Schaeuble chce, Draghi nie
Rzut oka na główną parę
Wolfgang Schaeuble, minister finansów Niemiec, stwierdził wczoraj, że zbyt niska stopa procentowa EBC jest problemem dla Niemiec. Angela Merkel wprost ogłosiła, że euro jest zbyt słabe – i zaraz po tym się umocniło, dzięki czemu wykres wczoraj i przedwczoraj przebijał 1,1260. Skądiną wiadomo też, że np. Jens Weidmann, szef Bundesbanku, jest nastawiony krytycznie wobec ultra-luźnej polityki EBC.
Ale Mario Draghi, szef Banku, nie daje za wygraną. Dziś w Madrycie zapewnił, że na razie nie ma powodów, by zmieniać politykę monetarną, nie ma też zagrożenia bańką kredytową, a inflacja wcale nie przybiera wysokich poziomów itd., choć oczywiście zagrał też drugą ręką, potwierdzając, że sytuacja makroekonomiczna się poprawia.
Ogólnie jednak wystąpienie odebrano jako gołębie. Schodziliśmy do 1,1170. Ale zaraz, zaraz... Po pierwsze, takie poziomy notowano już wczoraj. Po drugie: spójrzmy na linie wyznaczające trendy. Minima z 3 stycznia, 2 marca i 10-11 kwietnia dają nam linię wzrostową, która obecnie jest poniżej 1,07 – hen, daleko. Minima z 10-11 kwietnia i 11 maja to druga linia, obecnie przy 1,0930. Wczorajsze i dzisiejsze wzmocnienie euro nie tylko, że nijak nie zbliżyło się w poważny sposób do owych linii, ale nie atakowało nawet rejonu 1,1120. Równie dobrze może być tak, że za kilka dni wypowiedzą się Schaeuble czy Weidmann – i znów usłyszymy, że EBC powinien zacieśniać politykę, że specjalne środki spełniły swoją rolę itd. A pamiętajmy przy tym, że w szerokim sensie czy też w długim horyzoncie, mierząc od lutego 2015, wykres jest w konsolidacji od ok. 1,04 do ok. 1,15 – 1,17. Zostało więc jeszcze trochę miejsca "do zrobienia".
Dzisiejsze dane makro nie wstrząsnęły rynkiem i nie było ich dużo. Jutro poznamy m.in. dynamikę PKB Wielkiej Brytanii, to oczywiście temat "pod funta". W piątek mamy w programie PKB Stanów Zjednoczonych za I kwartał. A jeszcze dziś poznamy – o godzinie 20:00 – zapiski z posiedzenia FOMC. Zobaczymy, ile będzie w nich ostrości, tj. przekonania, że trzeba podnieść stopy w czerwcu, a później przynajmniej raz jeszcze.
Nasz orzeł
Euro-złoty schodzi poniżej 4,18 – ba, na niektórych platformach wyświetlano i 4,1740. Złoty nie ma się źle, aczkolwiek generalny trend, ciągnący się od pół roku i umacniający naszego orła – zdaje się powoli hamować, albo i dogasać. Nie jest to przesądzone, ale jeżeli eurodolar znów zacznie rosnąć (ku 1,15 – 1,17, jak to sugerowaliśmy...), to będzie to oznaczać wzmacnianie się euro – tzn. być może i do złotego. Parę dni temu odbiliśmy się od 4,15, potem wartość ta nie była już testowana.
USD/PLN ostatnio trochę się skorygował, teraz wrócił na poziomy korzystniejsze dla złotego, nawet do 3,73. Na podstawie ostatnich dni trzeba jednak myśleć o wsparciu 3,7220. Tutaj złoty ma większe pole do popisu niż na euro-złotym, przy założeniu oczywiście, że eurodolar urośnie. Co więcej, mówimy o długoterminowej perspektywie, nie o lokalnych, nawet szerokich, korektach.
Dynamika PKB Polski na ten rok ma wynieść 3,9 proc., za rok 4,1 proc. - tak zakładają analitycy PKO BP. A dziś poznaliśmy wskaźniki koniunktury konsumenckiej – bieżący i wyprzedzający. Pierwszy wzrósł z -0,8 pkt do 3,1 pkt. Drugi – z -3,1 pkt do 0,6 pkt.