Informacje

Zaprzysiężenie Mike'a Johnsona jako spikera Izby Reprezentantów / autor: PAP/EPA/JIM LO SCALZO
Zaprzysiężenie Mike'a Johnsona jako spikera Izby Reprezentantów / autor: PAP/EPA/JIM LO SCALZO

Spiker Izby Reprezentantów nie czuje klimatu

Agnieszka Łakoma

Agnieszka Łakoma

dziennikarka portalu wGospodarce.pl, publicystka miesięcznika "Gazeta Bankowa", komentatorka telewizji wPolsce.pl; specjalizuje się w rynku paliw i energetyce

  • Opublikowano: 26 października 2023, 19:12

  • Powiększ tekst

Amerykańscy ekolodzy i demokraci mają nowy problem - przewodniczący izby niższej Kongresu czyli trzecia osoba w państwie kwestionuje politykę klimatyczną.

Wybrany niedawno na spikera Izby Reprezentantów Republikanin Mike Johnson ze stanu Luizjana nie tylko nie popiera polityki ochrony klimatu, ale wręcz – jak pisze „The New York Times” - zakwestionował teorie naukowe o tym, że to działalność człowieka odpowiada za globalne ocieplenie. Wskazuje także, że Johnson sprzeciwiał się czystej energii, a główne źródła finansowania jego kampanii zapewniają firmy naftowe i gazowe. Dziennik przytacza krytyczne opinie przedstawicieli organizacji ekologicznych po niedawnym wyborze nowego spikera Izby Reprezentantów. Na przykład dyrektor wykonawczy grupy środowiskowej Sierra Club Ben Jealous stwierdził, iż „powinno wszystkich martwić, że ktoś o tak skrajnych poglądach i tak przywiązany do przemysłu paliw kopalnych ma taką władzę i wpływy”.

Według gazety „jednomyślny wybór Johnsona sugeruje, że jego poglądy mogą nie odbiegać od poglądów reszty jego partii”.

Spiker jako najwyżej postawiony członek Kongresu odgrywa niezwykle ważną rolę, być może więc dlatego w USA pojawiają się opinie, że może chcieć ograniczyć gigantyczny program wsparcia zielonych inwestycji prezydenta Joe Bidena czyli ustawę o redukcji inflacji (IRA). Chodzi o ulgi podatkowe, zachęty i systemy pomocowe na rzecz inwestycji służących transformacji energetycznej kraju czyli m.in. w odnawialne źródła, produkcję baterii czy aut elektrycznych. o łącznej wartości ponad 370 mld dolarów. Zwłaszcza że w poprzednich latach, jak informuje dziennik, Mike Johnson „konsekwentnie głosował przeciwko dziesiątkom ustaw i poprawek klimatycznych, sprzeciwiając się prawodawstwu, które wymagałoby od przedsiębiorstw ujawniania ryzyka wynikającego ze zmiany klimatu oraz ustawom, które ograniczałyby wycieki metanu z odwiertów naftowych i gazowych”. Gazeta przytacza także jego opinię sprzed 6 lat. - Klimat się zmienia, ale pytanie brzmi, czy jest to spowodowane naturalnymi cyklami zachodzącymi w historii Ziemi? A może to się zmienia, bo jeździmy SUV-ami? W to drugie nie wierzę. Nie sądzę, żeby to był główny czynnik – mówił Mike Johnson.

Dziennik podał również dane z ostatniego sondażu Pew Research Center, z których wynika, że kwestie globalnego ocieplenia mocno dzielą Amerykanów i „ zostały upolitycznione w Stanach Zjednoczonych w stopniu niespotykanym w większości innych krajów”. Okazuje się bowiem, że 85 proc. pytanych Demokratów uznaje, że zmiany klimatyczne to niezwykle lub bardzo poważny problem. Natomiast wśród ankietowanych Republikanów - 47 procent postrzega zmiany klimatyczne jako niezbyt poważne lub takie, które nie stanowią problemu.

Oprac. AŁ  (na podst. The New York Times)

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.