Opinie

Euro / autor: Fratria
Euro / autor: Fratria

Euro to ekonomiczna katastrofa

Marek Siudaj

Marek Siudaj

Redaktor zarządzający wGospodarce.pl

  • Opublikowano: 26 lutego 2019, 14:14

    Aktualizacja: 27 lutego 2019, 14:09

  • Powiększ tekst

Niemieckie Centrum na rzecz Polityki Europejskiej oszacowało, kto zyskał i kto stracił na wprowadzeniu euro. Nikogo, oczywiście, nie zaskoczył fakt, że największym wygranym są Niemcy. Ale za to ogromne zdziwienie wywołała skala strat, jakie wprowadzenie euro przyniosło innym krajom. Mnie zaś zaskakuje również to, że o tak gigantycznych stratach całej UE mówią Niemcy.

O tym, że Niemcy korzystają na euro, wiadomo od dawna. Wiadomo także, jaki jest mechanizm – że inne kraje obniżają wartość euro, dzięki czemu Niemcy posługują tańszą walutą niż wtedy, gdyby mieli swoją markę. To oznacza, że ich produkty są tańsze niż wynika z siły gospodarki. Efekt tego działania to zysk na poziomie 1,9 bln euro.

Pozornie to dużo, ale tak naprawdę tylko pozornie. Owo Centrum na rzecz Europejskiej Polityki oszacowało bowiem, że tylko Włochy na tym mechanizmie straciły 4,3 bln euro. Tak, to nie pomyłka – straty Włoch z tytułu wprowadzenia wspólnej waluty są dwukrotnie wyższe niż zyski Niemiec. Mało tego, straty Francji to prawie 3,6 bln euro.

Oczywiście, analitycy z niemieckiego Centrum nie policzyli tego wyniku dla całej strefy euro, tylko zrobili szacunek dla 8 krajów, ale podsumowanie jest miażdżące. Łącznie wynik jest ujemny i sięga aż 6,4 bln euro. Tak, łączne straty da 8 krajów wynoszą aż 6,4 bln euro. To jest ekonomiczna katastrofa.

Można się spierać o metodologię, można także zastanawiać się, czy doliczenie pozostałych krajów zasadniczo zmieni obraz. Moim zdaniem nie, bo reszta to niezbyt duże gospodarki, z których jedynie nowe kraje strefy euro osiągają wyraźny wzrost gospodarczy, choć oczywiście nie ma to związku ze wspólną walutą.

A więc ktoś wyliczył to, co w sumie dla dużej części krajów UE jest od dłuższego czasu oczywiste – wspólna waluta to gospodarcza tragedia, to jest ekonomiczna rozpacz. W przyszłości ekonomiści będą ją wymieniać jako najgłupszy i najbardziej kosztowny w historii wynalazek polityków. Tak czy owak, pojawił się kolejny silny argument za tym, żeby czym prędzej uciekać ze strefy euro. Myślę, że np. Włochy nie stracą więcej na rezygnacji z euro niż straciły na jego przyjęciu.

Równie ciekawe jest jednak to, że wyliczenia przedstawili Niemcy. Oczywiście, ktoś może stwierdzić, że Centrum na rzecz Europejskiej Polityki to po prostu niezależny ośrodek badawczy, który postanowił wyliczyć, co było do wyliczenia, a potem to opublikował. Tak, można coś takiego powiedzieć, ale po co publicznie robić z siebie idiotę? Tego typu raporty są polityczne i powstają na zlecenie. O tym, że nie jest to byle jaki think tank, świadczy choćby fakt, że powiązani są z nią były (już nieżyjący) prezydent Niemiec, osoby związane z niemieckimi mediami czy – co za niespodzianka – Leszek Balcerowicz. Tak, ośrodek, z którym związany jest ten wielki polski entuzjasta euro, wyliczył, że euro to ekonomiczne samobójstwo Europy.

Niemcy od dawna mają problem z euro. Niby bowiem wygrywają na euro, ale owe zyski liczą przede wszystkim niemieckie koncerny. Sami Niemcy nie czują się specjalnie zadowoleni ze wspólnej waluty. Pamiętają bowiem czasy, kiedy niemiecka marka miała znacznie większa siłę nabywczą niż obecne euro. Kiedyś Niemiec za granicą czuł się bogaty, teraz Niemiec za granicą widzi, że płaci więcej za mieszkanie (bo je wynajmuje), za prąd (bo sponsoruje zieloną politykę) i za kilka innych rzeczy. O dziwo, euro wśród Niemców wcale nie jest popularne, mimo tych wielkich korzyści.

Nie zdziwiłbym się wcale, gdyby Niemcy zaczynały się zastanawiać nad rezygnacją z euro. Wydawałoby się to idiotyczne, skoro tyle zarabiają, ale być może w grę wchodzi jakiś inny czynnik. Na przykład straty Deutsche Banku, o których w świecie ekonomicznym krążą legendy. Gdyby te straty były w euro i gdyby euro straciło na wartości, to Niemcy mogłyby sporo zaoszczędzić, gdyby zmieniły walutę.

Może też Niemcy zdają sobie sprawę, że strefa euro nie przetrwa. Moim zdaniem jest kwestią czasu, kiedy któryś z krajów euro zdecyduje się na rezygnację z tej waluty. Najlepszą metodą byłaby taka rezygnacja, aby ochronić krajowe oszczędności i jednocześnie zmniejszyć wartość długów zagranicznych. Sposobem na to mogłaby być waluta oparta na złocie, choć nie w całości. Co ciekawe, ostatnio widać spore zakupy złota na rynku, jakby zbierany był kruszec, który ma posłużyć za kotwicę w najbliższym czasie, kiedy zacznie się rozpad strefy euro.

Jest jeszcze jedna możliwość – że Niemcy chcą same wyjść ze strefy euro, bo ich obecność zabija gospodarki innych krajów, a co za tym idzie rozsadza Unię Europejską. Można sobie wyobrazić, że Niemcy już zdecydowały się poświęcić dla europejskiego projektu i zmniejszyć swoje zyski, aby zarabiać mogli inni. Sądzę jednak, że ta możliwość jest czysto hipotetyczna. Niemcy to bowiem naród, w którym nie ma empatii i altruizmu. Cokolwiek robią, działają zawsze dla zysku. I już wiele razy pokonali, że prędzej wywołają wojnę niż zrobią coś, co przynosi korzyści innym.

PS Warto zwrócić uwagę, że nadal mamy polityków, którzy chcą przyjęcia przez Polskę wspólnej waluty. Tak, są tacy, którzy chcą, abyśmy i my mieli u nas tę ekonomiczną katastrofę, której koszty przyprawiają o zawrót głowy. Na dodatek robią to wyłącznie w interesie niemieckich koncernów, które chcą stabilizacji relacji między płacami u siebie (te muszą być wyższe) oraz u podwykonawców (musza być niższe). W końcu nie wszędzie rządzą ludzie tacy jak rządzili w Polsce w latach 2007-2015, którzy dość konsekwentnie utrzymywali płace polskie na poziomie ok. ¼-1/3 niemieckich.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych