Realny skutek regulacji
Aktualnie trwają zapisy w czterech publicznych emisjach obligacji. Drobni inwestorzy mają zamkniętą drogę tylko do jednej z nich – tej najmniej ryzykownej. Czy właśnie tego chciała KNF wydając przed rokiem quasi rekomendację dla banków i ich domów maklerskich?
Przypomnijmy – nieco ponad rok temu Komisja Nadzoru Finansowego przestrzegła banki przed proaktywnym oferowaniem obligacji korporacyjnych klientom indywidualnym, którzy nie posiadają u nich aktywów o równowartości przynajmniej 100 tys. EUR. W efekcie również bankowe domy maklerskie zaczęły oferować obligacje firm tylko klientom private bankingu i to na niewielką skalę. Rynek emisji publicznych w efekcie się skurczył, przeprowadzane są pojedyncze emisje.
I właśnie taką pojedynczą – pierwszą od trzech miesięcy – emisję publiczną oferuje teraz DM PKO BP. Przedmiotem oferty są obligacje PKO Banku Hipotecznego – najmniej ryzykowne papiery korporacyjne jakie kiedykolwiek zaoferowano inwestorom indywidualnym. Próg minimalnego zapisu ustalono na 215 tys. zł – zdecydowanie nie jest to więc emisja dla każdego. Ani bank, ani należące do niego biuro maklerskie nie oferuje jej „proaktywnie”, zgodnie z wytycznymi Komisji.
W tym samym czasie zapisy w innych emisjach publicznych zbierają DM Prosper Capital (dla The Farm 51) oraz DM INC (dwie emisje dla Legimi) – niezależne domy maklerskie. W ich przypadku minimalne zapisy dostępne są od 1 tys. zł, nie trzeba też dysponować aktywami o wartości 100 tys. EUR. Wystarczy wypełnić ankietę MiFID II, ten sam wymóg stawiany jest wszystkim klientom domów maklerskich, niezależnym i bankowym.
Nie wchodząc w szczegóły i nie oceniając kondycji The Farm 51 i Legimi, możemy jednak przyjąć, że zakup ich obligacji związany jest z podjęciem wyższego ryzyka niż udział w emisji PKO Banku Hipotecznego, za co inwestorzy zostaną wynagrodzeni wyższym oprocentowaniem. Ryzyko systemowe jest ograniczone dopuszczalnym rozmiarem tzw. małych emisji publicznych (do równowartości 2,5 mln EUR rocznie) oraz stosownym komunikatem KNF, która kilka tygodni temu przypomniała inwestorom, że tzw. małe emisje publiczne częściej kończą się brakiem wykupu niż emisje przeprowadzane na podstawie prospektów emisyjnych. Czyli wszyscy wykonali swoją pracę – w razie kłopotów emitentów, chodzić będzie raptem o kilka milionów złotych (sprawa nie trafi więc na czołówki gazet, nie zainteresuje też polityków), a Komisja przecież ostrzegała…
Kiedy KNF zaostrzał rygory oferowania emisji publicznych, pojawiły się głosy, że Komisja nie bierze pod uwagę kosztu alternatywnego. Drobni inwestorzy pozbawieni (ze względu na podwyższone limity inwestycji) dostępu do publicznych emisji na podstawie prospektów emisyjnych, znajdą inne cele inwestycji, które prawdopodobnie będą związane z podjęciem wyższego i słabo kontrolowanego ryzyka. Czym innym jest bowiem rzetelne informowanie o ryzyku i oferowanie obligacji na podstawie licencji i w zgodzie z MiFID II, a czym innym ograniczanie dostępu do emisji publicznych dużych, rozpoznawalnych i – co najważniejsze – analizowanych przez liczne ośrodki emitentów. Ilu analiz doczekają się inwestorzy w związku z ofertami Legimi i The Farm 51 lub im podobnych emitentów w przyszłości? Czy nie byłoby lepiej, gdyby mogli brać udział we wszystkich emisjach publicznych, a nie tylko tych mniejszych?