Złoty utknął na słabszych poziomach
W ostatni dzień stycznia kurs EURPLN spadł poniżej 4,26 po raz pierwszy od sierpnia ubiegłego roku. Stało się to tuż po publikacji danych o PKB, prowadząc do mylnych wniosków, iż inwestorzy zachwycili się stanem polskiej gospodarki. Od początku lutego nasza waluta regularnie traci.
Należy zacząć od tego, że na rynku złotego daleko jest od paniki. Od maja ubiegłego roku kurs złotego względem euro pozostaje w bardzo wąskim przedziale 4,25 – 4,35 za wyjątkiem kilku dni na początku lipca, kiedy wzrósł on do poziomu 4,41. Z naszych szacunków wynika, iż na tych poziomach złoty jest lekko niedowartościowany wobec euro. Oznacza to, że droższy jest import, ale przy bardzo niskiej inflacji nie jest to problem, a dzięki takiemu kursowi gospodarka utrzymuje konkurencyjność eksportu, bardzo pomaga jej też stabilność notowań. Są zatem plusy, jednak dlaczego kurs w lutym wzrósł z dolnego do górnego ograniczenia przedziału wahań? Odpowiedzialne za to są trzy czynniki: słabość danych w Europie, brak perspektyw na podwyżki stóp oraz brak zainteresowania naszym regionem ze strony globalnego kapitału.
O ile koniunktura w Europe Zachodniej była słaba przez dużą część minionego roku, listopad i grudzień jeszcze dodatkowo negatywnie zaskoczyły. Co prawda w Polsce PKB rósł nadal w tempie bliskim 5% rocznie, jednak inwestorzy wychodzą z założenia, że ewentualna recesja w europejskim przemyśle będzie musiała oznaczać także problemy polskiej gospodarki, dlatego złoty traci nawet mocniej niż euro. Gorsze perspektywy makroekonomiczne oznaczają brak podwyżek ze strony EBC, a to w zasadzie wyklucza taki ruch w Polsce (mając na uwadze niską inflację oraz ogólną niechęć do rozważania podwyżek obecnej RPP). Ten czynnik nie jest tak krytyczny dla złotego jak to ma miejsce dla niektórych innych walut, ale widać np., że forint radził sobie w ostatnim czasie lepiej, a na Węgrzech jednak mamy powolny proces zacieśnienia. Wreszcie, przy kolejnym boomie na Wall Street i dość wysokich stopach procentowych w nieeuropejskich rynkach wschodzących kapitał globalny nie ma specjalnie wiele powodów, aby napływać gwałtownie do naszego regionu.
Tym niemniej na moment obecny oczekujemy, że wspomniany przedział 4,25-4,35 ma duże szanse na utrzymanie się. Większe osłabienie złotego mogłoby mieć miejsce jedynie w sytuacji, gdyby europejska gospodarka nadal mocno rozczarowywała i jednocześnie koniunktura rynkowa pogorszyła się.
Dziś na rynki powinno wrócić życie po leniwym poniedziałku, kiedy to mieliśmy dzień wolny w USA. W Waszyngtonie rozpoczynają się kolejne rozmowy na linii Chiny-USA, rynki wyczekiwać będą też odniesienia się prezydenta do raportu dotyczącego sektora samochodowego. W kalendarzu mamy dane z polskiego i brytyjskiego rynku pracy (10:00 i 10:30) oraz indeks NAHB z amerykańskiego rynku nieruchomości (16:00). O 9:15 euro kosztuje 4,3287 złotego, dolar 3,8291 złotego, frank 3,8107 złotego, zaś funt 4,9470 złotego.