Analizy

Małe emisje publiczne idą na rekord

źródło: Emil Szweda, Obligacje.pl

  • Opublikowano: 31 marca 2017, 16:51

  • Powiększ tekst

W I kwartale udział tzw. małych emisji publicznych w publicznych emisjach obligacji ogółem sięgnął 19 proc. W całym 2016 r. było to 4,4 proc.

O szybko rosnącej popularności małych publicznych emisji obligacji świadczą też inne cyfry. W tym roku ich wartość sięgnęła 59 mln zł, podczas gdy w całym 2016 r. było to bez mała 70 mln zł. Prawdopodobnie już w kwietniu wynik całego ubiegłego roku zostanie pobity. Pod względem liczby przeprowadzonych emisji ubiegłoroczny wynik (dziewięć) został już wyrównany. Jak do tej pory każda z nich – podobnie jak w ubiegłym roku – przeprowadzana była przez innego emitenta.

W tym samym czasie emisji publicznych przeprowadzanych na podstawie prospektu emisyjnego było pięć, a emitentów trzech, wcześniej zresztą świetnie znanych inwestorom. W przypadku małych emisji obligacje żadnego z emitentów nie są aktualnie notowane na Catalyst (dwóch z nich było na rynku obecnych jakiś czas temu) – zatem to mniejsi emitenci zapewniają inwestorom tak pożądaną różnorodność i możliwość dywersyfikacji portfeli.

Truizmem byłoby stwierdzenie, że mali emitenci przynoszą ze sobą także wyższe ryzyko. Informuje o tym wysokość oprocentowania, w wielu wypadkach i tak sprawiające wrażenie jakby ustalono je „na oko”, bez dokonywania porównań z większymi emitentami. Byłoby to zresztą trudne, wiele z mniejszych firm nie ma odpowiedników wśród tych, których emisje sięgają zwykle kilkudziesięciu milionów złotych. Nawet Kancelaria Statima, która rozpoczęła przyjmowanie zapisów w ostatnich dniach, choć zaliczana jest do licznie reprezentowanej na Catalyst branży windykacyjnej, wymyka się prostym porównaniom ze względu na niecodzienny charakter ubiegłorocznych przychodów i zysków oraz z uwagi na niszową działalność (egzekwuje należności od amatorów jazdy na gapę).

Ale też i sama grupa emitentów, którzy zdecydowali się dotąd na przeprowadzenie emisji publicznych, jest mocno zróżnicowana. Inaczej oceniany będzie Ronson czy Vantage Development (zeszłoroczne emisje), a inaczej np. Columbus Energy (zakończył ofertę w tych dniach pozyskując 4,3 mln zł od 172 inwestorów).

Dlatego nie można jednoznacznie stwierdzić, że małe emisje publiczne zawsze stwarzają większe ryzyko inwestycyjne, choć najczęściej tak właśnie będzie. Gdy na taki krok decydują się spółki publiczne, raporty finansowe sporządzane są zgodnie z zasadami MSSR, firma audytorska ma swoją renomę, a zarządy reputację. Przy mniejszych firmach jakość sprawozdań jest niższa, zagadek do odgadnięcia więcej, a przejrzystość bywa pozorna.

Nie jest to może ten rodzaj ryzyka, który dzieli spółki z głównego parkietu giełdy od spółek z New Connect, z najgorszych lat małej giełdy, ale w dniach przeprowadzania zapisów w ramach małych emisji takie firmy jak Kerdos czy LZMO też na papierze prezentowały się nie najgorzej, a Biomax i Marka sporo obiecywały, lecz kto uległ pokusie sięgnięcia po nieprzeciętny zwrot w tych przypadkach, zapewne żałuje tego do dziś. Więcej jest na szczęście emisji zakończonych happy endem, lecz nie każdy drobny inwestor będzie potrafił wychwycić różnice między dobrze wycenionym 8 proc. odsetek a nerwów.

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych