Tydzień eurodolarowych szczytów
Zmagania na głównej parze i nie tylko
W tym tygodniu eurodolar wyraźnie przebił poziom 1,17 na wykresie. Przypomnijmy – po raz kolejny, niech więc stali czytelnicy nam to wybaczą – że niemal od początku roku 2015 wykres eurodolara poruszał się w szerokiej konsolidacji. Dolne ograniczenia lokowały się w pobliżu 1,04 lub nawet niżej, rolę górnych pełnił rejon 1,15 – 1,17. W gruncie rzeczy ujęcie w świecach tygodniowych sugeruje nawet obszar 1,1450 – 1,15, jeżeli pominąć chwilowe szczyty, jak np. 1,1615 z samego początku maja minionego roku.
A zatem przy takich definicjach wykres jest już w ewidentnie nowym obszarze. W tym roku rynek zdaje się nie przejmować aż tak bardzo tym, że Fed podwyższa stopy. Oczywiście okazjonalnie pogłoski o ostrzejszej polityce FOMC robiły swoje, ale ostatecznie dolar cały czas tracił, mimo dwóch ruchów podnoszących stopę funduszy federalnych. Albo wliczano to w koszta i wyceniano, albo też rynek nie dowierzał w ostrość polityki FOMC. Na przykład teraz zdaje się nie dowierzać, mimo że w komunikacie z ostatniego posiedzenia nie wycofano się z generalnie dobrego oglądu amerykańskiej gospodarki tudzież z wizji podwyżek, a nawet jawnie zapowiedziano operację redukowania bilansu. Problem w tym, że komunikaty FOMC to jedno, a wypowiedzi decydentów to drugie. Wypowiedzi decydentów, pojawiające się pomiędzy posiedzeniami, nierzadko okazują się niepewne, mętne, hamletyzujące, pełne wątpliwości i standardowej narracji o "okolicznościach", "warunkach" itd.
Równocześnie rynek zdaje się myśleć mocno o zaostrzeniu polityki EBC, choć oczywiście i to zostało w jakimś stopniu wycenione. Nasza robocza hipoteza jest taka, że w najbliższych dniach i tygodniach może się uformować coś w rodzaju nowej konsolidacji powyżej tej starej, czyli np. w rejonie 1,15 – 1,18, może 1,20.
Jest dość ciekawe, że pomimo tego, gdzie się znajdujemy, w porównaniu np. z początkiem stycznia, Międzynarodowy Fundusz Walutowy i tak ogłosił, że generalnie dolar jest "overvalued", tj. przewartościowany w stosunku do fundamentów (ponoć o 10 do 20 proc.!). Z kolei odczyt dynamiki PKB USA za II kwartał uplasował się tam, gdzie prognoza, tj. na annualizowanym poziomie 2,6 proc. Co więcej (co gorsza?) obniżono wynik z I kw., mianowicie z 1,4 proc. do 1,2 proc.
GBP/USD jest na 1,3130. W porównaniu z minimami z początku roku, tj. ok. 1,20 – to obecne poziomy wyrażają moc funta. Ale np. jesienią 2014 notowano 1,60, spójrzmy na to z tej strony. Ostatecznie funt pozostaje słaby, nawet jeśli przybywa mu od paru miesięcy. Zresztą w kontekście Brexitu więcej mówi układ GBP/EUR, a tu mamy ok. 1,1175 – czyli poziom bliski dołkom z roku 2016 (pomijając chwilowe, ekstremalne wychylenia). W ostatnich dniach było parę niepokojących wiadomości z frontu brexitowego – np. Brytyjczycy liczyli na rychłe rozpoczęcie negocjacji, a negocjatorzy unijni stwierdzili, że sama GB robi zbyt mało w tym kierunku, nie wie, czego chce itd. Z kolei szef resortu GB ds. Imigracji stwierdził, że po wyjściu z UE zatrzymany zostanie swobodny przepływ osób między GB i UE. Funt był więc pod presją i to, że np. odczyt CBI o sprzedaży detalicznej wypadł świetnie, nie było jakimś piorunującym efektem. Znowuż dynamika PKB Wielkiej Brytanii po prostu wpisała się w prognozy.
Nasz złoty i zawirowania polityczne
Gospodarka ma się dobrze, przynajmniej według wskaźników. Sceptycy twierdzą oczywiście, że niski deficyt budżetowy to tylko sztuczka księgowa ministra Morawieckiego, ale tak czy inaczej dobrze mają się takie tematy jak PKB, produkcja przemysłowa czy sprzedaż detaliczna, o bezrobociu nie wspominając.
Ale mamy też zawirowania polityczne. Weto prezydenta Dudy na moment pobudziło wiarę w złotego na EUR/PLN, pytanie tylko, czy faktycznie uspokoiło sytuację? Opozycja straciła trochę pary, za to zaczęła narastać nowa "wojna na górze". Mało tego, Komisja Europejska nie uznała gestu Dudy za daninę, a w każdym razie za wystarczającą daninę – i atakuje teraz Polskę za to przeszła trzecia ustawa, o sądach powszechnych. Swoją drogą, dla opozycji i zagranicy byłoby może nawet lepiej, gdyby prezydent podpisał wszystko, o ile później udałoby się doprowadzić do destabilizacji systemu i obalenia rządu.
W odwodzie w razie czego pozostają agencje ratingowe, np. Moody's i S&P już wysyłały sygnały, że reforma sądownictwa ponoć nie podoba się rynkom i inwestorom. A takie sygnały są przecież po to, by same się wypełniały.
Ostatecznie jednak złotym nie da się zbytnio kręcić samą tylko polityką. Pozostają też czynniki globalne i techniczne. Na przykład para dolar-złoty zwykle mocno odbija EUR/USD, tak więc teraz, gdy główna para jest wysoko, USD/PLN lokuje się dość nisko, przy 3,62. W ogólności rejon 3,62 – 3,66 może być uznany za obowiązujący zakres wahań (w przybliżeniu, z odchyleniami po obu stronach).
EUR/PLN był dziś przy 4,2460, ale i przy 4,2630. Dopóki nie przebijemy wyraźnie 4,27, dopóty możliwe będzie łapanie nieznacznie lepszych kursów, lepszych na kupno euro. Wciąż jednak wierzymy ("dowierzamy") w ogólny trend ciągnący się od połowy maja, nawet jeśli w tym miesiący poważnie – ale chwilowo – go naruszono.
Na funcie mamy niezłe poziomy, teraz to ok. 4,7580. W ogólności panuje konsolidacja od 4,73 do 4,85, trwa to już od końcówki maja. Ostatnio złotemu trochę pomogły niepokojące informacje z GB.