Kolejny rekord rentowności
Być może jest na to wciąż za wcześnie, ale raporty roczne i kwartalne nie zdradzają nam wśród emitentów obecnych na Catalyst kandydatów do utraty płynności na skutek pandemii. Najgorzej prezentują się perspektywy finansów państwa, ale rentowności obligacji biją kolejne rekordy.
Jest w tym łatwo dostrzegalny paradoks. Spadek wpływów podatkowych i składek do ZUS oraz zwiększone wydatki osłonowe oznaczają gwałtowny wzrost potrzeb pożyczkowych państwa. Mimo to, rentowność 10-letnich obligacji nurkuje w poszukiwaniu dna i w piątek spadła do 1,22 proc., osiem punktów bazowych poniżej dotychczasowego dna z trzeciej dekady kwietnia. Wydaje się, że ten trend nie mógłby się utrzymać, gdyby nie skup obligacji skarbowych z rynku w wykonaniu Narodowego Banku Polskiego oraz podobne operacje największych banków centralnych, które pozwalają na utrzymanie niskich rentowności na tzw. rynkach bazowych.
Tego rodzaju działania świetnie sprawdziły się w czasie poprzedniego kryzysu, który wprawdzie udało się pokonać właśnie dzięki polityce pieniężnej, ale bez cienia refleksji ze strony rządów, których zadłużenie rosło. Moral hazard uprawiały także przedsiębiorstwa korzystające z niskich kosztów odsetkowych oraz najmniej świadoma grupa, czyli konsumenci. Grupa najbardziej świadoma, banki, zadłużenie zmniejszały, choć pod presją regulacji, a nie z własnej woli. Być może poprzedni sukces sprawił, że tym odważniej te same metody wdrażane są w walce z kolejnym kryzysem. Czy tym razem okażą się równie skuteczne przekonamy się za jakiś czas.
Inwestorzy mają teraz wybór – czy chcą korzystać z hossy papierów skarbowych wywołanej zakupami banków centralnych, a więc założyć, że tak jak w poprzednim kryzysie uda się uniknąć negatywnych skutków powiększenia bazy monetarnej („dodruku” pieniądza) czy dyskretnie powiększać zapasy złotych monet w oczekiwaniu na dzień, w którym wszyscy zdamy sobie sprawę, że długu przekraczającego 320 proc. globalnego PKB nie da się już obsługiwać bez wystarczająco wysokiego wzrostu gospodarczego. Kiedyś zapewne przyjdzie zapłacić cenę za obecny wzrost zadłużenia rządów, trudno tylko wskazać dzień i formę zapłaty. Na wszelki wypadek lepiej nie trzymać wszystkich oszczędności w obligacjach czy funduszach obligacji skarbowych.
Poza wielkimi emisjami PFR i BGK oraz powtarzalnymi emisjami bankowych spółek leasingowych i faktoringowych, pierwotny rynek obligacji korporacyjnych jest praktycznie martwy od trzech miesięcy. Na tym pustkowiu PCC Rokita pozyskał 17,8 mln zł z publicznej emisji siedmioletnich obligacji (wcześniej jednak spłacając papiery warte 20 mln zł). W otoczeniu wszechobecnego medialnego czarnowidztwa i wobec ograniczonych możliwości złożenia stacjonarnego zapisu, wynik ten należy uznać za dobry owoc wieloletnich relacji budowanych przez chemiczną grupę z inwestorami indywidualnymi. Być może zapisy byłyby wyższe, gdyby raport kwartalny informujący o wysokich przepływach operacyjnych, wzroście płynności gotówkowej i rekomendacja zarządu dotycząca zatrzymania ubiegłorocznego zysku znane były w trakcie trwania zapisów.
Jeśli przyjrzeć się bilansom notowanych na Catalyst spółek, widoczna jest z jednej strony tendencja do dbania o wzrost lub utrzymanie płynności finansowej, z drugiej zaś do cięcia kosztów i ograniczania inwestycji. Jest to kierunek przeciwny do obranego przez rządy (nie tylko nasz), którym banki centralne pozwalają na zaniedbanie reputacji na rynku kapitałowym.
Emil Szweda, Obligacje.pl