Chmura lubi chłód, więc serwery budowane są na pustyni
Trzymamy coś w chmurze, chmura coś za nas oblicza, oprogramowanie aktualizuje się w chmurze. Te i inne zbitki słowne weszły już do słownika nie tylko programistów, czy osób pracujących w działach IT, ale też “zwykłych” użytkowników internetu. Gdzie są jednak przetrzymywane dane i gromadzone zasoby, które umożliwiają natychmiastowe ich analizowanie i obliczanie skomplikowanych algorytmów?
Chmura, to nadal enigmatyczne pojęcie. Ciągle są pytania, gdzie ona tak naprawdę jest? Nie, nadal nie jest to futurystyczna opowieść o nanocząsteczkach w powietrzu, które gromadzą i przekazują dane. Prawda jest dużo bardziej prozaiczna i są to po prostu ogromne hale z serwerami rozsiane po całym świecie – opisuje Tomasz Dwornicki, założyciel Hostersi Sp. z o.o., specjalizującej się w dostarczaniu rozwiązań IT w obszarach projektowania infrastruktury serwerowej, wdrażania chmury obliczeniowej, opieki administracyjnej i bezpieczeństwa danych.
Chmura obliczeniowa jest coraz powszechniejsza, więc potrzeba coraz większej przestrzeni nie tylko na wirtualnych dyskach, ale i coraz więcej przestrzeni magazynowej. Magazyn Tech Monitor stworzył mapę, gdzie są zlokalizowane centra obsługi danych największych dostawców rozwiązań chmurowych w tym Amazon AWS. Według raportu CSA (Cloud Security Alliance) na koniec 2021 roku AWS posiadało 41,5% rynku cloud computing – więcej niż wszyscy jego najwięksi konkurenci łącznie – Microsoft Azure (29,4%), Google Cloud (3,0%) i IBM (2,6%).
Chmura jest tam gdzie wielki biznes
Zdziwiłby się ten, kto uważa, że wielkie centra obsługi danych znajdują się w miejscach, które nie są zamieszkałe. Nic bardziej mylnego. Większość hal z serwerami znajduje się w dużych stolicach i centrach finansowych: miejscach takich jak Londyn i Frankfurt, Sydney i Singapur.
W tych lokalizacjach liczba transakcji jest ogromna, analizowane i przetwarzane są gigantyczne ilości danych, więc najważniejsza jest wydajność, a bliskość centrów finansowych w tym pomaga – zaznacza Tomasz Dwornicki, prezes spółki Hostersi, która została w tym roku jednym z najważniejszych partnerów Amazon Web Services w Europie Środkowo-Wschodniej.
Dotychczasowa niechęć do przenosin w inne rejony świata brała się także z obawy o awaryjność. Choćby Amazon szczyci się tym, że pracuje bez przestojów przez 99,999% czasu pracy. Umieszczanie serwerów w miejscach, które narażone są np. na klęski żywiołowe, może ten niemal perfekcyjny wynik znacząco pogorszyć.
Rozwiązania chmurowe są dziś używane np. w bankowości mobilnej i w tym wypadku każde małe opóźnienie czy nieścisłość bardzo odbija się na zaufaniu do dostawcy. Czas i precyzja ma kluczowe znaczenie, więc tradycyjne centra biznesowe prawdopodobnie zawsze pozostaną kluczowymi lokalizacjami dla serwerowni, aby usługi nie były ograniczone przez problemy z opóźnieniami wynikającymi z odległości – podkreśla Tomasz Dwornicki z Hostersów.
Najlepszym przykładem jest Frankfurt. To niemieckie miasto jest nie tylko jednym z największych na świecie centrów biznesowych oraz ważnym węzłem internetowym w Europie, ale też może pochwalić się bardzo stabilnym klimatem. Idealnym do tego, aby chmura działała bez przestojów. Dlatego właśnie we Frankfurcie swoje chmury zlokalizowało siedmiu największych dostawców. W Londynie takich miejsc jest o jedno mniej. Dostawcy chmury budują nowe serwerownie w innych stolicach europejskich. Google zamierza zbudować swoje hale w Mediolanie i Turynie, podczas gdy Microsoft planuje ekspansję w Warszawie i Zurychu, a Amazon swoje centra będzie miał również w Zurichu, ale też i Madrycie.
Tymczasem w regionie Azji i Pacyfiku, to Australia może pochwalić się jedną z najwyższych koncentracji centrów danych obsługiwanych przez Wielką Siódemkę. To łącznie 21 punktów rozmieszczonych w Melbourne, Sydney i Canberze. Jest to wynikiem strategii, który przyjął tamtejszy rząd wspólnie z przedsiębiorcami, która w pierwszej kolejności nakazywała korzystanie z usług w chmurze w sektorze publicznym i prywatnym. Obecnie ponad połowa wszystkich firm w Australii korzysta z płatnych usług w chmurze.
Ekologia zmieni nawet chmurę
Utrzymanie serwerów i zagwarantowanie im odpowiedniej mocy kosztuje jednak sporo. Chodzi przede wszystkim o koszty energii, które bardzo często właśnie w ogromnych centrach finansowych są znacznie wyższe niż w innych miejscach. Choćby z tej przyczyny, że zapotrzebowanie na surowce jest tam większe, bo nie dotyczy przecież tylko jednego sektora. Stąd giganci rozwiązań chmurowych szukają innych rozwiązań, które wynikają również z tego, że regulatorzy domagają się działań zmniejszających zapotrzebowania na energię. Dostawcy usług w chmurze coraz częściej biorą pod uwagę nowe lokalizacje, które wcześniej pomijano ze względu na ich odległość od działań największych firm świata. Dotyczy to takich krajów, jak Meksyk i Arabia Saudyjska.
Powód? To właśnie tam energia słoneczna jest tanim i odnawialnym źródłem surowców, które może zaspokoić potężne zapotrzebowanie na prąd i zmniejszyć ślad węglowy. Sama chmura z założenia jest bardziej ekologicznym rozwiązaniem niż trzymanie danych i ich przetwarzanie na własnych serwerach. Dzieje się tak dlatego, że wykorzystanie zasobów w chmurze jest bliskie 100%, a na serwerach własnych wykorzystanie zasobów rzadko przekracza 20%.
Dziwić jednak może inwestycja Google w budowę centrum danych w Dammam w Arabii Saudyjskiej, które leży w pustynnej części kraju. Przecież to chłodzenie serwerów generuje największe straty energii, a przecież jest niezbędne do ich prawidłowego działania. Jednak, gdy weźmie się pod uwagę, to że koszt wyprodukowanej tam energii słonecznej jest niski, to mimo większego zapotrzebowania na prąd i tak jest to działanie nie tylko tańsze, ale pozostawia mniejszy wpływ na środowisko.
Zapotrzebowanie na duże centra przechowywania danych będzie rosło w tempie co najmniej kilkunastu procent rok do roku. Firmy zatem muszą więc szukać nowych lokalizacji. Przestrzenie wielkich miast nie są z gumy, a kwestie środowiskowe są coraz ważniejsze. Nie można zapominać też o kryzysie na rynku surowców, więc alternatywne źródła energii będą na wagę złota – kończy Tomasz Dwornicki z firmy Hostersi.
Czytaj też: Blisko 2 tysiące naruszeń danych w pierwszej połowie roku
Mat.Pras./KG