Chiny bez emocji, inwestorzy czekają na USA
Dzisiejsze dane nt. chińskiego PKB nie wywołały dużych emocji na rynkach finansowych. Kolejne impulsy pojawią się po południu, gdy zostanie opublikowana seria raportów makroekonomicznych z amerykańskiej gospodarki.
W pierwszych trzech miesiącach br. roczna dynamika Produktu Krajowego Brutto (PKB) Chin wyhamowała do 6,7% z poziomu 6,8% kwartał wcześniej. Był to wynik zgodny z rynkowymi oczekiwaniami. Oczekiwaniami, które zakładają powolne wyhamowywanie wzrostu gospodarczego. Nikt nie ma bowiem wątpliwości, że tamtejsza gospodarka znajduje się na równi pochyłej. Równocześnie jednak wciąż jeszcze daleko jej do kryzysu. I dobrze, bo z uwagi na znaczenie Chin, taki kryzys musiałby się przerodzić w kryzys globalny.
Razem z raportem o PKB zostały opublikowane najnowsze dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej w Państwie Środka. W marcu ta pierwsza zanotowała wzrost o 6,8% R/R (prognoza: 5,9% R/R), a druga 10,5% R/R (prognoza: 10,4% R/R). Wyniki te wzmacniają przeświadczenie, że póki co kryzys to odległa perspektywa. Nie oznacza to jednak, że obawy przed nim nie zmrożą rynków za jakiś czas. Te bowiem pojawiają się dość regularnie w odstępach półrocznych. Ostatnia ich odsłona miała miejsce na początku roku. Poprzednia w wakacje roku 2015 roku.
Chińskie dane nie wywołały większych emocji na rynkach finansowych. Owszem lekko wsparły nastroje, a na rynku walutowym wsparły notowania powiązanych gospodarczo z Chinami walut m.in. Australii i Nowej Zelandii, ale zmiany nie były duże.
Praktycznie wcale na opisywane dane nie zareagował kurs EUR/USD. O godzinie 11:05 para ta testowała poziom 1,1260 dolara, konsolidując się po trzech dniach spadków. Ta stabilizacja notowań może trwać aż do godziny 14:30, gdy pojawią się pierwsze liczące się impulsy makroekonomiczne. Będzie to publikacja kwietniowej wartości indeksu NY Empire State. Oczekuje się jego wzrostu do 2,2 pkt z poziomu 0,6 pkt. Nie jest wykluczone, że wynik będzie lepszy od oczekiwań. Kolejne dane z USA napłyną w kolejnych godzinach. Inwestorzy poznają jeszcze m.in. marcowe wyniki produkcji przemysłowej (prognoza: 0,0% M/M) i kwietniowy indeks Uniwersytetu Michigan (prognoza: 91,9 pkt.).
Sytuacja na wykresie dziennym pary EUR/USD sugeruje, że obecnie utrzymuje się zwiększone ryzyko kontynuacji spadków. Tak należy interpretować ostatnie wybicie dołem z konsolidacji wokół poziomu 1,14 oraz jednoczesne wybicie dołem z rysowanego od początku marca kanału wzrostowego. Pierwszym celem dla strony podażowej jest wsparcie na 1,1144 dolara, jakie tworzy lokalne minimum z drugiej połowy marca. W przypadku gdyby zostało ono przełamane, co jednak nie będzie już takie proste, to euro może potanieć nawet do 1,0980 dolara.
W piątek niewiele dzieje się też na złotym. Po trzech dniach jego osłabienia do euro i dolara, dziś polska waluta nieznacznie zyskuje na wartości. Zyskuje też do szwajcarskiego franka, ale traci do brytyjskiego funta. Podobnie jak w przypadku EUR/USD, wzrostu zmienności można oczekiwać dopiero po południu, przy okazji publikowanych wówczas danych z USA.
Sytuacja na wykresach polskich par wskazuje, że po długim okresie ich mocnego spadku, teraz mamy do czynienia z odbiciem w górę. Siła i czas trwania tego odbicia będzie zależała od nastrojów na rynkach globalnych, ale też od licznie publikowanych w przyszłym tygodniu danych z rodzimej gospodarki, jak również od ogólnego sentymentu do złotego, na co wpływ będzie miała sytuacja polityczna w kraju.