Skażenie Skaldy, przekroczone normy dla uranu i kobaltu
Belgijska prokuratura bada sprawę skażenia rzeki Skaldy, w której stwierdzono kilkakrotnie wyższe poziomy uranu, kobaltu, niklu i berylu, niż dopuszczalne normy. Sprawa dotyczy zrzutu odpadów, za które odpowiada państwowa firma De Vlaamse Waterweg – informuje belgijska telewizja VRT na swoich stronach
Kiedy w 2021 r. urzędnik z inspekcji środowiska wykrył normy uranu, niklu, berylu i kobaltu przekraczające dopuszczalne ilości w ściekach, które trafiały do wód Skaldy, sprawa trafiła do belgijskiej prokuratury.
VRT dotarła do dokumentów szczegółowo opisujących zawartość zrzutów płynów ze składowiska śmieci w Kruibeke we Wschodniej Flandrii. Wynika z nich, że dokonywano zrzutów do rzeki zawierających pięć razy więcej uranu i nawet jedenaście razy więcej kobaltu, niż dopuszczalne normy.
Składowiskiem zarządza państwowa firma De Vlaamse Waterweg. Prokuratorzy badają sprawę.
Jakie jest ryzyko związane z toksycznymi substancjami? Dla życia podwodnego, szczególnie blisko punktu zrzutu, będzie to miało szkodliwy wpływ – mówi Philippe Jorens, profesor toksykologii klinicznej na Uniwersytecie w Antwerpii cytowany przez VRT.
Dodał, że wpływ na ludzi będzie mniejszy.
Zagrożenie w przypadku substancji takich jak kobalt i nikiel powstaje głównie podczas ich wdychania lub po spożyciu dużych ilości. Oczywiście nie dzieje się tak w przypadku ścieków – wyjaśnił Jorens. „Jeżeli kurz ze składowiska trafia na przykład do ludzkich ogrodów, potrzebne byłyby dodatkowe badania. Ale i tutaj: niebezpieczeństwo powstaje głównie przy dużych ilościach tych substancji” – powiedział.
Nie zawsze można też wykazać wpływ na zdrowie na podstawie przekroczeń norm. To sprawia, że równie trudno jest udowodnić związek przyczynowy między pomiarem a chorobą.
Problemy w firmie De Vlaamse Waterweg, która obsługuje składowisko w Kruibeke, nie kończą się jednak na zrzutach. Inspektorat ochrony środowiska ustalił również, że co najmniej 23 000 ton osadów trafiło na składowisko odpadów pochodzącej z zachodnioflamandzkiej firmy przetwarzającej odpady, która nie miała licencji. Firma jednak osiągnęła „znaczne zyski” dzięki przyjęciu odpadów.
Czytaj też: Morawiecki: Pakt Ribbentrop-Mołotow uderzył w tę część Europy
PAP/mt