Opinie

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Jednoosobowa działalność – obywatel drugiej kategorii

xxx xxx

  • Opublikowano: 15 września 2013, 19:57

    Aktualizacja: 15 września 2013, 20:01

  • Powiększ tekst

Obserwując debatę odnośnie praw pracowników i oczekiwań przedsiębiorców co do regulacji ich działalności, odnoszę wrażenie, że gdzieś zagubiła się olbrzymia rzesza ludzi – ludzi, którzy nie są pracownikami, ale chociaż prowadzą firmę ich celem nie jest jej rozwój, ekspansja, maksymalizacja zysków i zdobywanie nowych rynków, a zwykłe utrzymanie siebie i swojej rodziny.

Pracownicy wielkich zakładów przeszli w minioną sobotę ulicami Warszawy. Dopominali się o swoje prawa, w ostatnich latach mocno ograniczane. Ich sytuacja jest jednak o niebo lepsza od sytuacji tych, którzy nie mają szczęścia pracować na etat.

Pracownik ma zagwarantowane, że nie może na całym etacie zarabiać mniej niż wynosi aktualna stawka płacy minimalnej. Osoba prowadząca jednoosobową działalność takiej gwarancji nie ma. Zarobi tyle ile zapłacą mu klienci? Nieprawda. Zarobi tyle ile zapłacą mu klienci minus – podatek VAT, podatek dochodowy i sztywna stawka ZUS. Dwie pierwsze kwoty są procentem od jego zarobków. Ostatnia jest niezależna od dochodów. Nawet jeżeli zarobił w poprzednim miesiącu 0 złoty i tak musi zapłacić ZUS-owi 1000 zł. Państwo bardziej dba, żeby odkładał na emeryturę i opłacał koszty ewentualnego leczenia, niż o to czy będzie miał co jeść.

Pracownik gdy popadnie w długi i jego wynagrodzenie zajmie komornik, ma zagwarantowane, że minimalna kwota tego wynagrodzenia będzie jednak do niego trafiała, żeby miał za co żyć. W jednoosobowej działalności nie ma takiego luksusu. Nie tylko, że z całości zarobków trzeba spłacać długi, to jeszcze nigdy nie jest się pewnym czy nawet pomimo braku zadłużenia, nagle nasze pieniądze nie zostaną zablokowane na koncie bankowym. Zablokować je bez żadnego ostrzeżenia może urzędnik skarbowy, jeśli wydamy mu się choć trochę podejrzani. Nie będzie go interesowało, że nasze dzieci nie mają co jeść, że nie ma za co opłacić czynszu. Zablokuje nam konto, a wyjaśnienie tego czy słusznie czy nie zająć może rok czy półtora. W tym czasie jednoosobowa działalność wyląduje pod mostem.

Pracownik ma prawo a nawet obowiązek wziąć w ciągu roku określoną liczbę dni wolnych – urlop. Jednoosobowa działalność jeśli chce wziąć sobie wolne musi uzbierać wcześniej odpowiednią kwotę, za którą będzie żył w okresie niepracowania.

Pracownik ma zagwarantowane, że jeżeli praca dla niego skończy się, musi być o tym odpowiednio wcześniej poinformowany – maksymalny okres wypowiedzenia to trzy miesiące. Na dodatek jeżeli jest w wieku przedemerytalnym, praca dla niego nie może się skończyć. Jednoosobowa działalność nigdy nie może być pewna, że jutro będzie miała okazję do zarobku.

Ktoś uzna, że nie ma sensu porównywać praw pracownika i jednoosobowej działalności, bo to jest przecież pracodawca. Problem w tym, że zarobki wskazują, że jednoosobowej działalności bliżej do pracownika niż właściciela firmy. Ponadto właściciel firmy nie wykonuje całej pracy osobiście. W czasie jego urlopu firma nadal przynosi dochód, a wraz z rozwojem firmy jego dochody rosną, podobnie jak możliwości obrony przed nieprzychylnymi polskimi urzędnikami.

Ktoś powie „Niech więc jednoosobowa też się rozwija”. Problem w tym, że większość jednoosobowych wykonuje pracę, która wystarcza wprawdzie na bieżące utrzymanie siebie i rodziny, ale nie na inwestycje – w sprzęt, nieruchomości, pracowników itp. Oczekiwanie od nich, żeby się rozwijali, to jakby oczekiwanie, żeby pracownik po latach pracy na etacie w jednej firmie stał się jej właścicielem.

Jednosobowym najbliżej do rolników, którzy też nigdy nie mogą być pewni swoich zarobków i którzy często także pracują tylko na utrzymanie siebie i swojej rodziny. Problem w tym, że jednoosobowi nie mogą liczyć na dopłaty z UE, nie mają też swojego PSL-u, który broniłby ich przed ZUS-em.

Funkcjonuje więc w Polsce coraz więcej tych jednoosobowych obywateli drugiej kategorii, bez praw pracowników i bez szans rozwojowych i profitów przynależnych przedsiębiorcom prowadzących normalne firmy. Jednoosobowi stoczniowcy ze stoczni Cristal, jednoosobowi kierowcy z Pekaesu, jednoosobowi dziennikarze. Państwo traktuje ich jak właścicieli wielomilionowych fortun, związki zawodowe jako potencjalnych pracodawców krwiopijców. Ciekawe kiedy oni ruszą na Warszawę?

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych