Wielka Brytania: Lepiej nie będzie
Trzęsienie ziemi, jakie spowodowało głosowanie 23 czerwca, dało się we znaki praktycznie wszystkim rynkom, od surowców po akcje i waluty. Oczywiście, najmocniej Brexit uderzył (i jeszcze uderzy) w Brytyjczyków, ale szczerze mówiąc, Londyn najlepsze czasy i tak miał już za sobą, a referendum tylko przyspieszyło to, co się miało wydarzyć, czyli spowolnienie gospodarcze w United Kingdom.
Ciekawe, jakie Mark Carney, prezes Bank of England, znalazł na to lekarstwo. Inwestorzy są prawie przekonani, że w czwartek BoE obniży stopy procentowe, może dorzuci coś jeszcze. Z pewnością nie wytoczy wszystkich armat, bo niepewność co do skutków Brexitu ciągle istnieje. Ostatnie dane pokazują, że gospodarka Wielkiej Brytanii zwalnia, ale jak bardzo i w jakim tempie, tego jeszcze do końca nie wiadomo. Jutro zobaczymy, co o tym myśli BoE, co powie Carney i jakie diagnozy znajdą się w kwartalnym raporcie o inflacji [Quarterly Inflation Report]. Szeling jest niespokojny, co świadczy o tym, że w czwartkowych decyzjach BoE drzemie duży potencjał do jego solidnego wzrostu lub mocnego spadku.
Deklaracje Marka Carney’a będą miały duże znaczenie nie tylko dla funta. Uważnie będzie ich słuchało kilka stolic europejskich, bo Brytyjczycy to ważny partner handlowy. Całkiem możliwe, że ostatnie gorsze wyniki PMI polskiego sektora przemysłowego to efekt spowolnienia gospodarczego w UK. Wielka Brytania to duży rynek zbytu dla polskich towarów.
Oczywiście, Carney nie ma czarodziejskiej różdżki i w pojedynkę nie rozwiąże wszystkich problemów. Do BoE powinien dołączyć się rząd, ale kiedy to zrobi? Na razie Downing Street nie chce się spieszyć; Philip Hammond, minister finansów, uważa, że z nową polityką fiskalną nie ma potrzeby ruszać przed jesienią. Rząd czeka na większy pakiet danych o gospodarce, ale czy to dobry pomysł, skoro już teraz wiadomo, że lepiej raczej nie będzie?