Premier: Ten kto dyktuje historię ma wpływ na teraźniejszość
Ten kto dyktuje historię ma wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Nie trzeba przy tym odbywać podróży w czasie, wystarczy przeforsować swoją wersję historii. Zupełnie tak, jak starają się to od lat robić z historią naszej części Europy Niemcy i Rosjanie - powiedział premier Mateusz Morawiecki.
Premier nawiązał w najnowszym podcaście, opublikowanym na Facebooku, do granej w kinach nowej odsłonie przygód Indiany Jonesa, którego jest wielkim fanem.
CZYTAJ TEŻ:
Niemcy. Duży wzrost przemocy na ulicach Hamburga
Atak Rosjan na obwód odeski. Najnowszy raport
Morawiecki podkreślił, że początek filmu to retrospekcja. „W filmowej teraźniejszości jest rok 1969. Amerykanie właśnie wysłali ludzi na księżyc. Fetują zwycięstwo w kosmicznym wyścigu ze Związkiem Radzieckim niespełna ćwierć wieku po zakończeniu II wojny światowej. Co złego może się zdarzyć? Ot koniec historii” - podkreślił Morawiecki.
Jednak - jak dodał - „właściwa historia dopiero się zaczyna”. „W Nowym Jorku starszy profesor archeologii zostaje oddelegowany na emeryturę. Wnioskując z jego reakcji niezasłużoną emeryturę. Na szczęście dla fabuły i świata za sprawą dziarskiej, wysokiej brunetki okazuje się, że to jedynie emerytura od studentów i wykładów, a prawdziwe wyzwania i przygoda dopiero przed nim” - zaznaczył premier.
Opisując dalszą fabułę filmu, Morawiecki podkreślił, że „w nazistowskim pociągu poza pułkownikiem Weberem i jego podkomendnymi znajduje się naukowiec Jurgen Voller vel Schmidt”. „Kolejna świetna rola tym razem Mads’a Mikkelsena. Ambitny fizyk jak nic nawiązujący do postaci genialnego konstruktora rakiet i współautora amerykańskiego programu kosmicznego Werhera von Brauna z własnym perwersyjnym planem na wykorzystanie tytułowego Artefaktu jest dowodem na to, że zło potrafi wrócić w najmniej oczekiwanym momencie oraz że pozory dość często mylą” - podkreślił szef rządu.
„To kluczowa postać filmu i jednocześnie autor kwestii, które skłaniają do refleksji. Najbardziej intrygujące jest to zdanie: +Przeszłość należy do nas+, kiedy udaje mu się przejąć tytułowy Artefakt przeznaczenia. Nie będę zagłębiać się dalej w fabułę, by nie zdradzać zbyt wiele. Dla porządku powiem, że czas odgrywa w filmie kluczową rolę” - zaznaczył Morawiecki.
Jak mówił, „nie chodzi o oczywisty dla konwencji filmu wyścig z czasem, ale władzę nad nim w dosłownym sensie”. „Ten kto ma sposób i moc, by zmienić przeszłość będzie miał władzę nad przyszłością. Kwestia podróży w czasie i wszystkiego co mogłoby z nich wynikać to wdzięczny temat w literaturze i kinematografii science fiction. Jednocześnie poważny temat rozważań fizyków teoretycznych, ale ma też wartość alegoryczną” - powiedział premier.
„Jak powiedział kiedyś genialny Stephen Hawking: +Bez przeszłości tracimy swoją tożsamość, to przeszłość definiuje to, kim jesteśmy+. Dodałbym do tego, że definiuje też to gdzie jesteśmy. Dlatego znajomość własnej historii to konieczność, a obrona prawdy o niej to nasz obowiązek” - podkreślił Mateusz Morawiecki.
Zwrócił uwagę, że w uproszczeniu właśnie o to chodzi w polityce historycznej. „Ten kto dyktuje historię ma, szanowni państwo, wpływ na teraźniejszość i przyszłość. Nie trzeba przy tym odbywać podróży w czasie. Wystarczy przeforsować swoją wersję historii” - zaznaczył premier.
„Zupełnie tak, jak starają się to od lat robić z historią naszej części Europy Niemcy i Rosjanie. Jedni bardziej subtelnie, drudzy bez pardonu. Powszechnie znane jest powiedzenie, że to zwycięzcy piszą historię. To zdaje się w innym moim ulubionym filmie Braveheart z Melem Gibsonem jest zdanie, które brzmi mniej więcej tak: że historię piszą ci, którzy wieszali bohaterów” - powiedział szef rządu. „Jeśli chcemy być jednak wśród zwycięzców, musimy pisać historię my sami. Inaczej ktoś inny napisze ją i opowie po swojemu” - dodał.
PAP/ as/