Kulisy negocjacji prezydenta z szefową KE. "Była zbyt słaba"...
Nowy minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk to człowiek walki i on będzie próbował rzeczywiście, być może innymi metodami niż jego poprzednik Konrad Szymański, doprowadzić do przełomu w stosunkach z Brukselą - powiedział w piątek szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Jakub Kumoch
W środę prezydent Andrzej Duda odwołał z Konrada Szymańskiego z funkcji ministra ds. UE, w czwartek - powołał jego następcę -dotychczasowego wiceministra spraw zagranicznych Szymona Szynkowskiego vel Sęka.
Zapytany w radiu ZET, czy zamiana Szymańskiego na Szynkowskiego vel Sęka oznacza zaostrzenie kursu wobec Brukseli, Kumoch odparł, że Szynkowski vel Sęk „podejmuje się bardzo trudnego zadania”.
To jest wielkiej klasy dyplomata, który do tej pory działał na odcinku niemieckim jako wiceminister spraw zagranicznych i też w trudnej sytuacji. Jest człowiekiem walki i on będzie próbował rzeczywiście, być może innymi metodami niż Konrad Szymański, doprowadzić do przełomu w stosunkach z Brukselą - powiedział prezydencki minister.
Pytany, czy jest szansa, że w wyniku działań nowego ministra ds UE Polska otrzyma środki w ramach Krajowego Planu Odbudowy, odparł: „Jeśli chodzi o KPO, to ja myślę, że tak”.
Natomiast trzeba brać pod uwagę, że tu nie Polska jest w tym momencie sprawcą zamieszania, tylko po prostu zapadła pewna polityczna decyzja, by w Polsce zmienić władzę na bardziej przychylną, by uderzyć w obecną większość parlamentarną - ocenił Kumoch.
Według niego, „duża jest liczba zwolenników takiego kursu”.
Więc Szymon Szynkowski (…) jest w pełni świadomy tego, że to nie jest taka rzecz, w której wystarczy, że się dogadamy, uściśniemy sobie dłonie. Pan prezydent Duda się już dogadał, porozumiał z przewodniczącą KE (Ursulą von der Leyen). Okazało się, że przewodnicząca, mimo zawartego porozumienia, była po prostu zbyt słaba politycznie, by (…) przekonać swoje środowisko, a zwłaszcza swoje grupy nacisków - stwierdził.
Pytany, czy nie było tak, że złożony przez prezydenta projekt zmiana w ustawie o SN został zmieniony w parlamencie i ustawa nie miała kształtu, który był przedmiotem porozumienia, Kumoch odparł, że „nie było żadnego porozumienia co do szczegółów ustawy, z wyjątkiem jednej rzeczy: zniesienia Izby Dyscyplinarnej”. „W zasadzie to też nie było porozumienie. Był to sygnał z KE, że samo zgłoszenie ustawy przez prezydenta powoduje odblokowanie KPO” - dodał.
Sygnał ten został przez nas zrozumiany tak, jak w klasycznej dyplomacji: idzie wojna na Ukrainie, musimy szybko zawrzeć pokój, potrzebujemy uratowania twarzy, więc dajcie nam coś. Daliśmy - stwierdził.
Kumoch podkreślił, że prezydent Andrzej Duda jest osobą „politycznie uczciwą”.
Jasno powiedział von der Leyen jedną rzecz: ja nie jestem królem parlamentu w Polsce, nie mam większości parlamentarnej, której będę mógł kazać przyjąć moją ustawę. Ona to rozumiała. Zgłosił ją i w tym momencie powinno być odblokowanie KPO. A tu się zaczęło: no dobrze, dobrze, ale ta ustawa, chcemy ją przeanalizować. I analizowano ją 6 miesięcy - mówił.
Na pytanie, czy prezydent czuje się oszukany przez Ursulę von der Leyen, szef BPM potwierdził.
Tak. Prezydent czuje się oszukany, że nie dotrzymano z nim porozumienia. Na spotkaniu państw Grupa Arraiolos ostatnio wybrzmiało to bardzo zdecydowanie ze strony prezydenta. Mało tego, spotkało się z zainteresowaniem też innych prezydentów i się okazało, że wiele państw nie zna dokładnie sytuacji w Polsce, poproszono nas o dodatkowe wyjaśnienia, o co chodzi tak naprawdę z Komisją. Wiele państw myślało, że ta sprawa będzie rozwiązana - powiedział Kumoch.
Dopytywany, czy prezydent zamierza podjąć jeszcze jakieś działania w tej sprawie, interweniować ws. KPO, odpowiedział, że prezydent „w sprawie ustawy, o którą go proszono, zrobił wszystko to, co miał zrobić i na pewno nie będzie negocjował kolejnych ustępstw, bo to po prostu by stawiało go w sytuacji petenta”. „Prezydent Polski nie negocjuje ani podpisywanych ustaw, ani proponowanych ustaw z zagranicą” - dodał Kumoch.
Komisja Europejska na początku czerwca zaakceptowała polski Krajowy Plan Odbudowy, co było krokiem w kierunku wypłaty przez UE 23,9 mld euro dotacji i 11,5 mld euro pożyczek w ramach Funduszu Odbudowy, jednak pieniądze nie zostały wypłacone. KE zaznaczyła m.in., że polski KPO „zawiera kamienie milowe związane z ważnymi aspektami niezależności sądownictwa, które mają szczególne znaczenie dla poprawy klimatu inwestycyjnego i stworzenia warunków dla skutecznej realizacji” i że „Polska musi wykazać, że te kamienie milowe zostały osiągnięte przed dokonaniem jakichkolwiek wypłat w ramach Funduszu Odbudowy”. Jednym z oczekiwań KE była likwidacja Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, co stało się w połowie lipca, gdy weszła w życie prezydencka nowela ustawy o SN. Wątpliwości co do tego, czy nowe przepisy spełniają tzw. kamienie milowe w tej sprawie wyrażali w ostatnim czasie niektórzy przedstawiciele Komisji.
Czytaj też: Media: Scholz dba tylko o interes Niemiec i nie zwraca uwagi na Unię
PAP/KG