Rumuński sojusznik Warszawy
Rumunii ostro zabrali się za nowelizację dyrektywy gazowej. Czy Bukaresztowi uda się zablokować Nord Stream 2?
Nowelizacja miałaby objąć morskie gazociągi z państw spoza Unii tzw. trzecim pakietem energetycznym, oddzielającym obrót i produkcję gazu od jego przesyłu. Jeżeli uda się ją przeprowadzić, unijnemu prawu musiałby się podporządkować Nord Stream 2, co w praktyce oznaczałoby jego zablokowanie. Gazociągu nie chce Polska i kilka innych państw unijnych, natomiast wspierają go Niemcy.
Gazociąg cieszy się też poparciem Austriaków (austriacki OMV należy do grupy finansującej budowę rury z Rosji do Niemiec), stąd podczas jej prezydencji nowelizacja leżała w szufladzie.
Kiedy prezydencję w Unii objęła Rumunia, klimat dla nowelizacji radykalnie się zmienił. Bukareszt zapowiedział przyspieszenie prac nad rewizją dyrektywy, co rzeczywiście się stało. Rumuni zaproponowali, żeby nowelizacji nie podlegały jedynie te gazociągu z krajów trzecich, które już istnieją. Reszta musiałaby się jej podporządkować.
Stanowisko Bukaresztu wspiera Polska, pozytywnie o propozycjach rumuńskich wypowiedział się też Słowak Marosz Szefczovicz, wiceszef Komisji Europejskiej do spraw unii energetycznej. Według niego, prace nad znowelizowaną dyrektywą mogą zakończyć się na tyle szybko, że Nord Stream 2 wpadnie w ramy jej regulacji.
Wyścig z czasem staje się coraz ostrzejszy. Niemcy naciskają na Rumunów, by spuścili z tonu, próbują też zebrać mniejszość blokującą, która pozwoliłaby zastopować prace nad nowelizację. Jednak – jak pisze portal BiznesAlert - Berlinowi brakuje jednego kraju. Rumuńska propozycja ma być głosowana na początku lutego. Najbliższe dni pokażą, czy Niemcom udało się zebrać wystarczająco liczną grupę państw, by zablokować rewizję dyrektywy.