"Darmowa" edukacja
Propaganda na temat polityki prorodzinnej i bezpłatności edukacji w Polsce szaleje na całego. Według danych statystycznych rodzice na wydatki szkolne średnio przeznaczają 1122 zł. Te same dane podają również, że najtańszy plecak kosztuje 5 zł. Bardzo ciekawie wypada konfrontacja tych informacji z rzeczywistością.
Jestem z rodziny wielodzietnej i dopiero co skończyłam edukację. Moje młodsze rodzeństwo chodzi jeszcze do szkoły. Rodzice wypracowali sobie jedyną logiczną taktykę, aby zdołać udźwignąć szkolne wydatki – zaczynają kompletować wyprawkę szkolną w czerwcu. Przez te wszystkie lata nauczyli się również, że tańsze oznacza droższe i kupowanie kredek za 5 złotych nie ma sensu. Dlaczego? Bo za kilka tygodni będą musieli kupować nowe. Tymczasem dobre kredki (od 15 złotych wzwyż) mają szansę starczyć na cały rok szkolny. Można sobie pomyśleć, że to tylko 15 złotych. Ale jeżeli pomnożymy to razy siedem, bo tyle opakowań trzeba kupić dla mojego rodzeństwa będzie to już 105 złotych. A to tylko kredki.
Warto rozważyć również temat strojów na wf. Osobiście podejrzewam, że niektórzy nauczyciele wychowania fizycznego mają jakąś umowę z firmami odzieżowymi. Pamiętam, jak mama jeździła szukać białych skarpetek dla moich braci. Nie mogły mieć nawet logo. Musiały być białe i już. A buty koniecznie z białą podeszwą. Nie mogły to być zwykłe trampki. Przecież to wf, więc obuwie musi być sportowe.
Ludzie często myślą, że w rodzinach wielodzietnych starczy kupić jeden komplet podręczników. Nic bardziej mylnego. Ponieważ co chwilę zmienia się podstawa programowa, każde dziecko potrzebuje nowych książek. W dodatku stale wprowadzane są „udoskonalone” wersje podręczników, które od starych różnią się tylko kilkoma zdaniami - państwo dobrze wie, jak wyciągnąć pieniądze z kieszeni rodziców. Ponadto większość książek należy uzupełniać, więc nauczyciele nie mogą zgodzić się na to, by uczeń używał takich po starszym rodzeństwie.
I tak oto polityka prorodzinna okazuje się być polityką antydzieciową lub antyedukacyjną. Dziecko nie zrozumie, że jego rodziców, po wydatkach na podręczniki po prostu nie stać na wycieczkę klasową. A nawet jeżeli zrozumie i tak zostanie wyrzucone poza towarzystwo.
Państwo trąbi o darmowej edukacji, ale nie patrzy na to, że jest wiele dzieci, które gdyby nie Caritas z akcją „Tornister pełen uśmiechów” nie miałyby jak i z czego się uczyć. W końcu mamy duży deficyt i trzeba go czymś załatać. Najlepiej „darmową edukacją”.