Opinie

Fot.Csongor/sxc.hu
Fot.Csongor/sxc.hu

Od operetki do Youtube’a

Gazeta Finansowa

Gazeta Finansowa

„Gazeta Finansowa” jest pismem ekonomicznym. Jednak ekonomię i jej praktyczny gospodarzy wymiar pojmuje jako przestrzeń humanistyczną, obszar wpisany w całokształt życia społecznego. Przyświeca jej pogląd, że podmiotem gospodarki – kreującym wszystkie procesy ekonomiczne – jest człowiek. Chce opisywać życie gospodarcze w kontekście szerokich wachlarzy społecznych, politycznych, kulturowych i etycznych.

  • Opublikowano: 13 października 2013, 17:43

    Aktualizacja: 13 października 2013, 17:45

  • 0
  • Powiększ tekst

Byłoby jednak daleko idącym uproszczeniem powiedzieć, że ci liderzy rankingów najbogatszych ludzi świata doszli do wszystkiego sami. Raczej należałoby nazwać ich najbardziej przedsiębiorczymi ludźmi wśród milionów pracujących w – nieznanych jeszcze 100 lat temu – przemysłach kreatywnych. Ich początki wiążą się z narodzinami kultury masowej.

Narodziny przemysłów kulturalnych

Termin przemysły kulturalne został po raz pierwszy użyty przez przedstawicieli szkoły frankfurckiej – Theodora Adorno i Maxa Horkheimera – w latach 40. XX wieku. Ich artykuł „Über Jazz” nie tyle koncentrował się na jazzie jako gatunku muzycznym, lecz przede wszystkim poddawał krytyce kulturę masową. Obydwaj panowie wychodzili z założenia, że ówczesny stan rzeczy – postępujący rozwój przemysłu rozrywkowego – zagraża elitarnej kulturze. W ich mniemaniu produkcja dóbr kultury na masową skalę (reprodukcje, nagrania dostępne w wielu kopiach itd.) niczym nie różni się od wytwarzania ubrań czy narzędzi, a więc działalności komercyjnej, której celem jest czerpanie korzyści finansowych. Twierdzili, że sposoby produkcji w przemysłach kultury są tak samo optymalizowane, jak w innych branżach, zaś społeczną rolą kultury nie powinno być wytwarzanie zysku. Powinna ona być elitarna. Wbrew nadziejom Adorno i Horkheimera zainteresowanie przemysłami kultury z czasem rosło. Działo się to niezależnie od dyskusji toczonych w kręgach akademickich. Ludzie pasjonowali się literaturą, śledzili z uwagą audycje radiowe i telewizyjne. Przyczyniała się do tego nie tylko reklama, lecz pośrednio także instytucje państwowe, które poprzez powszechną edukację rozbudzały potrzeby kulturalne społeczeństwa.

Naukowo na temat ekonomii kultury

Ekonomiści poczuwający się do schedy po Adamie Smithie przez wiele lat nie odnotowywali istnienia przemysłów kultury. Temat wydawał się tak mało istotny, że w poważnych publikacjach nie było na niego miejsca. Pokutowała obiegowa opinia, że na sztuce nie da się zarobić. Stosunek ekonomistów do kultury zmieniła książka Williama Baumola i Williama Bowena „Performing Arts: The Economic Dilemma”, która ukazała się w 1966 r. Jej autorzy wykonali tytaniczną pracę – przeanalizowali dane dotyczące funkcjonowania kilkuset instytucji kultury. Skupili się na teatrach. Zbadali budżety stu spektakli. Zebrali 150 tysięcy ankiet wśród widzów. Rezultatem prac były nie tylko pogłębiona analiza ekonomiczna funkcjonowania teatru, lecz także odkrycie paradoksu zwanego efektem Baumola lub chorobą kosztów.

Efekt Baumola podważa tezę klasycznej ekonomii, że poziom dochodów jest warunkowany wyłącznie przez produktywność danej branży. Jak zauważył Baumol, ten sam dyrektor teatru, zatrudniając tych samych aktorów, wystawiając podobne przedstawienia dla tej samej liczby widzów musi co pewien czas podnosić pensje swoim pracownikom. Konieczność ta wynika z podnoszenia się efektywności innych branż i towarzyszącemu jej wzrostowi płac.

Gdyby pensje aktorów zostały zamrożone, to w kolejnych latach byłyby z punktu widzenia aktorów coraz mniej atrakcyjne ze względu na inne możliwości zarobkowania. Tak więc, choć produktywność teatru pozostaje niezmieniona, pensje muszą rosnąć. W podobnej sytuacji znajdują się inne przedsiębiorstwa, w których z różnych względów nie da się zwiększyć wydajności pracy.

Kultura i technika w internecie

Wzrost roli kultury do pewnego stopnia wynika z przejścia od wartości materialistycznych do postmaterialistycznych. Nieco upraszczając – gdy ludzie nie są głodni i mają się w co ubrać, zaczynają interesować się sztuką i przykładać dużą wagę do stylu życia. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że przemysły kreatywne zmieniły się od końca XIX wieku tylko pod względem wielkości. W XX wieku dokonała się rewolucja informacyjna, która stworzyła nowe potrzeby i wykreowała nieznane wcześniej rynki. Dziś obieg informacji zarówno prywatnych, jak i dotyczących życia publicznego odbywa się dzięki wykorzystaniu zaawansowanych technologii – radia, telewizji, telefonów komórkowych oraz internetu. Ma to duże znaczenie dla gospodarki. Jak piszą autorzy raportu „Cyfrowa przyszłość kreatywnej Polski.

Ekonomiczny wpływ internetu na sektor kreatywny w Polsce i Europie”, opublikowanego w 2013 r. przez Booz & Company: „zdecydowana większość wzrostu gospodarczego generowanego przez branże kreatywne ma swoje źródło w przestrzeni cyfrowej”. Specyfika internetu polega na tym, że jest to ogólnodostępna multimedialna przestrzeń komunikacji, w której równolegle zajmujemy się sprawami prywatnymi i zawodowymi. Ma to dwojakie skutki. Z jednej strony szerokie grono ludzi potrzebuje narzędzi, które umożliwiłyby amatorskie tworzenie materiałów multimedialnych. Z drugiej strony działalność amatorska staje się okazją do nauki. Twórcy-amatorzy są wyczuleni na walory estetyczne i funkcjonalność portali internetowych. Oferta komercyjna, żeby przyciągnąć uwagę klienta, musi być zaprezentowana w bardzo atrakcyjny sposób, co często staje się możliwe dzięki nowym technologiom. Najlepsze pomysły szybko zyskują popularność. I koło się zamyka. W efekcie w internecie kultura, technika i biznes wzajemnie się napędzają. Ich umiejętne połączenie jest kluczem do sukcesu.

Liczenie przemysłów kreatywnych

W latach 70. XX wieku ekonomia kultury przeżyła rozkwit. I choć ta młoda subdyscyplina nigdy nie stała się wśród ekonomistów modną, to wypracowała swoją autonomiczną pozycję. Następnym kamieniem milowym na drodze rozumienia związków między kulturą a ekonomią było zdefiniowanie przemysłów kreatywnych, których jądrem są przemysły kultury. W 1997 r. brytyjskie Ministerstwo Kultury, Mediów i Sportu powołało Grupę Specjalną ds. Przemysłów Kreatywnych. Eksperci wchodzący w jej skład zaproponowali wyodrębnienie branży zwanej przemysłami kreatywnymi, do której oprócz tradycyjnych przemysłów kultury zaliczyli dziedziny, takie jak design, reklama i architektura. Wychodząc od tej definicji, ustalili, że pod koniec lat 90. XX wieku przemysły kreatywne odpowiadały za 4 proc. brytyjskiego PKB. Uświadomiło to społeczeństwu brytyjskiemu, że sektor kultury nie jest tylko konsumentem środków publicznych, lecz także ważnym elementem gospodarki.

Na poziomie europejskim przełomowy był raport „The Economy of Culture in Europe” belgijskiego instytutu badawczo-rozwojowego KEA European Affairs, który ukazał się w 2006 r. Wyniki raportu pokazały kulturę w zupełnie nowym świetle – okazało się bowiem, że sektor kultury i kreatywny były odpowiedzialne za wytworzenie 2,6 proc. PKB w Unii Europejskiej w 2003 r., jednocześnie dając zatrudnienie 5,8 milionom ludzi, co stanowi 3,1 proc. ogólnego zatrudnienia w Unii Europejskiej (EU25). To są duże liczby! Dla porównania przemysł żywnościowy, napojów oraz tytoniowy dał łącznie 1,9 proc. PKB. Istotny jest również fakt, że podczas gdy ogólne zatrudnienie w UE w latach 2003–2004 spadało, sektor kultury i przemysłów kreatywnych odnotował przyrost w wysokości 1,9 proc. W kontekście zatrudnienia istotne są również inne dane, okazuje się, że w sektorze kultury 46,8 proc. pracowników posiada co najmniej wykształcenie wyższe, a w przypadku ogółu zatrudnionych wskaźnik ten wynosi 25,7 proc.

Tomasz Kukołowicz  jest specjalistą ds. badań w Narodowym Centrum Kultury
Aleksander Pałasiński pracuje jako p.o. kierownika działu ds. badań w Narodowym Centrum Kultury

Źródło: Gazeta Finansowa

Powiązane tematy

Komentarze