Rakiety ominęły złotego
Tematem numer jeden na rynkach finansowych w poniedziałkowy poranek jest uderzenie na cele Assada w Syrii. Jednak jest to głównie temat medialny ponieważ większych reakcji nie widać. Rosja wydaje się słaba, a to eskalacji na linii Waszyngton – Moskwa inwestorzy obawiali się najbardziej. Złoty nawet zyskał i względem franka jest najmocniejszy od 2014 roku.
Uderzenie USA na cele w Syrii budziło na rynkach w ubiegłym tygodniu wiele emocji, ponieważ w konflikt ten zaangażowanych jest wiele stron. Przede wszystkim oczywiście jest to rozgrywka interesów na linii USA – Rosja, ale swoje interesy mają tam też Iran, Izrael i Turcja, nie wspominając o lokalnych siłach. Obawiano się m.in. nowych napięć wokół Iranu, które mogłyby skutkować przywróceniem sankcji na ten kraj w efekcie czego widzieliśmy wzrost cen ropy do najwyższych poziomów od 2014 roku. Do uderzenia USA przy wsparciu Wielkiej Brytanii i Francji ostatecznie doszło, ale nie spotkało się ono z żadną odpowiedzią czy faktyczną reakcją Rosji, co zostało odebrane jako jej słabość i szansa na spadek ryzyka dla rynków z tego źródła. Warto mieć na uwadze, że sprawa tak szybko nie ucichnie, m.in. dlatego, że USA chcą nałożyć na Rosję kolejne sankcje, a to może prowokować nerwowe posunięcia Kremla. Wydaje się jednak, że sama kwestia interwencji zbrojnej w Syrii jest już na ten moment zamknięta (przynajmniej na razie), co powinno sprzyjać wzrostom na giełdach i spadkom cen ropy.
Taki rozwój sytuacji na rynkach globalnych sprzyja złotemu, który zgodnie z naszymi przewidywaniami został wsparty zmianą perspektywy ratingu przez agencję Standard&Poor’s ze stabilnej na pozytywną. Zgodnie z tym, o czym pisaliśmy w piątkowym komentarzu na zmianę samego ratingu nie było szans wobec m.in. niezakończonego konfliktu z Brukselą oraz zmian w polityce gospodarczej, które pogarszają długoterminową ścieżkę finansów publicznych (przede wszystkim związanych z systemem zabezpieczenia emerytalnego). Natomiast S&P doceniła nie tylko lepszą bieżącą sytuację makro, ale też wysiłki na rzecz poprawy ściągalności podatków. Dla inwestorów jest to niewątpliwie pozytywny sygnał.
W piątek opublikowane zostały finalne dane o marcowej inflacji, która – przypomnijmy – okazała się dla rynku drugim z rzędu mocnym negatywnym zaskoczeniem. Inflacja finalnie wyniosła 1,3 proc., tyle ile podano pierwotnie, ale przy okazji mogliśmy dokładniej poznać jej strukturę. Okazuje się, że były nie tylko negatywne zaskoczenia – więcej (niż zwykle o tej porze roku) płaciliśmy za wiosenne kolekcje ubrań oraz… papierosy. Jednak zaskoczeń w dół było znacznie więcej – spadły ceny energii, ale także ceny w wielu innych kategoriach, wskazując na ogólny brak presji inflacyjnej. W związku z tym, o ile tylko powstrzymany zostanie dalszy wzrost cen ropy na rynkach światowych, w tym roku nie zobaczymy już 2 proc. inflacji, a RPP podtrzymywać będzie scenariusz braku podwyżek stóp. Jak pokazują jednak ostatnie tygodnie, nie musi to przeszkadzać złotemu w umocnieniu.
W poniedziałek, poza kwestiami geopolityki, rynki czekać będą na dane o sprzedaży detalicznej w USA. Ostatnie dane z USA były przeważająco dobre i dolarowi udało się m.in. dzięki temu powstrzymać przecenę, więc niewątpliwie mocny odczyt byłby ważnym impulsem. Ten raport poznamy o 14:30 naszego czasu. Tymczasem o 8:50 euro kosztuje 4,1655 złotego, dolar 3,3775 złotego, frank 3,5075 złotego, zaś funt 4,8123 złotego.