Przemyt imigrantów to lukratywny biznes!
W pierwszej połowie 2023 r. migranci zapłacili przemytnikom co najmniej 360 milionów euro, by nielegalnie przedostać się przez Morze Śródziemne do Unii Europejskiej - od 2 tys. do 15 tys. euro za osobę. Przemyt organizują gangi, ale zaangażowane są całe lokalne społeczności.
Przemyt ludzi jest według OECD jedną z najszybciej rozwijających się i najbardziej dochodowych form zorganizowanej działalności przestępczej.
Europol opisuje, że szefowie gangów przemytniczych mogą prowadzić swoją działalność zdalnie. To pośrednicy rekrutują migrantów, utrzymują kontakty z pomocnikami niskiego szczebla i nadzorują logistykę, np. zakwaterowania na trasach i obsługę płatności. Z kolei pomocnicy niskiego szczebla, którzy bardzo często na co dzień prowadzą legalną działalność gospodarczą, zajmują się głównie transportem nielegalnych migrantów. W zależności od wybranej trasy mogą pełnić funkcję przewodników podczas przekraczania granic, kierowców pojazdów na szlakach lądowych oraz szyprów statków na szlakach morskich, chociaż często siatki przestępcze instruują migrantów, by samodzielnie sterowali łodziami w zamian za obniżone opłaty za przemyt.
„Kiedy pojechałem do Turcji, zatrzymałem się w małym miasteczku niedaleko Bodrum. W pewnym momencie (w latach 2015-2016 - PAP) cały kraj rozkwitł dzięki nielegalnej migracji. Zyskali taksówkarze, którzy dowozili handlarzy i migrantów do miejsca wejścia na pokład, hotele, które dostarczały migrantom pakiety turystyczne, sklepy, które wymieniały letnie ubrania na kamizelki ratunkowe. Następnie przemytnicy zlecali miejscowym podwykonawstwo wielu działań, np. wynajmowali pole rolnika, by umieścić tam migrantów, płacili właścicielowi domu w pobliżu wybrzeża, by przechował pontony. (…) Krótko mówiąc, z przemytu żyła tam cała społeczność” - opisuje ekspert ds. migracji Luigi Achili w wywiadzie z włoską fundacją Oasis.
Przyznaje on jednocześnie, że największą część zysków czerpią władze wielu krajów, które z jednej strony otrzymują pieniądze z UE za zatrzymywanie migrantów, z drugiej - biorą łapówki od przemytników, by zezwalać na ich proceder.
„Kilka lat temu prowadziłem badania na temat kurdyjskich przemytników w Grecji. Oni także pracowali za zgodą policji, która często przymykała na to oko, bo handlarze oddawali im przysługę: skupili wszystkich migrantów w jednym miejscu i nie pozwolili im się błąkać po ulicach, co wywołałoby niepokój opinii publicznej. W praktyce przemytnicy pełnili rolę szeryfów” - relacjonuje Achili.
Około 3 proc. światowej populacji mieszka poza krajem urodzenia, a prawie trzy razy więcej osób tego pragnie - szacuje Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM). Niektórzy uciekają przed przemocą i łamaniem praw człowieka, inni chcą wydostać się z ubóstwa, a jeszcze inni po prostu starają się skorzystać z możliwości awansu ekonomicznego lub społecznego, których nie mają w ojczyźnie.
Przemytnicy ludzi stają się coraz lepiej zorganizowani, tworząc profesjonalne sieci, które przekraczają granice i obejmują wszystkie regiony świata. Niektóre grupy przestępcze postrzegają migrantów jako jeden z wielu towarów, który można przemycić, obok narkotyków i broni palnej. Ponieważ przemyt migrantów jest wysoce dochodową nielegalną działalnością o stosunkowo niskim ryzyku wykrycia, jest bardzo atrakcyjny dla przestępców - ocenia Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Narkotyków i Przestępczości (UNODC).
Poziom bezpieczeństwa i łatwość przeprawy uzależniona jest zazwyczaj od wpłaconej kwoty. Migranci dysponujący niewielkimi środkami finansowymi mogą zdecydować się na pakiet „pay-as-you-go”, w ramach którego płacą stopniowo za różne etapy podróży przemytnikom, którzy nie muszą być ze sobą powiązani. Tacy migranci są bardziej narażeni na przemoc i nadużycia. Bardziej kompleksowe „oferty pakietowe” mogą być szybsze, bezpieczniejsze i dawać większą gwarancję sukcesu, ale są znacznie droższe.
Opłaty uiszczane są głównie gotówką za pośrednictwem nieformalnego systemu transferów finansowych hawala, który opiera się na osobistych relacjach miedzy pośrednikami zaangażowanymi w transakcje, tzw. hawaladarami - podaje Europol. Pomocnicy niskiego szczebla, tacy jak kierowcy otrzymują zazwyczaj wynagrodzenie po przedstawieniu dowodu, że migranci dotarli do miejsca docelowego.
Według UNODC opłaty pobierane od migrantów chcących dostać się do UE z Afryki (lub przez Afrykę) różnią się znacznie w zależności od miejsca pochodzenia i wynoszą 2-10 tys. dolarów. Większość migrujących z Afryki Zachodniej pozostaje przez jakiś czas w Afryce Północnej, głównie w Libii, często po to, by dorywczą pracą zarobić więcej pieniędzy na dalszą podróż. Opłaty różnią się w zależności od punktu wyjścia i miejsca docelowego. Na przykład migranci z Azji, którzy podróżują do Europy przez Afrykę, płacą za sam lot 4-5 tys. euro, koszt przemytu z Nigru do Libii wynosi ok. 2-3 tys. dolarów.
Podobne kwoty podaje Achili: „Ceny bardzo się zmieniają w zależności od kraju wyjazdu, relacji, jakie migrant ma z handlarzami ludźmi, pory roku, władz, które w danym momencie tam rządzą… Jednak wahają się od 3 do 15 tys. dolarów”.
W 2021 r. cena za przeprawę jedynie przez kanał La Manche wynosiła w zależności od siatki przemytników 3-7 tys. euro. Według Associated Press szefowie przemytników zarabiali do 300 000 euro na każdej łodzi przepływającej przez kanał, a w ciągu całego roku organizacje przemytnicze zarobiły na tej przeprawie co najmniej 69 milionów euro.
Podaje się dwa główne źródła finansowania przeprawy: na wysłanie jednej osoby w niebezpieczną podróż poświęcane są oszczędności całej rodziny, często z wielu lat, a także dochód z likwidacji majątku, sprzedaży ziemi lub zwierząt gospodarskich, w wielu innych przypadkach podróż jest opłacana przez rodziny migrantów, które przebywają już w krajach docelowych.
Zdaniem Achilego fakt, że migranci często muszą sprzedać cały swój dobytek, by wyjechać prowadzi do błędnego wniosku, że przemytnicy to miliarderzy: „W rzeczywistości tak nie jest: pieniądze przepływają, ale jest to biznes wymagający wielu pośredników, czyli ludzi, którzy niekoniecznie zawodowo zajmują się czymś nielegalnym. Nie możemy wyobrażać sobie zamkniętej sieci w stylu Ndranghety”.
Przez większą część minionej dekady to właśnie na drodze z Afryki do Włoch grupy przestępcze odnotowywały ogromne zyski. Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej Frontex podaje, że w 2017 r. siatki przestępcze przemycające migrantów do Włoch łodziami wygenerowały w 2017 r. prawie 135 mln euro dochodu, pobierając średnio 1300 euro od osoby. W połowie 2018 r. opłaty za przemyt wzrosły do 1800 euro na osobę.
W ostatnich oficjalnych publikacjach Europol przyjął średni koszt przeprawy jednego migranta przez Morze Śródziemne na 2200 euro w przypadku przeprawy do Włoch oraz Grecji i 2500 euro do Hiszpanii. Przy przyjęciu takich samych wartości w 2022 r. śródziemnomorskie przeprawy do UE przyniosły przemytnikom 407 mln euro dochodu, a w samym 2023 r. 140 tys. nielegalnych migrantów (odnotowanych przez Frontex) zapłaciło przemytnikom niemal 360 mln euro.
Podróże, jakie podejmują dziś migranci, mogą trwać miesiące lub lata. Gao w Mali, Agadez w Nigrze, Addis Abeba w Etiopii i Kair w Egipcie to węzły, z których migranci udają się do wybrzeży Algierii, Egiptu, Libii, Maroka i Turcji a stamtąd są przemycani łodziami do różnych miejsc w Europie.
Migranci często padają ofiarą poważnych naruszeń praw człowieka. Oprócz tego, że podczas podróży mogą być stłoczeni na niezdatnych do żeglugi łodziach, mogą też zostać zgwałceni, pobici lub pozostawieni na śmierć na pustyni. Po dotarciu na miejsce wiele osób odkrywa, że oni sami lub ich rodziny padli ofiarą szantażu lub dostali się do niewoli za długi.
W obliczu nieskutecznego egzekwowania prawa przemytnicy stają się coraz bardziej wyrafinowani: profesjonalizują swoje operacje oraz rozwijają dane wywiadowcze i kontakty, a także wykorzystują obecność organizacji humanitarnych pragnących ratować migrantów znajdujących się w niebezpieczeństwie.
W 2016 r. ponad 360 000 uchodźców i migrantów dotarło do europejskich wybrzeży przez Morze Śródziemne, z czego większość przybyła na łodziach unijnych organizacji pomocowych. Frontex twierdził wówczas, że działalność NGO-sów polegająca na wypływaniu w pobliże wybrzeża Libii umożliwiło przemytnikom korzystanie z gorszych łodzi z niewielką ilością paliwa lub żywności, a czasami usuwanie silników z łodzi, czyli maksymalizację zysków.
„Przemytnicy przystosowali się również do zwiększonej presji, opracowując odporne formy organizacyjne (…). W rzeczywistości na najniższych szczeblach granice między przemytnikami a klientami często się zacierają, a indywidualni migranci są zachęcani lub zmuszani do podejmowania takich obowiązków, jak na przykład sterowanie łodziami. Po przybyciu na miejsce grozi im aresztowanie i oskarżenie, a przemytnik, który zorganizował podróż i czerpie zyski, jest chroniony przed ryzykiem” - zwracają uwagę badacze Anne Gallagher i Joergen Carling na łamach World Economic Forum.
Ich zdaniem, przemyt migrantów jest w rzeczywistości „podręcznikowym przykładem zjawiska, które po angielsku określa się sformułowaniem wicked problem, problemu, który jest trudny do zdefiniowania, który ciągle się zmienia i który nie ma jasnego rozwiązania ze względu na czynniki, które same w sobie są wysoce odporne na zmiany”.
„Nowoczesne, liberalne i demokratyczne państwo po prostu nie jest w stanie sprostać zadaniu powstrzymania zaawansowanej nielegalnej migracji. Jak Stany Zjednoczone i Australia już się przekonały, a kraje Europy Południowej zaczynają zdawać sobie sprawę, położyć kres niechcianej migracji można jedynie poprzez ciągłe rozmieszczanie ogromnych sił i łamanie praw jednostki na masową skalę, co rażąco depcze wartości liberalne. (…) Ironią jest to, że cechy krajów docelowych, które uniemożliwiają im skuteczne przeciwdziałanie przemytowi migrantów, to te same cechy, które w pierwszej kolejności przyciągają wielu migrantów: poszanowanie praworządności, zaangażowanie w prawa człowieka, akceptacja prawa do azylu i odrzucenie dyskryminacji. Przemytnicy migrantów rozumieją i wykorzystują ten paradoks” - twierdzą Gallagher i Carling.
Od 2015 r. Unia Europejska wydała 5 miliardów euro na zwalczanie nielegalnej migracji, odsyłanie i reintegrację migrantów, tworzenie większej liczby legalnych dróg do UE w ramach kryzysowego funduszu powierniczego dla Afryki, EUTF.
Między 2016 a 2020 UE przekazała Turcji 6 miliardów euro w ramach umowy o przyjmowaniu uchodźców i w domyśle zapobieganiu ich migracji do UE. W czerwcu br. ustalono, że w zamian za zatrzymanie fali nielegalnej migracji tunezyjskie władze dostaną z Brukseli prawie miliard euro.
Istnieją trzy śródziemnomorskie szlaki przemytu migrantów. Szlak wschodni - przez Turcję do Grecji - w przeszłości przemierzali nim migranci z Azji i Bliskiego Wschodu, ale korzystają z niego także Afrykanie, zwłaszcza ci przybywający z Rogu Afryki i Sudanu. Szlak centralny - od krajów Afryki Północnej, zwłaszcza Libii i Tunezji, na Maltę lub do Włoch. Jest to szlak o największej liczbie ofiar, a przez to najbardziej znany światowej opinii publicznej. Korzystają z niego głównie migranci z Afryki Północnej, Rogu Afryki i Afryki Zachodniej, ale także część migrantów z Azji, w tym z Bangladeszu i Pakistanu, którzy musieli znaleźć alternatywną trasę dla szlaku wschodniego, częściowo zamkniętego w związku z porozumieniem między Europą i Turcji. Szlak zachodni z kolei rozpoczyna się w Senegalu lub Maroku i kończy w Hiszpanii, w tym na Wyspach Kanaryjskich.
Większość migrantów korzystających z tych tras pochodzi z Gwinei, Wybrzeża Kości Słoniowej, Tunezji, Burkiny Faso, Mali, Kamerunu, Gambii, Sudanu, Egiptu, Bangladeszu, Sierra Leone, Nigerii, Syrii, Beninu, Senegalu, Afganistanu, Iranu, Erytrei, Iraku, Pakistanu, Liberii, Sudanu Południowego, Etiopii, Somalii.
Według niezależnego projektu Havocscope, który szacuje ceny na czarnym rynku, wartość rynku przemytu ludzi na świecie wynosi 35 miliardów dolarów.
PAP/ as/