Informacje

Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com
Zdjęcie ilustracyjne / autor: Pixabay.com

Czy sztuka potrzebuje NFT?

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 24 czerwca 2022, 20:40

  • 1
  • Powiększ tekst

NFT rewolucjonizuje świat sztuki. Rynek stale rośnie. Nowa technologia otworzyła wiele możliwości przed artystami, instytucjami kultury oraz miłośnikami sztuki. Szybko zauważyły to również słynne domy aukcyjne

Był początek 2021 roku. O NFT wiedzieli wówczas nieliczni pasjonaci, ale nagle informacje o niewymienialnych tokenach zaczęły się rozchodzić coraz szybciej. Coraz większa grupa artystów, celebrytów czy influencerów zaczęła wydawać swoje prace także w formie wirtualnych odpowiedników. Szybko zyskiwały one coraz szerszą publiczność. Skąd ten trend? Z pewnością duży wpływ na niego miała światowa pandemia Covid-19. Kolejne fale zakażeń, krajowe lockdown’y, a następnie znaczne ograniczenia w prowadzeniu działalności sprawiły, że wiele osób zostało w domach. Ruch w wielu galeriach sztuki, muzeach czy instytucjach kultury zamarł.

Pokazują to dane. W 2020 roku rynek sztuki zanotował ogromny, bo aż 20-procentowy spadek w porównaniu do 2019 roku. To niespotykane, bo takie tąpnięcia na tak stabilnym rynku się nie zdarzają. Ostanie o takiej skali nastąpiło podczas globalnego kryzysu na przełomie 2009 i 2010 roku.

W takich okolicznościach machina NFT, w środku pandemii ruszyła na dobre. I zaczęła się rozpędzać. Przełomową datą okazał się 12 marca 2021 roku. W słynnym domu aukcyjnym Christie’s wystawiono na sprzedaż token NFT Mike’a Winkelmanna’a, tworzącego pod pseudonimem Beeple. Praca „Everydays: the First 5000 Days”, stanowiąca kolaż pięciu tysięcy cyfrowych obrazów, została sprzedana za rekordową kwotę 69,3 milionów dolarów. To nie mogło przejść bez echa. Rewolucja się dokonała, a NFT na dobre weszło do świata sztuki. I to z wielkim przytupem.

Podziwiać sztukę na inne sposoby

Co takiego skłoniło nabywcę do wydania blisko 70 mln dolarów na cyfrowe dzieło? Na wycenę pracy Davida Winkelmanna złożyło się wiele czynników. Po pierwsze, jest to kamień milowy w świecie fine artu, swoisty manifest – po raz pierwszy prestiżowy dom aukcyjny Christie’s zdecydował się na użycie technologii NFT – to zdarzenie bez precedensu, które skupiło oczy całego świata miłośników sztuki na tym fenomenie. Cyfrowa praca ma jednak także głębszy, symboliczny wymiar, bowiem dla artystów wywodzących się ze świata sztuki cyfrowej został wysłany jasny sygnał o treści „nie możemy Was więcej ignorować, zapraszamy do stołu przy którym siedzą już najwięksi artyści jak Da Vinci, Monet czy Van Gogh” – co przez lata było nie do pomyślenia. Nie można także bagatelizować samej pracy oraz inwencji artystycznej. Praca powstała konsekwentnie przez 5000 dni (prawie 14 lat), składa się z elementów nawiązujących do kultury masowej dlatego doskonale się ją „czyta”. Fakt, że nie posiada swojej fizycznej postaci jak widać po osiągniętej kwocie wcale jej nie ujmuje, raczej czyni z niej cyfrowy pomnik, spoiwo pomiędzy dwoma światami - fine artu i digital artu - mówi Bartosz Bilicki, założyciel i prezes startupu SmartVerum zajmującego się tokenizacją sztuki i tworzącego artystyczny metaverse.

Można to porównać do słuchania muzyki. Jest wiele sposobów. Można wybrać płytę gramofonową, CD, włączyć aplikację Spotify czy YouTube. Za każdym razem słuchamy tej samej muzyki. Różny jest tylko jej nośnik. Czasem namacalny, ale często wirtualny. Słuchacz wybiera to co najbardziej odpowiada jego zmysłowi estetycznemu i oczekiwaniom względem jakości.

Podobnie jest ze sztuką. Zmiany dokonują się bardzo dynamicznie. Swoją szansę w NFT widzą też instytucje kultury. Potwierdza to przykład SmartVerum, która już nawiązała współpracę z wieloma partnerami z tej dziedziny.

Jedną z nich jest Galeria Miejska Arsenał w Poznaniu. Mieści się na Starym Rynku i ma bardzo długą historię. Jednak jej zbiorów nie można obecnie oglądać, bo właśnie trwa jej przebudowa, która potrwa co najmniej do jesieni tego roku. Pojawił się więc pomysł, żeby uruchomić jej metaverse’ową wersję. I to niedługo się stanie.

Dzięki stworzeniu wystawy cyfrowej my jako użytkownicy możemy mieć styczność ze sztuką w każdym miejscu na świecie w dowolnej chwili. Natomiast instytucje kultury, tak jak w przypadku Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, przestają być ograniczone do konkretnej, fizycznej przestrzeni wystawienniczej. Dodatkowo poszerzają grono swoich odbiorców. A dzięki stworzeniu metaverse’u będą mogły udostępniać też w cyfrowej postaci zbiory, które na co dzień są schowane gdzieś w magazynie – zauważa Bartosz Bilicki.

NFT pozwala dotrzeć do odbiorców na całym świecie

Te przykłady pokazują, że na naszych oczach dokonuje się rewolucja w świecie sztuki. Jej miłośnicy oraz kolekcjonerzy są w stanie wydać setki tysięcy, a nawet milionów dolarów. NFT pozwala nie tylko sprzedawać i kupować cyfrowe przedmioty, ale też sprawdzić kto jest ich właścicielem dzięki technologii blockchain. Właściciele są też posiadaczami specjalnych certyfikatów potwierdzających, że dane dzieło należy właśnie do nich.

Trzeba też dodać, że technologia NFT pozwala nie tylko na handel obrazami czy rysunkami, ale też animowanymi GIF-ami, piosenkami czy elementami gier wideo. Duży rozgłos w sieci zyskują rysunki małp, kotów, kosmitów czy wojowników anime. Można też spotkać się z kolekcjonerskimi kartami przedstawiającymi piłkarzy.

NFT jest więc znacznie szerszym pojęciem niż sztuka w tradycyjnym wydaniu. A co za tym idzie skierowany do szerokiego grona odbiorców. Może być dziełem jedynym w swoim rodzaju (jak wspomniany obraz Beeple’a), ale może być też jedną z wielu kopii tak jak w przypadku kart kolekcjonerskich. Może kosztować krocie, a może być warta zaledwie kilkadziesiąt złotych. Wartość tokenów NFT z czasem może rosnąć, ale może też stracić na wartości.

Zainteresowanie NFT stale rozszerza swoje granice. Zarówno na świecie, jak i w Polsce. Pod koniec ubiegłego listopada na aukcji sprzedano pierwsze dzieło w tej technologii. To prace Tomasza Górnickiego “Fortune”. Osiągnęła ona cenę ponad 312 tysięcy złotych. NFT burzy tradycyjne postrzeganie świata sztuki

Jednak oprócz wymiaru finansowego NFT ma jeszcze inny, niezwykle ważny dla artystów walor. Burzy tradycyjne postrzeganie świata sztuki. Dopuszcza do niego cyfrowych twórców, którzy mogą zarabiać duże pieniądze, sprzedając swoje dzieła. Przed erą NFT nie mieli takiej możliwości.

Ale czy rynek sztuki rzeczywiście potrzebuje NFT? – pytamy wprost Bartosza Bilickiego. Założyciel i prezes SmartVerum nie ma najmniejszych wątpliwości.

Zdecydowanie tak. Pokazuje to stare rosnące zainteresowanie, rekordowe ceny jakie osiągają sprzedawane na aukcjach cyfrowe dzieła. Trzeba też spojrzeć na tę kwestię w szerszym kontekście. Z pewnością nie każdy przekona się do świata NFT. Nie każdy musi być ich miłośnikiem. Niektórzy po prostu potrzebują czegoś dotknąć, powąchać, popatrzeć z bliska. I to jest porządku. Natomiast jest też spora grupa osób, która zachwyca się sztuką cyfrową. Wolą one inwestować w coś, co ma wartość artystyczną, która przez lata będzie się utrzymywała na wysokim, stabilnym poziomie. Otworzyło to też wielkie możliwości przed artystami, którzy przez lata tworzyli wyłącznie do szuflady. Teraz okazało się, że ich dzieła mogą być monetyzowane. I to za bardzo konkretne kwoty – podsumowuje Bartosz Bilicki.

Czytaj też: W Polsce brakuje i rąk do pracy i robotów. Zamówienia na roboty wzrosły w USA

Mat.Pras/KG

Powiązane tematy

Komentarze