Rynek walutowy żyje polityką
Patrząc na obecną sytuację polityczną przez pryzmat rynku walutowego, należy uczciwie powiedzieć, że strefa euro może znajdować się na skraju przepaści. Rynek walutowy żyje obecnie doniesieniami z dwóch frontów, jednym z nich jest polityka Donalda Trumpa, drugim sytuacja polityczna w Europie.
EUR drugi dzień z rzędu jest dynamicznie wyprzedawane, największe spadki widać było w kontrze do JPY, który ma status bezpiecznej przystani. EUR traciło również w stosunku do USD (dziś EURUSD spada już o -0.8%), a także CHF. Czy to koniec spadków? Prawdopodobnie nie. Jeśli partie antyunijne będą dalej umacniać się w sondażach, możemy obserwować zaledwie początek potężnej zawieruchy na rynkach. Wszystko jeszcze przed nami, pierwszym kluczowym wydarzeniem będą wybory w Holandii (odbędą się w marcu). Liderem w ostatnich sondażach jest antyunijna partia Wolności (PVV), której przewodzi Geert Wilders. Przy jej wygranej niewykluczone jest dążenie do opuszczenia strefy euro, bądź Unii Europejskiej.
Jednak obecna przewaga w sondażach nie jest na tyle duża, by PVV mogła rządzić samodzielnie, a premier obecnie rządzącej VVD (Partia Ludowa) Mark Rutte powiedział, że szanse na współpracę z Partią Wolności są zerowe. Holandia to dopiero początek, o wiele ważniejsze będą wybory prezydenckie we Francji, które odbędą się w kwietniu. Bardzo duże szanse na zwycięstwo ma Marine Le Pen, która jest liderem Frontu Narodowego. Le Pen zapowiedziała oficjalnie przeprowadzenie referendum o opuszczeniu UE i odrzucenie wspólnej waluty. Gdyby tego było mało, we wrześniu czekają nas wybory parlamentarne w Niemczech. Według ostatniego sondażu INSA, partia SPD wyprzedziła w sondażach partię CDU kandydującej po raz czwarty kanclerz Angeli Merkel.
Ciekawie jest także w przypadku bardziej egzotycznych rynków. Poznaliśmy dane o rezerwach walutowych z Chin, które w styczniu spadły poniżej psychologicznej bariery 3bln $. Tym samym widać w dalszym ciągu dużą skalę interwencji ze strony Banku Chin, który próbuje ograniczyć odpływ kapitału. Jest to coraz trudniejsze przy mocniejszym USD i rosnących rentownościach, zwłaszcza amerykańskich obligacji. W zeszłym roku zmagania Chin z odpływem kapitału wpływały na ogromną awersję do ryzyka, jednak rynki nieco bagatelizują problemy Chin przy skomplikowanej sytuacji w USA oraz Europie. W nocy ciekawie było w Australii i Nowej Zelandii. Bank Rezerwy Australii pozostawił stopy na niezmienionym poziomie, zawarł jednak kilka optymistycznych komentarzy w swoim komunikacie. Najmocniejszy o poranku był dolar nowozelandzki, który wystrzelił w górę dzięki wyższym oczekiwaniom inflacyjnym.
Złoty pozostaje mocny, cześć rynku oczekuje, że Polska będzie głównym beneficjentem globalnej reflacji, a spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego będzie przejściowe. Dziś zaczyna się dwudniowe posiedzenie NBP, konsensus zakłada brak zmian stóp, jednak niewykluczone, że złoty pozostanie mocny przy jastrzębich komentarzach ze strony banku centralnego. Cały czas utrzymują się czynniki ryzyka związane ze słabszym środowiskiem inwestycyjnym oraz zamieszaniem politycznym w Europie. EUR traci względem PLN -0.37% (4.28), USD umacnia się do PLN o 0.41% (4.012), CHF traci do PLN -0.45% (4.016), a GBP jest słabszy wobec złotego o -0.4% (4.963).