Polscy obywatele są bezbronni
W porównaniu do polityków i ustosunkowanych biznesmenów, korzystających z ochrony, tak zwany szary obywatel ma nikłe możliwości obronienia swojego życia i dobytku. Inaczej niż w większości krajów europejskich, nie mówiąc nawet o USA. Władza nie tylko wyjątkowo limituje dostęp do broni, ale surowo karze za przeciwstawienie się bandytom , zupełnie jak w PRL-u.
Jest listopad 2012 roku. 62 letni Mateusz S. z Haczowa na Podkarpaciu wali do drzwi domu Mariana S. w Haczowie, gospodarz go nie wpuszcza. Agresor uznaje, że skoro nie da się drzwiami, to spróbuje oknem, wybija Marianowi szybę, straszy go, wyzywa, jest brutalny. Gospodarz ugadza go śmiertelnie nożem. Zdaniem prokuratury z Brzozowa nie można w tym przypadku mówić o obronie koniecznej, bo panowie się znali i byli skonfliktowani. Starszy mężczyzna zostaje oskarżony o zabójstwo. Grozi mu dożywocie.
Nie czujemy się bezpiecznie
Nie czujemy się bezpiecznie, nie wierzymy w skuteczność policji. Według sondażu Komendy Głównej Policji z marca br. co trzeci Polak obawia się włamań do mieszkań, piwnic czy samochodów. I to pomimo statystycznego spadku przestępstw. W porównaniu z poprzednim takim badaniem z ubiegłego roku odsetek osób obawiających się włamań zwiększył się – wtedy taką odpowiedź wskazało 32,2 proc. osób. Co czwarty ankietowany obawia się napadów, nieznacznie mniej osób - bójek i pobić, a średnio co piąty - kradzieży. – Pomimo, że liczba przestępstw kryminalnych spada, nie zmienił się w znaczący sposób poziom strachu przed zagrożeniami i niebezpiecznymi zdarzeniami – potwierdza Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
"Nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem”
- mówi art. 25 par. 1 Kodeksu Karnego. Ale już kolejny przepis daje sądowi pewien margines interpretacji:
"w razie przekroczenia granic obrony koniecznej, w szczególności gdy sprawca zastosował sposób obrony niewspółmierny do niebezpieczeństwa zamachu, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia”.
Może, ale nie musi. I często nie odstępuje.
Pułapki „obrony koniecznej”
Korzystanie z prawa do obrony koniecznej to u nas rosyjska ruletka. Pomimo istniejących przepisów dających obywatelom taką możliwość. Sięgniecie po broń w obronie własnego mienia i życia wiąże się dużym ryzykiem spędzenia co najmniej kilku lat w więzieniu. Nawet, jeśli tą bronią jest zwykły tłuczek do mięsa czy kominkowy pogrzebacz, bo w Polsce bez trudnego do uzyskania zezwolenia można posiadać tylko wiatrówkę lub sprey pieprzowy.
Przekonał się o tym boleśnie m.in. mieszkaniec Łodzi, który po sądowych przegranych szuka sprawiedliwości w Strasburgu. Józef Banasiak został skazany za śmiertelne ugodzenie nożem złodzieja.
Twierdzi on, że w jego przypadku został złamany m.in. artykuł 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który każdemu daje prawo do samoobrony. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu oceni, czy Polska gwarantuje swoim obywatelom takie prawo.
Polski Sąd Najwyższy utrzymał w mocy ostatni wyrok wydany przez Sąd Apelacyjny w Łodzi, który orzekł, że przekroczył granice obrony koniecznej i uznał go za winnego, ale ostatecznie odstąpił od wymierzenia kary. Akurat Banasiak miał szczęście. Traumy nigdy się już nie pozbędzie.
Ty go nożem, on ciebie… odszkodowaniem
W opinii karnistów, prof. M. Filara i prof. P. Kruszyńskiego obowiązujące w Polsce prawo gwarantuje obywatelom prawo do obrony koniecznej i nie ma żadnej potrzeby jego zmieniania. Zdaniem prof. Kruszyńskiego należy jednak pamiętać, że sposób obrony musi być adekwatny do niebezpieczeństwa ataku.
– Jeśli widzimy, że złodziej kradnie jabłka z sadu i chce z nimi odejść, a my go zastrzelimy, to nie będzie to obrona konieczna (…) - Nie wolno pozbawić życia kogoś, kto jedynie nastaje na nasze mienie
– mówi prof. Kruszyński.
Jeśli więc do twojego mieszkania, jak do mojego znajomego, z hukiem wybijanej szyby włamią się o świecie bandyci, to najlepiej… poprosić ich grzecznie o opuszczenie domu:
- Nie wolno panu zranić trwale włamywacza, bo będzie pan płacił mu wieloletnią i wysoką rentę. Niech pan lepiej zabije. W sądzie powie, że działał pod wpływem strachu i emocji. Może się uda
– poradził mu policjant „na interwencji”.