Kultowy jak Kinect
Sensor Kinect może przeżyć jeszcze drugą młodość. Technologia w ubiegłym tygodniu ostatecznie zamknięta przez Microsoft teraz zacząć może zyskiwać miłośników.
Jest pewna prawidłowość z produktami kultowymi - nie zawsze osiągają one sukces po premierze lub w okresie produkcji, za to bardzo często stają się one ważne dopiero po latach. W segmencie gamingu widać to chociażby w wypadku klasycznych już konsol. Obecnie maszyny takie jak Nintendo Entertainment System, Super Nintendo czy klasyczne Atari 2600 cieszą się nie tylko kultem wśród graczy miłujących klimat retro ale też potrafią osiągać zawrotne ceny. Jeszcze lepiej wygląda sytuacja z klasycznymi kartridżami do gier wideo na te systemy - niektóre są celem wzmożonych poszukiwań a kolekcjonerzy gotowi są płacić dziesiątki tysięcy dolarów za szczególnie rzadki egzemplarz.
Pod tym względem miłośnicy retro konsol, akcesoriów do nich i gier przypominają w dużym stopniu miłośników starych samochodów. Jedni i drudzy są znawcami swojej ulubionej dziedziny, jedni i drudzy gotowi są wydawać spore kwoty na poszerzanie kolekcji. Co więcej - pasja ewoluuje. Kolejne samochody stają się klasykami budząc zainteresowanie kolekcjonerów. I kolejne konsole, akcesoria i gry stają się obiektami kultu.
Teraz, ku zaskoczeniu wielu osób, to właśnie sensor Kinect może dołączyć do grona pożądanych technikaliów. Tym samym moglibyśmy usłyszeć chichot historii, bowiem produkt w swoim czasie pogardzany i krytykowany za kilka, kilkanaście lat stanie się obiektem kultu i marzeniem kolekcjonera.
Kinect - wypuszczony w 2010 roku sensor ruchu - miał być na rynku konsol rewolucją. Nie tylko nie potrzebował on dodatkowego, peryferyjnego kontrolera jak konkurencyjne Playstation Move ale miał stanowić wstęp do nowego rozdziału w historii konsol. Tak się jednak, zgodnie z przewidywaniami mniejszej, bardziej sceptycznej części komentatorów, nie stało. Kinect okazał się porażką ale nie na tyle dużą, by nie wypuszczono nań kilkudziesięciu gier ruchowych i potem, wraz z premierą X-Box ONE, nie dodawano go przymusowo w zestawie z samą konsolą (co w pewnym sensie przełożyło się na fatalny wynik otwarcia nowej konsoli Microsoftu).
W ubiegłym tygodniu zaś ostatecznie ogłoszono, iż Microsoft odcina wsparcie i produkcję dla niesławnego Kinecta. Według komunikatu firmy koncern chce skupić się na technologii hololens.
I od tego moment, chwili gdy ostatni Kinect zjechał z taśmy produkcyjnej i linię zamknięto, zaczyna się powolny wzrost wartości tego jakże nieudanego produktu. Na razie jest on niewidoczny, w kategoriach ekonomicznych praktycznie nieistniejący. A jednak następuje. Z każdym dniem, każdą godziną od zamknięcia produkcji wartość Kinecta rośnie. Przyjdzie w końcu ten moment kiedy, ku zdziwieniu świata, produkt ten stanie się cennym egzemplarzem kolekcjonerskim. Tak jak niemal każda technologia z przeszłości. Nabywcy tego nieszczęsnego sensora mogą więc zacierać ręce - za kilka, kilkanaście lat będą posiadali prawdziwy kolekcjonerski retro-rarytas.
I nie tylko oni - już teraz widać jak wielką klęską okazały się projekty VR. Jeszcze rok temu reklamowane jako the new big thing gamingu, dziś coraz częściej przeceniane i wpychane nabywcom w niekorzystnych bundle’ach z konsolą i kilkoma grami. A jednak - także i ta technologia z czasem, zapewne w wiele lat po zaprzestaniu produkcji, stanie się kultowa, pożądana przez kolekcjonerów. I droga. Bo tak właśnie wygląda cykl życia kultowych produktów.