Duże emisje przed wakacjami
PGE uplasowała obligacje na 1,4 mld zł, a Bank Pekao, KGHM i Famur chcą jeszcze w II kwartale wyjść na rynek z dużymi – jak na nasze warunki – emisjami, co może oznaczać zmniejszenie i tak niezbyt wielkiej płynności na rynku. Tymczasem ZM Henryk Kania wciąż milczą w sprawie opinii audytora, a właściwie jej braku.
Sytuacja jest co najmniej dziwaczna. Zakłady Mięsne Henryk Kania chcą uplasować nowe obligacje, ale nie mają opinii audytora do raportu finansowego za 2018 r. Nie przekreśla to jednak możliwości wyjścia do inwestorów z ofertą, ponieważ obecna ustawa o obligacjach wymaga tylko sprawozdania biegłego z badania, a nie – jak wcześniej – jego opinii. Spółka wciąż więc ma szanse na zamknięcie emisji refinansującej, jeśli oczywiście znajdzie chętnych do objęcia nowego długu.
Brakiem komentarza do zaistniałej sytuacji ZM Henryk Kania nie ułatwiają sobie jednak sprawy. Osobliwym smaczkiem jest też fakt, że prezes firmy – Grzegorz Minczanowski – sam jest biegłym rewidentem.
Wycena zapadających w czerwcu obligacji spółki spada na Catalyst w tempie wodospadu, podobnie zresztą dzieje się z akcjami na GPW. Obligacje spółki trafiły głównie do portfeli funduszy inwestycyjnych, kwotowo najwięcej zainwestowały te zarządzane przez Union Investment i Millennium, ale w relacji do aktywów – fundusze Agio (według stanu na koniec grudnia). Bez opinii audytora trudno też może być o pozytywną ocenę komitetów kredytowych w bankach, a zarząd nie uspokoił raczej inwestorów komunikatem o wskaźnikach zadłużenia (tylko o włos niższy zysk EBITDA oznaczałby naruszenie kowenantów).
Zapewne inwestorzy instytucjonalni z ulgą sięgnęli lub dopiero sięgną do kieszeni, by wziąć udział w nadchodzących emisjach. PGE zamknęło księgę popytu dla dwóch serii obligacji o łącznej wartości 1,4 mld zł, w tym jednej o 10-letnim okresie spłaty (to najdłuższa emisja przedsiębiorstwa przemysłowego na krajowym rynku). W blokach stoją już Bank Pekao (do 0,75 mld zł podporządkowanego długu), KGHM (program wart 2 mld zł) i Famur (program wart 0,5 mld zł), które zapowiedziały zamiar przeprowadzenia emisji w II kwartale.
Jak na nasze warunki są to duże kwoty. Kilka tygodni temu spekulowałem nawet, czy przypadkiem to nie wykup lutowej emisji Orlenu wartej 1 mld zł stoi za ostatnią poprawą płynności w funduszach dłużnych (Orlen nie zdecydował się na refinansowanie). Emisje będą miały raczej kupon średnio atrakcyjny dla funduszy obligacji korporacyjnych (PGE zapłaci 1,2 i 1,4 pkt proc. za 7- i 10-letni dług), ale są jeszcze ubezpieczyciele i banki, byłyby też OFE, ale… wiadomo.
Z innej strony – kontrakty na stopy procentowe rosły od miesiąca (do czasu rozpoczęcia korekty na światowych rynkach akcji, która umocniła obligacje, także polskie, a to z kolei zbiło nieco stawki kontraktów IRS) ostrożnie dyskontując możliwość podwyżek stóp procentowych. Kolejnym argumentem „za” były wstępne dane o inflacji, która rośnie za sprawą drożejącej żywności. Wobec coraz bardziej dostrzegalnej suszy problem może narastać i być może zmusi wreszcie RPP do podwyżek stóp, choć wydaje się, że wiele jeszcze musiałoby się wydarzyć, aby taka decyzja zapadła. W każdym razie kontrakty na stopę procentową wyceniają taką możliwość.
Byłaby to korzystna informacja dla kupujących obligacje, zwłaszcza te o długim terminie, ponieważ ewentualny wzrost WIBOR podniósłby wysokość odsetek, a być może także wyceny obligacji o zmiennym oprocentowaniu. Najdłuższe terminy oferują nowo emitowane papiery, które dodatkowo plasowane są obecnie z podwyższonym oprocentowaniem, wynikającym głównie z sytuacji rynkowej (brak solidnych napływów do funduszy dłużnych).