Rosyjskie banki tracą płynność
Rosyjskie banki komercyjne zaczynają podnosić oprocentowanie depozytów. W piątek zrobił to największy z nich, Sbierbank, który zmienił warunki dla najbardziej dochodowych lokat ludności. Wcześniej oprocentowane one były na poziomie 6,5 – 6,7 proc. w skali roku, teraz stawka wzrosła do poziomu 6,5 – 7,15 proc.. Na podobny ruch zdecydował się też bank VTB, który podniósł oprocentowanie depozytów do wysokości 7,3 proc. rocznie.
Najprawdopodobniej pozostałe banki komercyjne pójdą w ich ślady, bo do tej pory dość opieszale podnosiły oprocentowanie depozytów. W ubiegłym miesiącu, według informacji rosyjskiego Banku Centralnego wzrosły one średnio o 0,1 proc.. Po kilku godzinach Alfa-Bank poinformował o podniesieniu o*rocentowania depozytów ludności do poziomu 8 proc.. Eksperci oceniają, że jest t o dopiero początek podwyżek, która może przekształcić się w wojnę cenową w rosyjskim sektorze bankowym. Jej przyczyną jest, jak to się określa, „poszukiwanie płynności”, mocno nadwątlonej tym, co ostatnio działo się na rosyjskim rynku finansowym. Tylko w sierpniu i we wrześniu Rosjanie wycofali z rodzimego sektora bankowego ok. 250 mld rubli (3,8 mld dolarów) depozytów.
Jeszcze bardziej niepokojącym zjawiskiem jest to, że trend się nasila. O ile w sierpniu wartość zlikwidowanych depozytów wynosiła 88 mld rubli, to we wrześniu już 172 mld. Podobne zjawisko obserwuje się w Rosji w przypadku depozytów walutowych. Tylko z Sbierbanku osoby fizyczne wycofały w sierpniu i we wrześniu 2,1 mld dolarów depozytów. Gdyby potraktować łącznie depozyty rublowe i walutowe, to według ostatnich danych rosyjskiego Banku Centralnego odpływ wkładów z sektora bankowego, tylko we wrześniu był na poziomie 500 mld rubli. Prócz innych skutków zjawisko to powoduje, że zakładany w rocznej prognozie wzrost poziomu depozytów Rosjan, który miał wynieść w tym roku 7 – 9 proc. i służyć zakładanemu skokowemu wzrostowi inwestycji w rosyjskiej gospodarce, po trzech kwartałach wynosi 3,9 proc. i niewiele wskazuje na to, że osiągnie pożądaną wysokość.
To wycofywanie wkładów przez Rosjan, a także wzrost konkurencji o lokaty doprowadziły, że największe rosyjskie banki zaczęły mieć problemy z płynnością. Nie katastrofalne, ale już odczuwalne. Sprawa stała się tym bardziej ważna, że kwartalne zapotrzebowanie na nowe kredyty sektora komercyjnego przyrasta w Rosji o 250 – 300 mld rubli miesięcznie, a wielkie firmy, zetknąwszy się z ograniczeniami w pozyskiwaniu kapitału ze źródeł zachodnich zaczęły w większym stopniu interesować się finansowaniem na dość płytkim rodzimym rynku.
Przedstawiciele rosyjskiego Banku Centralnego argumentują, że to tylko chwilowy trend, który już niedługo się skończy. Wycofywanie depozytów przez Rosjan z banków komercyjnych wiążą z jednej strony z „informacjami w mediach” o nowych sankcjach, zaś podnoszenie oprocentowania depozytów nazywają „korygowaniem” wcześniejszej polityki, która polegała na obniżeniu jeszcze wiosną ich poziomu.
Ale tego oficjalnego optymizmu i narracji w myśl, której mamy do czynienia, co najwyżej z chwilowymi zawirowaniami na rosyjskim rynku finansowym nie potwierdzają inne dane. Mimo wysokiego oprocentowania rządowych papierów skarbowych, stabilnej sytuacji na rosyjskich giełdach oraz wysokich cen ropy naftowej odpływ zagranicznych inwestycji z rosyjskich aktywów nie zwolnił, ale wręcz przyspieszył. Według szacunków firmy EPFR Global tylko w ostatnim tygodniu zagraniczni inwestorzy wycofali z rynku 180 mln dolarów, co oznacza 6-krotny wzrost w porównaniu z poprzednim tygodniem. Przy czym ostatnie półrocze to praktycznie nieprzerwany odpływ zagranicznych kapitałów z rosyjskiego rynku - tylko dwa tygodnie charakteryzowały się odwrotnym trendem. W największym stopniu zamykają swe pozycje fundusze inwestycyjne stworzone po to, aby inwestować w Rosji. Największe z nich, takie jak amerykański VanEck Vectors Russia ETF, który wycofał z Rosji 89 mln dolarów, przy czym tylko w ostatnim tygodniu 73 mln, już siódmy tydzień z rzędu likwidują swej inwestycje.
Wspólnym mianownikiem tych trendów na rosyjskim rynku finansowym jest oczekiwanie na amerykańskie sankcje. Oficjalna narracja jest optymistyczna. Prezydent Putin wręcz zaapelował w trakcie niedawnego spotkania branży energetycznej w Moskwie o to, aby, Waszyngton, szybciej je wprowadził, bo jego zdaniem Rosja jest przygotowana, niczego się nie boi, a najgorsze w tym wszystkim to niepewność. Optymizmem tryskają też pracownicy Banku Rosji (rosyjski Bank Centralny), którzy wystąpili nawet w specjalnym klipie zamieszczonym przez jej instytucję na kanale You Tube. Tłumaczyli w nim, że odpływ kapitałów to w gruncie rzeczy pozytywne zjawisko i świadczy o tym, że Rosja rozwija się pomyślnie. Ta dość przewrotna argumentacja wygląda w wykonaniu rosyjskich urzędników następująco – jeżeli w jakimś miesiącu Iwan zarobi więcej niż zwykle, lub nie wyda tyle co zawsze, to wolne środki zaniesie do banku i to jest właśnie „odpływ kapitału”, a jego osobisty bilans płatniczy charakteryzował się będzie ujemnym, w danym miesiącu, saldem. W gruncie rzeczy podobną argumentacje prezentowała w Dumie prezes Banku Rosji Elvira Nabiullina. Otóż, jak dowodziła, to, co statystycznie nazywa się „odpływem kapitału” to w istocie legalne inwestycje w tym i depozyty, również rosyjskich firm, poza granicami kraju. Problemem byłoby, gdyby rósł poziom nielegalnych transferów, ale te jej zdaniem są na względnie stabilnym poziomie. Pytanie, co skłania rosyjskie podmioty do trzymania płynnych aktywów poza granicami kraju, w sytuacji, kiedy mogą w rodzimych instytucjach dostać znakomicie wyższe odsetki, niestety nie padło. A szkoda.
We wrześniu rosyjski Bank Centralny przygotował też nową prognozę dla rosyjskiego wzrostu gospodarczego na najbliższe 3 lata. Nowe, jest to, że, jak informują media, założono w niej scenariusz kontynuowania przez Waszyngton polityki polegającej na nakładaniu na Rosję nowych sankcji, co spodziewane jest w listopadzie. Rozważany jest scenariusz znacznego zaostrzenia sankcji, które głownie dotkną sektor finansowy. Jaki skutek tego rodzaju polityka w opinii Banku Rosji przyniesie? Nie wiadomo, bo prognozę utajniono, oficjalnie po to, aby nie niepokoić rynku i nie „wróżyć z fusów”. Jednak można się domyślać, zwłaszcza mając na uwadze ostatnie posunięcia banków komercyjnych i uspokajające zapewnienia polityków, że poważnie jest rozważany scenariusz przyspieszonego wycofywania wkładów przez ludność, odpływu kapitałów inwestorów zagranicznych oraz problemów z plasowaniem papierów skarbowych. Czy rosyjski sektor finansowy przetrwa tego rodzaju wstrząs? Wszystko zależy od skali zjawiska i tego czy ceny ropy naftowej pozostaną na poziomie 85 dolarów za baryłkę. Jeśli nie nastąpi załamanie ceny ropy naftowej, to Rosja, mając dodatni bilans płatniczy może spać spokojnie.