Jak pozbyliśmy się pechowców
Jedna z narracji, którą da się słyszeć z obozu PO, mówi, że Prawo i Sprawiedliwość ma szczęście. I dzięki fartowi właśnie firmy należące do Skarbu Państwa osiągają takie wyniki jak pokazywane obecnie, budżet notuje niespotykaną od lat nadwyżkę a poziom optymizmu Polaków (również tych prowadzących firmy) bije kolejne rekordy.
PO chcą w ten sposób przekonać wyborców, że wyłącznie im należy się opinia „profesjonalistów” i „specjalistów”, tymczasem rządzący obecnie to po prostu farciarze bez wiedzy i umiejętności. Ot, banda „głupich Jasiów”, których pełno w bajkach (co ciekawe, zwłaszcza rosyjskich). Politycy PO posuwają się nawet dalej, twierdząc, że gdyby rządzili nadal, to – z ich profesjonalizmem – mielibyśmy tutaj jeszcze lepiej. Przykładem może być posłanka PO, Izabela Leszczyna, była wiceminister finansów, która ponoć w jakiejś audycji powiedziała, że obecne uszczelnienie systemu podatkowego to nic w porównaniu, czego dokonałoby jej ugrupowanie, gdyby dalej rządziło.
Żyję dostatecznie długo, aby wiedzieć, że szczęście ma znaczenie. I trzeba przyznać, że Prawo i Sprawiedliwość ma naprawdę świetną passę. Owszem, koniunktura na świecie naprawdę się poprawiła i przyspieszyła gospodarka nawet w Grecji. Lepsza sytuacja ekonomiczna oznacza wzrost zatrudnienia, poprawę płac i większe inwestycje, którym może się chwalić obecny rząd.
Ale tych szczęśliwych przypadków jest więcej. Ot, choćby wygrana Donalda Trumpa w USA, która sprawiła, że nikt za oceanem nie zwołuje ciągłych debat na temat praworządności w Polsce. Na dodatek rozpętana przez zwolenników Hillary Clinton histeria, że w wybory w Stanach ingerowali Rosjanie spowodowała, że amerykańscy politycy zaczęli wprowadzać ostre sankcje, również przeciwko NordStream 2, co poprawia polską sytuację i daje szanse na zablokowanie tej inwestycji.
Szczęście PiS zaczęło się wcześniej, kiedy kanclerz Niemiec złamała unijne prawo i zaprosiła nielegalnych imigrantów do siebie. To uruchomiło serię wydarzeń (jednym z nich była zmiana stanowiska gabinetu Ewy Kopacz i poparcie Merkel wbrew interesom i oczekiwaniom Polaków, co zaważyło na wyniku wyborów w 2015 r.), do której można zaliczyć wyniki wyborów za Odrą. Wyniki, które są po prostu korzystne dla Polski. Pierwszym efektem tych wyborów była sromotna rejterada Komisji Europejskiej, która odpuściła program przymusowych relokacji i nawet nie chce za jego nierealizowanie karać Polski (a to była jedna z pałek do bicia Polaków po głowie, na którą tak liczyła totalna opozycja).
Na korzyść polskiego rządu działa sytuacja w Katalonii i totalny blamaż Fransa Timmermansa, który powiedział, że w obronie prawa policja może lać demonstrantów. Nawet sukces, jakim dla przeciwników rządu PiS był wybór Macrona na prezydenta Francji, obraca się przeciwko nim. Bo francuski prezydenckim jest nadęty, wkurza nawet własnych wyborców i na dodatek prowadzi politykę, która jest po prostu wymierzona w Polskę.
Jest tego znacznie więcej, ale chyba wystarczy przykładów, aby pokazać, że Prawo i Sprawiedliwość rzeczywiście ma szczęście.
Ale – trzymając się tej narracji o szczęściu PiS – trzeba zwrócić jednocześnie uwagę, że to wszystko, co działa na korzyść rządzącej partii, działałoby na niekorzyść PO. To, co stanowi o farcie PiS, byłoby dowodem na pecha PO.
Ot, choćby sprawa nielegalnych imigrantów. Gdyby rządziła PO, pewnie przyjęlibyśmy te tysiące „Syryjczyków” z Afryki, którzy szybko pokazaliby, co o Polakach myślą. A na koniec KE ogłosiłaby, że rezygnuje z przymusowych przesiedleń i gabinet PO zostałby z tymi „uchodźcami” jak nie przymierzając Himilsbach z angielskim.
Tarcia między Trumpem a Merkel działają na korzyść PiS, ale działałyby na niekorzyść rządu PO, dla którego podstawową wytyczną w polityce zagranicznej było trzymanie się spódnicy pani kanclerz. No i po wyborze Macrona „proeuropejski” rząd PO musiałby udawać, że ograniczenia co do pracowników delegowanych i polskich firm transportowych są w naszym interesie. O Nord Stream 2 tylko wspomnę – bo nawet mnie trudno sobie wyobrazić, jakiej dialektyki musieliby używać ministrowie PO w reakcji na ten antypolski a proniemiecki projekt.
A więc owszem, PiS ma szczęście. Ale w tych samych warunkach PO miałaby po prostu pecha. I ten niefart dotykałby całego kraju. Jest jednak inaczej. Bo – co tu kryć – w 2015 Polacy mieli tyle szczęścia, aby pozbyć od tych pechowców z PO.