Opinie

Niemiecka flaga / autor: Pixabay.com
Niemiecka flaga / autor: Pixabay.com

Zawiła niemiecka polityka energetyczna

Adrian Reszczyński

Adrian Reszczyński

Absolwent SGGW, zainteresowany szeroko pojętą ekonomią i gospodarką, autor bloga Las Mgieł. Związany ze środowiskami wolnościowymi i narodowymi. W czasie wolnym pasjonat literatury fantasy, kalisteniki oraz gier komputerowych.

  • Opublikowano: 2 stycznia 2020, 07:02

    Aktualizacja: 2 stycznia 2020, 12:07

  • Powiększ tekst

Ostatnie działania naszego zachodniego sąsiada wzbudzają nierzadko zdumienie, by nie powiedzieć kontrowersje.

Budowa Nord Stream 2, zamykanie elektrowni atomowych a przy tym jednoczesne pouczanie świata o konieczności zmiany swojej polityki energetycznej – kontrowersja goni kontrowersję.

Angela Merkel w swojej noworocznej wiadomości zapewniła, że uczyni wszystko, by jej rząd uczynił Niemcy bardziej ekologicznymi. Jej zdaniem liderzy światowi powinni uczynić wszystko, co tylko w ich mocy, by zmienić światową politykę energetyczną. Ocieplanie się Ziemi jest faktem. Jest zagrożeniem. Zarówno to, jak i wszelkie inny kryzysy wynikające z globalnego ocieplenia są spowodowane przez ludzkość – przekazała kanclerz Niemiec.

Jednymi z działań niemieckiego rządu mają być wprowadzenie podatku węglowego między innymi na transport czy systemy grzewcze oraz wspieranie odnawialnych źródeł energii. Angela Merkel na razie nie podała żadnych szczegółów, wiadomym jest jednak, że jednym z priorytetów rządu niemieckiego na rok 2020 będzie restrukturyzacja sektora energetycznego i transportu.

Państwo niemieckie czuje się także na tyle pewnie w kwestii energetyki, że nie ma skrupułów pouczać innych państw. Starcia na linii Berlin-Waszyngton nie są obecnie rzadkością, zwłaszcza od czasu gdy Trump zdecydował wycofać się z pakietu klimatycznego. Wiele osób z pewnością doskonale pamięta także, jak niemieccy specjaliści pouczali Polskę w sprawie prowadzenia polityki energetycznej.

Wszystkie te deklaracje i działania trudno jednak brać na poważnie w obliczu innych akcji niemieckiego rządu. W niektórych przypadkach można wręcz śmiało mówić o niemieckiej hipokryzji.

Po pierwsze, niemieckie plany rezygnacji z dwutlenku węgla w obliczu wygaszania elektrowni jądrowych stają się całkowicie nierealne. Obecny projekt zakłada, że do 2040 roku Niemcy będą jeszcze w dużej mierze polegać na elektrowniach węglowych. Zdaje się jednak być nierealne, by nagle po 2040 udało się zrekompensować w jakichś sposób niedobory energetyczne przy jednoczesnej rezygnacji z elektrowni jądrowych. Projekt zakłada, że w 2040 roku w Niemczech z węgla wytwarzać będzie się wciąż ogromne ilości energii – aż 147 891 GWh. Dla porównania, w Polsce wszystkie elektrownie węglowe wytworzyły 131 000 GWh w 2016 roku.

Przewidywana przez ekspertów data na wygaszenie elektrowni węglowych w Niemczech to rok 2050 – a i to, biorąc pod uwagę obecne opóźnienia, jest wyliczeniem pozytywnym. Już teraz Niemcy są największym producentem dwutlenku węgla w Unii Europejskiej. W przeliczeniu na mieszkańca, Niemcy emitowały w 2016 roku więcej niż chociażby Polska. Szumne zapowiedzi o zielonej energii można więc obecnie włożyć między bajki. Kolejnym zastanawiającym działaniem niemieckiego rządu jest twarde trzymanie się budowy Nord Stream 2. Mimo amerykańskich sankcji i głosów sprzeciwu, Niemcy wraz z Rosją wydają się nieubłagane. Pomijając wcześniejsze słowa o „unijnej solidarności” niemieckich polityków, warto również zwrócić uwagę na całą inwestycję z punktu widzenia ochrony środowiska.

Budowa gazociągu jest przedsięwzięciem drogim i wymagającym dużych nakładów energetycznych. Jednak dla zapewnienia sobie niezależności energetycznej względem Polski, Niemcy są widocznie gotowe ponieść wysokie koszty. Państwo to także nie uwzględnia faktu, że budowa gazociągu jest obarczona dużym ryzykiem ekologicznym. Niszczenie naturalnego środowiska, miejscowe skażenie podczas prac czy znaczne ryzyko przecieków – na wszystkie te argumenty rząd niemiecki zdaje się nie zwracać żadnej uwagi.

Ciekawa jest także zapowiedź Angeli Merkel o spotkaniach z afrykańskimi oraz chińskimi liderami politycznymi. Rzekomo mają one dotyczyć nowej polityki klimatycznej. Sam w sobie pomysł jest znakomity, bowiem zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych bez wciągnięcia w to Państwa Środka wydaje się skazane na porażkę. Wcześniej jednak kanclerz Niemiec nie wykazywała żadnego zainteresowania tym, by w politykę klimatyczną Unii Europejskiej wciągnąć także Chiny. Obecne deklaracje zawierają zdecydowanie zbyt dużo ogólników, a za mało szczegółów, by cokolwiek móc o nich powiedzieć.

Oczywiście emisja gazów cieplarnianych oraz smog są poważnymi problemami współczesnego świata. Niemcy powinni jednak najpierw zastanowić się nad całością swojej polityki energetycznej, zanim skupią swoją uwagę na innych państwach. W tym i na Polsce.

Źródła: Huffpost Clean Energy Wire

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.