TYLKO U NAS
W poszukiwaniu priorytetów rozwoju
Dziś potrzeba naszej gospodarce natychmiastowej i szybkiej poprawy w obszarze wydajności oraz efektywności, takiej szybkiej ścieżki. Pytanie, czy nie słusznym byłoby skupienie się dziś nie na odkryciach, ale na biznesie. Czy receptą na skok w przyszłość nie byłoby zaimplementowanie wysokiej klasy technologii, które dziś zwyczajnie można kupić na globalnych rynkach i podniesienie wydajności gospodarki – pisze prof. dr hab. Barbara Piontek Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej na łamach rocznika „Polski Kompas 2021”
Formułowanie strategicznych celów rozwoju stanowi nieodłączny etap opracowywania strategii, programów, planów i polityk. Z jednej strony jest czynnością nader oczywistą, z drugiej – w dynamicznie zmieniających się uwarunkowaniach – wciąż stanowi wyzwanie. Miło jest wzbudzać nadzieję, miło jest obiecywać. Nieustannie jesteśmy świadkami zmienności strategii, zastępowalności oraz „umieralności”. Praktyka taka stosowana w odniesieniu do perspektywy strategicznej, tj. okresu zmiany pokoleniowej (20–25 lat), może budzić pewien dyskomfort, a także podważać sens planowania strategicznego. Tymczasem długookresowy horyzont polityk jest warunkiem koniecznym kształtowania rozwoju i osiągania wzrostu, które stają się źródłem obfitości dla społeczeństwa i państwa.
Kluczowe pytania więc brzmią: w oparciu o jaką metodologię definiujemy priorytety? Jaka jest procedura ich wyznaczania?
Celem nie jest szczegółowa analiza powszechnie funkcjonujących priorytetów, ale jedynie wskazanie tych, które budzą wątpliwości i są najczęściej powielane. Ważne jest to, że krytyczne spojrzenie na powszechnie akceptowalne sformułowania może pomóc nam je zrewidować, przedefiniować i – co najważniejsze – nie tracić czasu, bo nie da się go kupić.
Z ponad dwudziestoletniej praktyki zarządzania strategicznego w sferze publicznej mogę stwierdzić, że do najczęstszych wad w zakresie formułowania priorytetów należą: 1) kierowanie się modą w ich formułowaniu; 2) podporządkowanie ich doraźnym interesom w perspektywie krótkookresowej; 3) brak zapewnienia instrumentów do ich realizacji; 4) przejmowanie priorytetów z „zewnątrz”; 5) brak konsekwencji i determinacji; 6) niewłaściwa identyfikacja własnego potencjału i nieumiejętne korzystanie z własnych atutów, w tym niewykorzystanie popytu wewnętrznego. Zagospodarowanie popytu wewnętrznego to metagospodarczy wymiar suwerenności. Bo właśnie tu możemy z wielkiego bogactwa korzystać i powinniśmy się zastanowić, dlaczego tego nie robimy. Stare przysłowie mówi: „Co Włoch wymyśli, a Niemiec zrobi, to Polak kupi”.
A czas ucieka i czasu zawrócić się nie da.
I tak jednym z powszechnie błędnie formułowanych priorytetów jest uznanie efektu/ wyniku/skutku jako priorytetu; przykładowo konkurencja i wzrost konkurencyjności. Konkurencja to kategoria rynkowa, rozumiana jako rywalizacja kupców lub producentów w walce o rynki zbytu, pozyskanie klienteli itp. Rynek operuje krótkookresowym horyzontem czasu. Należy zwrócić uwagę, że wzrost konkurencyjności jest efektem procesu gospodarczego, rozwiązań instytucjonalnych i technologicznych. Wzrost konkurencyjności może następować na skutek poprawy wymogów jakościowych lub w wyniku ich ograniczania. Przykładów na poparcie takiej tezy jest wiele. A zatem konkurencja to skutek uboczny stosowania innych narzędzi i rozwiązań. Stąd pytanie: jak skutek może być priorytetem?
Kolejnym wręcz spektakularnie powielanym priorytetem jest innowacyjność i wzrost innowacyjności. Stanowi ona jeden z głównych priorytetów rozwojowych współczesnych dokumentów strategicznych: unijnych, centralnych, wojewódzkich, kończąc na dokumentach gmin. Wszechobecna innowacyjność jawi się niczym niedościgniony ideał współczesnej gospodarki: innowacyjne przedsiębiorstwa, innowacyjne zamówienia publiczne, innowacyjne państwo, gmina, agencje rządowe ds. innowacyjności itd. Innowacyjność stała się Świętym Graalem globalnej polityki społeczno-gospodarczej. Przykładów jest wiele, począwszy od wyciskarek soku z soków Juicero (120 mln dolarów) – wynalazek rodem z Doliny Krzemowej, przez niepotrzebne gadżety i ogólnie powszechną „panikę pogoni za innowacyjnością”. Tymczasem proces dochodzenia do innowacyjności warto scharakteryzować na przykładzie Bell Labs1 (powstały w 1925 r. oddział badawczy i wdrożeniowy telekomunikacyjnej korporacji amerykańsko-francuskiej Alcatel-Lucent). Zarząd AT&T nie myślał w perspektywie wyników kwartalnych ani rocznych, ale perspektywicznie. W laboratoriach Bella zatrudnionych było kilkadziesiąt tysięcy naukowców, którzy „cieszyli się olbrzymią wolnością badawczą”. Osiągane wyniki nie musiały mieć żadnego praktycznego zastosowania (Białek, 2013). Tymczasem wszechobecne „grantomania” i „punktomania” skutecznie zabijają twórczość oraz wolność naukową. Fizyk Steven Chu, podejmując pracę w Bell Labs, usłyszał od swojego szefa: „»Steve, możesz tutaj robić, co tylko zechcesz, to nawet nie musi być fizyka. Nie rób niczego zbyt szybko. Pierwsze sześć miesięcy spędź na rozmawianiu z innymi pracownikami i na uważnym przyglądaniu się wszystkiemu. Żadnej presji, żadnych konkretnych wymagań co do wyników«. Szefowie Bell Labs wiedzieli, że Chu jest wybitnym naukowcem i jeśli da mu się czas oraz warunki, to może stworzyć coś wielkiego” (Białek, 2013). Wiele lat później Steven Chu otrzymał Nagrodę Nobla za rozwój metod chłodzenia i pułapkowania atomów laserem, był sekretarzem energii USA. Ten przykład pokazuje drogę poszukiwania innowacyjności. I rodzi pytanie: czy urzędniczo można zaprogramować innowacyjność?
Przyczyną wielu błędnych priorytetów jest mylne identyfikowanie potrzeby technologicznej, która staje się podstawą formułowania priorytetu. Celem instytucji Bell Labs nie było wymyślanie urządzeń, na których można zarobić, ale stawianie i rozwiązywanie problemów naukowych. Dzięki takiemu podejściu możliwy był postęp naukowy, którego efektem okazał się postęp technologiczny (Białek, 2013). Tylko taki postęp technologiczny umożliwiał autentyczną zmianę jakości i służył autentycznej zmianie, stawał się składową rozwoju i gwarantował poprawę jakości życia. Właściwe zdefiniowanie potrzeby technologicznej jest możliwe jedynie w powiązaniu z teorią rozwoju, która pozwala określić „cel i sens ludzkiego istnienia oraz działania”. W tym kontekście należy oczywiście rozróżnić priorytety formułowane przez prywatne przedsiębiorstwa, które funkcjonują rynkowo, od priorytetów formułowanych przez państwo. Trzeba też zwrócić uwagę, że współcześnie wiele rozwiązań, szczególnie na gruncie unijnym, jest zaprzeczeniem innowacyjności. Badacze, wnioskując o grant, już na etapie projektowania muszą przewidzieć wyniki. Tymczasem przewidywalność zabija innowacyjność. Historia jasno potwierdza, że największe z ludzkich odkryć, które były milowymi krokami, dokonały się przypadkowo. Ale należy również pamiętać, że – jak mawiał Pascal – „przypadkowe odkrycia przydarzają się tylko umysłom przygotowanym”.
Problemem w realizowaniu innowacyjności jest często także przypisywanie znaczenia jedynie „odkrywcom”, a pomijanie „sprzedawców przyszłości”. „Sprzedawca przyszłości” to ten, który gwarantuje sukces biznesowy. Wynalazek bez owego „sprzedawcy przyszłości” pozostanie tylko zakurzonym patentem skatalogowanym w statystycznych zbiorach. Niestety ten obszar jest niezwykle kosztowny i najmniej doceniony w zarządzaniu publicznym. Mierz siły na zamiary, trzeba nam dziś realnych ocen, w jakich obszarach jesteśmy w stanie rzeczywiście konkurować na rynkach globalnych. Bardzo często przyświeca nam, niemal rodem z literatury, „ułański romantyzm gospodarczy”, a potem na globalnym rynku zderzenie z rzeczywistością jest niezwykle bolesne. I później pozostaje już tylko: „Ojejku, nie o to nam chodziło!”. A czas ucieka!
Zastanawiając się nad tym, co należy zrobić, czasem skłaniam się ku „chińskiej drodze”. Dziś potrzeba naszej gospodarce natychmiastowej i szybkiej poprawy w obszarze wydajności oraz efektywności, takiej szybkiej ścieżki. Pytanie, czy nie słusznym byłoby skupienie się dziś nie na odkryciach, ale na biznesie. Czy receptą na skok w przyszłość nie byłoby zaimplementowanie wysokiej klasy technologii, które dziś zwyczajnie można kupić na globalnych rynkach i podniesienie wydajności gospodarki.
A w kwestii odkryć… Kształćmy tak, aby – w pascalowskim ujęciu – umysły przyszłych pokoleń były „przygotowane”, a oczy obowiązkowo szeroko otwarte, żeby nie pominąć tych wielkich odkryć, które dokonają się przez przypadek, a które będą krokami milowymi dla naszej cywilizacji.
Niech te krótkie rozważania nad poszukiwaniem priorytetów skłonią nas do głębokiej refleksji i retrospekcji tych, które funkcjonują obecnie w sferze realnej, także w aspekcie koniecznych kompetencji tych, którzy je formułują. I żeby nie trzeba było powtarzać za C.K. Norwidem: „Jestem z narodu, w którym od lat blisko stu każda książka wychodzi za późno, a każdy czyn za wcześnie. To jedno poprawiwszy, można zbawić naród”.
Prof. dr hab. Barbara Piontek Akademia WSB w Dąbrowie Górniczej
Tekst prof. Barbary Piontek został opublikowany w elektronicznym wydaniu „Polskiego Kompasu 2021” dostępnym bezpłatnie do pobrania na stronie www.gb.pl a także w aplikacji „Gazety Bankowej” na urządzenia mobilne
»» Pobierz teraz bezpłatnie PDF „Polskiego Kompasu 2021”:
APPLE APP STORE - KLIKNIJ TUTAJ
HUAWEI APP GALLERY - KLIKNIJ TUTAJ
Polecamy i zachęcamy do lektury tego wyjątkowego rocznika
UWAGA OD REDAKCJI: wszystkie teksty zamieszczone w roczniku „Polski Kompas 2021” zostały przygotowane przez autorów i nadesłane do redakcji do 2 września 2021 roku