W notowaniach USD znów powtórka z rozrywki
Reserve Bank of Australia (RBA) zrobił, co mógł, chociaż było to mniej, niż się tego spodziewano. W opublikowanym w nocy protokole z posiedzenia komitetu ds. polityki pieniężnej powtórzono w większości to, co już wiedzieliśmy - że bank centralny wolałby, aby waluta była słabsza.
Gdy jej kurs w relacji do „zielonego" sięga nieba powyżej poziomu 0,9400, mieszkańcy kraju na antypodach zaczynają się bać. Poza tym usłyszeliśmy zwykłą retorykę – niższe ceny surowców i kulejące ożywienie; nic szczególnie nowego. Początkowo rynek zareagował sprzedając AUD/USD, co faktycznie obniżyło notowania AUD i spowodowało wyczyszczenie zleceń stop. Potem jednak kurs ustabilizował się w okolicach, gdzie znajdowały się (i nadal znajdują) oferty kupna ze strony graczy państwowych – w okolicach 0,9330/40, przy czym minimum odnotowane w nocy to 0,9339.
W innych rejonach noc była przeważnie spokojna, jeśli chodzi o wiadomości, które by wywołały poruszenie na rynku. W godzinach porannych znów mieliśmy powtórkę z rozrywki w notowaniach USD – najpierw pojawili się kupujący (chociaż tylko na chwilę), a potem mieli powrócić sprzedający, gdy Stany Zjednoczone rozpoczęły pracę. Po mieszanych wynikach indeksu ZEW na EUR/USD próbowano jeszcze raz przetestować szczyty odnotowane w nocy, co się jednak nie powiodło, gdyż wynik w komponencie oczekiwań był dużo gorszy, niż w przypadku bieżącego klimatu gospodarczego. Cóż, oczywiście jeśli wierzycie w takie rzeczy.
Dla odmiany dynamika inflacji w Wielkiej Brytanii okazała się gorsza od oczekiwań, wywołując popłoch w kontekście stopy procentowej Bank of England (BoE) i nieuchronności podwyżki. Obraz sytuacji jest dla BoE teraz ciekawy, choć może nieco zagadkowy – rząd może naciskać, by bank użył dość tępego narzędzia (polityki pieniężnej) i nieco schłodził brytyjski (czyli oczywiście londyński) rynek nieruchomości. Zobaczymy, jakie połączenie narzędzi, polityki i moralnej perswazji zastosuje BoE – uzbrojony niedawno w nowe uprawnienia makroostrożnościowe – by powstrzymać tę wzbierającą falę wyższej realnej inflacji, mniejszego wzrostu wynagrodzeń (czy też ich stagnacji) i wzrostu cen domów.
Szef Bank of England Mark Carney to przebiegły stary lis i w odróżnieniu od prezes amerykańskiej Rezerwy Federalnej Janet Yellen przy jej pierwszym wystąpieniu, w jego wydaniu wzmianka o wcześniejszym niż przewidywany przez rynek terminie podwyżki stóp nie był jedynie pomyłką. Śmiem twierdzić, że chodziło raczej o pewien zastrzyk zmienności i wchłonięcie dodatkowej płynności znajdującej się w systemie. Pomimo groźby ogłoszenia przez Szkocję niepodległości, Bank of England i obecny rząd brytyjski są świadomi tego, że w przyszłym roku przypadają wybory powszechne i ostatnią rzeczą, jakiej można chcieć, to rozdrażnienie elektoratu.
Po południu poznaliśmy bazowy wskaźnik CPI dla Stanów Zjednoczonych, a także liczbę pozwoleń na budowę i rozpoczętych budów domów. Nadal jestem uprzedzony do amerykańskich danych, dlatego też przewidywałem, że pozostanie mi tylko pytać: "Jaka inflacja?"
Na rynku wciąż jest dość spokojnie, moi drodzy. W międzyczasie planowałbym grę na przekór zwyżkom w EUR/AUD (mylę się powyżej ok. 1,4630), czekając aż zawitamy w okolice 1,4330/50. Na GBP/USD kupujcie przy gwałtownych spadkach jeszcze przez tydzień czy dwa, dopóki nie wyczerpiemy sił na szczytach i nie wyczyścimy zleceń tych, którzy uważają się za mądrzejszych. Trzymałbym się z dala od bezpośrednich transakcji na EUR/USD – wolałbym już raczej włożyć sobie kawałek spalonego drewna w oczy.
Kaski włóż! I powodzenia!
Ken Vossler, Saxo Bank