Trump nie odpuszcza w sprawie ceł
Presja na prezydenta Donalda Trumpa rośnie nie tylko ze strony globalnych sojuszników USA, ale jak się okazuje również w jego kraju. Mimo to prezydent nie zamierza się wycofać. Wczoraj rynki wydawały się pogodzone ze scenariuszem nowych ceł i po początkowej wyprzedaży nastroje poprawiły się – pytanie na jak długo
Jak się okazuje, przeciwnicy ceł znajdują się bliżej Trumpa niż można byłoby przypuszczać. Przeciwko rozwiązaniu wypowiedział się Paul Ryan, jedna z najważniejszych figur w obozie Republikanów, szef tej partii w Izbie Reprezentantów, który ramię w ramię w Trumpem forsował zmiany w podatkach. Powód? W stanie Wisconsin produkowane są motocykle Harley-Davidson, które zostałyby obłożone cłami jako retorsja ze strony UE. Ryan obawia się negatywnej reakcji swoich wyborców. Takich przykładów jest więcej, w ostatnich dniach ruszyła lawina działań lobbystów, jednak prezydent – a to on ma decydujący głos w kwestiach polityki celnej, wydaje się niewzruszony. Rynki rozpoczęły poniedziałkowy handel od mocnej przeceny, szczególnie traciły niemieckie spółki (po groźbach Trumpa, iż może nałożyć cła także na import samochodów z Europy), jednak później nastroje poprawiły się. Kluczowe będzie to, czy partnerzy handlowi USA faktycznie dość szybko odpowiedzą retorsjami i czy efektem będzie spirala barier, które uderzą w handel międzynarodowy. Nawet jeśli faktyczne znaczenie ceł byłoby nieduże, protekcjonistyczna retoryka może wpłynąć negatywnie na biznes akurat w momencie, gdy banki centralne powoli wycofują wsparcie dla gospodarki.
Jednym z najsłabszych rynków był wczoraj rynek włoski ze względu na niepewność wywołaną wynikami wyborów parlamentarnych. Przypomnijmy, że wygrały w nich partie prezentujące anty-unijną i dość populistyczną retorykę choć żadna z nich nie będzie w stanie rządzić samodzielnie. Na ten moment wydaje się, że najbardziej realną jest koalicja pomiędzy zwycięskim Ruchem Pięciu Gwiazd, a trzecią Ligą. Dla rynków byłby to mocno niepokojący alians, ale wszystko wskazuje na to, że przed nami miesiące niepewności i pertraktacji – prezydent Włoch, Sergio Mattarella, dał jasno do zrozumienia, że nie da nominaci żadnemu z liderów partyjnych dopóki nie przekonają go, że mają większość w obydwu izbach parlamentu. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że wpływ tej niepewności na rynek walutowy jest bardzo ograniczony, wczoraj notowania euro były stabilne. Być może gdyby koniunktura w Europie była gorsza niepewność polityczna byłaby większym problemem (i niewykluczone, że Włosi dadzą się jeszcze we znaki europejskim rynkom) jednak obecnie problem nie wywołuje większych emocji.
Wtorkowy kalendarz jest dość spokojny, kluczowe wydarzenie jakim była decyzja RBA jest już za nami. Bank centralny w Australii wydaje się dość odległy od podniesienia stóp procentowych, szczególnie, że rozczarowały kolejne dane – tym razem o sprzedaży detalicznej. To może sprawiać, iż dolar australijski będzie podatny na przecenę. Stabilny jest natomiast złoty, wczorajsza poprawa nastrojów sprawiła, że odrobił nieco strat do franka. O 9:00 euro kosztuje 4,1901 złotego, dolar 3,3970 złotego, frank 3,6096 złotego, zaś funt 4,6957 złotego.
dr Przemysław Kwiecień, CFA, główny ekonomista XTB