antyamerykańskiego” w przypadku wykorzystania karty chińskiej dla naszej polityki. I to mimo tego że USA ewidentnie, co ukazała wizyta Xi Jinping’a na Florydzie, a o czym mówiłem we wczorajszym programie Ekonomia Raport (https://www.youtube.com/watch?v=n8_V2btZwC0) sami dążą do minimalizowania nieporozumień i skorzystania na współpracy gospodarczej z Chinami.

Niestety ale my robimy na odwrót, zamiast silnie współpracować z USA w kwestiach niemieckich i aktywnie drążyć współpracę gospodarczą z Chinami, zrażamy do siebie i Chińczyków i Amerykanów. Przed wizytą Angeli Merkel w USA nie powinniśmy odbyć rozmów na wysokim szczeblu z Niemcami, lecz dążyć do uzgodnienia stanowiska z nową administracją amerykańską, gdyż inaczej grozi nam że podczas uroczystej kolacji jednym z dań będzie Polska. Chcąc zrealizować plan odbudowy gospodarczej, reindustrializacji Polski premier Morawiecki powinien polecieć do Chin a nie do USA gdzie podpadł. Ponieważ w Chinach mógłby znaleźć kapitały i organizacje gospodarcze gotowe podjęcia się tego zadania. Podczas gdy w USA mógł jedynie obiecywać zredukowanie deficytu handlowego USA poprzez miliardowe zakupy uzbrojenia „(further growth of trade in defense goods” – Bloomberg), jak i nadwyżek gazu w sytuacji kiedy Stany Zjednoczone nastawiają się na węgiel. Do tego obiecał w MFW dalsze opłacanie tzw. elastycznej linii kredytowej za którą zapłaciliśmy już miliard złotych, a która jest Polsce kompletnie niepotrzebna, Przecież jeśli mając 110 mld USD rezerw potrzebowalibyśmy dodatkowo 6,5 mld to znaczy że sytuacja gospodarcza byłaby tak zła że lepiej byłoby zbankrutować, niż pozwolić na opłacalne wycofanie się inwestorów z Polski na kredyt. Dokładne opisanie wizyty, jej niewykorzystanych szans i popełnionych gaf wymaga oddzielnego wpisu, niemniej okazało się że premier Morawiecki nie tylko nie wyciągnął wniosków z wpadki wyborczej, ale wykorzystał wizytę do urażenia wrażliwych na wypowiadane słowa… chińczyków.

Krytykując w radio Wnet (http://wnet.fm/2017/04/06/wojciech-cejrowski-krytycznie-o-wizycie-wicepremiera-mateusza-morawieckiego-usa-spadlismy-drugiej-ligi-trzeciej/) wizytę Morawieckiego w USA jako medialnie nieprzygotowaną Wojciech Cejrowski zauważył że podczas udziału w debacie zorganizowanej przez American Enterprise Institute (AEI) w Waszyngtonie odpowiadając na pytanie chińskiej dziennikarki premier uznał Chiny za „groźnego i nieprzewidywalnego partnera”, co niewątpliwie daje poklask w opinii publicznej w Ameryce, lecz jest dyskwalifikujące w reprezentowaniu interesów Polski. O ile opinia Cejrowskiego w podkreślaniu nonsensów unijnych, a więc w praktyce niemieckich, była trafna o tyle wypowiedz chińska wyjątkowo niefortunna lecz po odsłuchaniu nie aż tak kompromitująca (http://content.blubrry.com/aeieventspod/Global_cooperation_in_turbulent_times_A_conversation_with_Polish_Deputy_Prime_Minister_Mateusz_Morawiecki.mp3). Nieprawdziwe jest również że była ona medialnie nieprzygotowana, w Polsce była niesamowicie nagłośniona, a jedynie niezauważona w… USA. Przy czym w jednym punkcie szkoda że nie zostało nagłośnione spotkanie w polskim konsulacie w Nowym Jorku poświęcone wystawie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN o Sprawiedliwych, którzy ratowali Żydów podczas II Wojny Światowej (jedynie niezależna.pl upubliczniła początkowe wystąpienia premiera i rabina: http://niezalezna.pl/96606-wicepremier-morawiecki-w-konsulacie-rp-w-usa-transmisja). Gdzie premier w ramach wstępu poinformował, o zdarzeniu kompletnie nieznanym a istotnym, że jego dziadek w 1943 r. w obronie uciekającego z getta w Warszawie żydowskiego dziecka zabił niemieckiego żołnierza. To że bohaterami byli Polacy, a oprawcami Niemcy powinniśmy nagłaśniać my a nie prezydent Erdogan.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych