Demokratyczne psy Pawłowa
Nie wiem, czy większą wadą opozycji jest jej całkowita przewidywalność, czy wynikająca z tego sterowalność? Ale jako podatnika zaczyna mnie to drażnić. Hej, opozycjo, ogarnij się i przestań zachowywać się jak banda dzieciaków, które każdy może ograć!
Ta refleksja pojawiła się po tym, jak opozycja zaczęła reagować na propozycję, aby 12 listopada stał się dniem wolnym. Od razu zaczęła się histeria, że gospodarka na tym straci, że przedsiębiorcy się popłaczą oraz że nasi kontrahenci będą wyglądać dostaw z Polski niczym dzieci powrotu taty w słynnej balladzie Mickiewicza.
Pojawiły się już nawet wyliczenia, podawane przez niektóre media, ile to ów dzień wolny będzie nasz kosztował. Wyliczenia, które pokazały, że koledzy z innych mediów potrafią dzielić wartość PKB Polski przez liczbę dni w roku, ale jednocześnie udowodniły, że nie mają oni zielonego pojęcia o gospodarce.
A więc jest krzyk, jest narzekanie, jest darcie koszul prosto. Całemu bractwu narzekających ton nadał Ryszard Petru, który narzekał, że dodatkowy dzień wolny zmieni obchody 100-lecia niepodległości w wiejskie wesele.
Dla mnie jest szokujące, że reszta opozycji, nawet byli koledzy i koleżanki z Nowoczesnej, uderzyli w ten sam ton co Petru, nasz krajowy Mister Disaster, człowiek, który z siebie zrobił błazna a z partii bankruta, do którego dobija się komornik, facet, który byłby multimilionerem, gdyby tylko dostawał grosz za każdego ośmieszającego go mema. A przecież sam fakt, że taki facet bije w pomysł dnia wolnego, powinien opozycję otrzeźwić.
Bo oczywiste jest, że gospodarka na tym dniu wolnym straci niewiele. Owszem, wielu właścicieli będzie musiało zamknąć zakłady, a więc nie zarobią, ale przecież nie wzrosną im koszty. Pracownicy zapewne skorzystają z okazji i pójdą na zakupy, jako że handel dnia wolnego nie dostał. Ci, którzy opłakiwali niedziele handlowe, powinni podskakiwać z radości, że rząd taką jedną ”niedzielę handlową” – tyle że w poniedziałek - dodał.
Połączenie wolnego dnia i nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia sprawi, że ów poniedziałek zmieni się w tzw. Black Friday, a więc dzień, kiedy w USA rusza szaleństwo wyprzedaży. Ci więc przedsiębiorcy, którzy będą musieli ponieść koszt bez przychodów, po powrocie mogą liczyć na zwiększone zamówienie, bo jest spora szansa, że handel pozbędzie sie zapasów. Efekt może być taki, że ów dzień wolny będzie dla gospodarki w ostatecznym rozrachunku korzystny.
Ale opozycja powinna skorzystać nie tylko z okazji, aby nie pokazywać swojej ekonomicznej bezmyślności. W końcu pojawia się szansa, aby zaprezentować się Polakom jako ludzi dumni z niepodległości i patrioci. Wystarczyłoby poprzeć ten pomysł i zagłosować za dniem wolnym, traktując go po prostu jako prezent dla większości obywateli kraju z okazji 100-lecia niepodległości.
Oczywiście, z tej okazji opozycja nie skorzystała. Dała się wciągnąć takim gigantom intelektu jak Ryszard Petru w kolejną naparzankę, w której nic nie mogła zyskać, przez co zaprezentowała się jako niechętna niepodległości. Przede wszystkim jednak opozycja pokazała Polakom, że wścieka się nawet wtedy, kiedy raz na 100 lat mogą oni dostać dodatkowy dzień wolny.
Nie wiem, kto wszczepił to stadne zachowanie opozycji, ale uzyskał skuteczność bliską 100-proc. W efekcie niewiele trzeba, aby posłowie PiS sprowokowali u swoich przeciwników takie zachowania, jakie są w ich interesie. A to jest niepokojące, bo w interesie Polski jest, aby opozycja była bystra i przebiegła, zmuszając obecnie rządzących do wysiłku umysłowego, bo to najlepiej przygotowuje do skutecznego prowadzenia polityki zagranicznej. Tam bowiem mamy te same intrygi i bardzo podobne spiski, ale nie ma ani wspólnoty interesów, jaka mimo wszystko w Polsce jest, ani nawet tego samego języka.
Niestety, opozycja jest za łatwa i zbyt przewidywalna. Słabi przeciwnicy rozleniwiają, a lenistwo jest najprostszą droga do porażki (nie licząc Warszawy, oczywiście). A przecież nie ma słabszych przeciwników niż ci, którzy reagują przewidywalnie i stadnie niczym jakieś demokratyczne psy Pawłowa.