Sprzedaż mieszkań w sierpniu była trzy razy większa niż przed rokiem
Sprzedaż mieszkań w sierpniu tego roku była ok. trzy razy większa niż rok temu, a popyt na kredyty wzrósł czterokrotnie - wynika z opublikowanej w środę analizy Hreit.
Według autorów publikacji, na radykalną poprawę na rynku mieszkaniowym złożyły się trzy czynniki: Rada Polityki Pieniężnej przestała podnosić stopy procentowe, rząd wyszedł z pomysłem tanich kredytów dla osób kupujących pierwsze mieszkanie, a Komisja Nadzoru Finansowego złagodziła wymagania dotyczące badania zdolności kredytowej.
Eksperci zauważyli, że jeszcze przed wprowadzeniem „bezpiecznego kredytu 2 proc.” wiele osób zdecydowało się na zakup nieruchomości, obawiając się, że zapowiadany program tanich kredytów spowoduje wykupienie oferty i wzrost cen mieszkań. Rezultat był taki, że oferta faktycznie została wykupiona, a ceny poszły w górę. Natomiast w sierpniu, czyli miesiąc po wprowadzeniu rządowego programu, popyt na kredyty był o prawie 300 proc. wyższy w ujęciu rok do roku.
„Polacy zawnioskowali o kredyty mieszkaniowe na łączną wartość około 16 mld zł. To prawie 4 razy więcej niż w sierpniu 2022 roku, kiedy zawnioskowaliśmy o kwotę nieznacznie przekraczającą 4 mld zł” - wyliczono.
Analitycy przypomnieli, że w 2022 roku budownictwo mieszkaniowe było na kolanach, rynek najmu dramatycznie wykupiono, a czynsze skokowo rosły. Wskazali te, że ponad połowa dorosłych Polaków w wieku 25-34 mieszkała z rodzicami.
„Sytuacja była na tyle dramatyczna, że sam nasuwał się pomysł wzmocnienia popytu. Dzięki (programowi) warunki mieszkaniowe młodych mają szansę szybko się poprawić, budownictwo mieszkaniowe wstać z kolan, a presja wywierana na rynek najmu zelżała” - napisali.
Zauważyli też, że program tanich kredytów to cios w fundusze inwestycyjne budujące w Polsce portfele mieszkań na wynajem, bo „deweloperzy wolą sprzedawać mieszkania osobom fizycznym”.
Oceniając wpływ „bezpiecznego kredytu” na rynek, analitycy, że „dopiero czas pokaże, jaki będzie bilans rządowej interwencji”, ale obserwowane dziś ożywienie na rynku jest bezprecedensowe, a „plusy przeważają nad minusem programu jakim są rosnące ceny mieszkań”. Wskazali jednak, że bez rządowego wsparcia stawki i tak zaczęłyby rosnąć, tyle, że kilka kwartałów później, po obniżce stóp procentowych.
„Tak czy inaczej zobaczylibyśmy więc wyższe ceny, a zwlekając z interwencją na rynku mieszkaniowym dłużej patrzylibyśmy jedynie na pogarszającą się sytuację w budowlance. Im dłużej by ona trwała, tym trudniej byłoby obudzić deweloperów z zimowego snu” - napisali analitycy.
Dodali, że efektem budowlanego marazmu, byłaby pogarszająca się sytuacja mieszkaniowa Polaków i wzrost cen najmu m.in. ze względu na dużą liczbę uchodźców z Ukrainy. Analitycy powołują się też na dane Eurostatu, z których wynika, że Polska jest krajem o największym przeludnieniu wynajmowanych mieszkań.
Powołując się na prognozy ekonomistów bankowych, eksperci Hreit do końca roku spodziewają się kolejnej redukcji stóp.
„Jeśli utrzyma się przy tym dobra sytuacja na rynku pracy, to zaowocować powinno to wzmożonym popytem na mieszkania na tzw. szerokim rynku. Musimy bowiem pamiętać, że osoby kupujące pierwsze mieszkanie stanowią 30 proc. całego rynku. To znaczy, że nawet jeśli nie będzie można zaciągnąć kredytu z dopłatą, a więc mniej osób będzie kupować pierwszą nieruchomość, to w ich miejsce wejdą inni nabywcy wsparci coraz łatwiej dostępnym finansowaniem hipoteczny” - napisali.
Czytaj także: Wymiana opon będzie droższa i to dużo droższa
PAP/rb