Informacje

www.sxc.hu
www.sxc.hu

Kandydat do parlamentu Rumunii deklaruje: Kradnę mniej niż inni

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 6 grudnia 2012, 09:32

    Aktualizacja: 6 grudnia 2012, 09:41

  • Powiększ tekst

"Kradnę mniej niż inni" - takim hasłem wyborczym kandydat zielonych zachęca obywateli Rumunii, by głosowali na niego w niedzielnych wyborach parlamentarnych. Partiom politycznym w tym kraju zarzuca się wspieranie osób o wątpliwej uczciwości - pisze AFP.

"Jeśli powiedziałbym, że nie kradnę, nikt by mi nie uwierzył" - wyjaśnia Gabriel Raduna, który w północno-wschodnim mieście Jassy stara się o miejsce w parlamencie z ramienia Rumuńskiej Partii Ekologicznej (PER).

Ten uderzający chwyt reklamowy zastosowano w kraju, w którym "immunitet parlamentarny wciąż jest postrzegany jako ochrona przed sądem" - ubolewa były minister sprawiedliwości Catalin Predoiu. Z szacunków Instytutu Polityki Publicznej (IPP) wynika, że o mandat ponownie stara się ok. 10 parlamentarzystów, w tym byli ministrowie, którzy obecnie są ścigani lub sądzeni za korupcję. Za niezdolnych do sprawowania urzędu publicznego z powodu konfliktu interesów uznano 22 innych kandydatów - twierdzi Krajowa Agencja Antykorupcyjna (ANI).

Koalicja organizacji pozarządowych o nazwie Sojusz na rzecz Czystej Rumunii uruchomiła specjalną stronę internetową, na której informuje o przypadkach nepotyzmu oraz umieszcza nazwiska kandydatów uznanych za winnych korupcji i byłych współpracowników bezpieki Securitate. Szefowi partii, która w sondażach zajmuje trzecie miejsce, Danowi Diaconescu, w odgrywaniu roli bojownika walki z korupcją nie przeszkadza fakt, że sam jest oskarżany o szantaż.

Podczas kampanii wybuchły skandale wokół dwóch konkurencyjnych koalicji: lewicowej Unii Społeczno-Liberalnej (USL) oraz nowej grupy centroprawicowych partii pod nazwą Prawicowe Przymierze
Rumunii (ARD). Poseł i kandydat ARD Alin Trasculescu został oskarżony przez  krajową prokuraturę antykorupcyjną (DNA) o zażądanie 350 tys. euro od biznesmena w zamian za pomoc w podpisaniu umów z przedsiębiorstwami państwowymi. Trasculescu został wykluczony z ARD.

Kilka dni później podobne zarzuty wysunięto przeciwko deputowanemu i kandydatowi USL Ionowi Stanowi. USL, która regularnie krytykuje antykorupcyjną prokuraturę DNA, już wcześniej wzbudziła oburzenie organizacji pozarządowych z powodu umieszczenia na listach wyborczych milionera Gigiego Becaliego. DNA kilkakrotnie oskarżała tego kontrowersyjnego właściciela klubu piłkarskiego Steaua Bucarest o korupcję. Był on też karany za rasistowskie i seksistowskie wypowiedzi.

Jeden ze współprzewodniczących USL, Crin Antonescu, chciałby, żeby ministrem w przyszłym rządzie został Relu Fenechiu, czyli kandydat, który jest obecnie sądzony za korupcję. Na pytanie, czy w przypadku zwycięstwa wyborczego stanowiska ministrów obejmą osoby podejrzewane o korupcję, co byłoby niezgodne z rekomendacjami Unii Europejskiej, ta lewicowa partia odparła agencji AFP, że "każda osoba postawiona przed sądem lub pociągnięta do odpowiedzialności sama podejmie inteligentną decyzję i nie będzie chciała narażać rządu USL".

"USL bezkompromisowo podchodzi do polityków, którzy usłyszą prawomocny wyrok" - dodała partia. Podkreśliła, że do wyroku obowiązuje domniemanie niewinności. Choć na listach ARD "znajduje się trochę mniej kandydatów, którzy mają widoczne problemy z uczciwością", to i tak listom tym daleko do wzorcowych - twierdzi politolog Alina Mungiu Pippidi z Hertie School of Governance w Berlinie.

ARD, która nie odpowiedziała na pytania AFP, utrzymała kandydatów, odrzuconych przez specjalną komisję powołaną w celu "oczyszczenia" list dzięki działaniom byłej minister sprawiedliwości Moniki Macovei.

Jednak postęp, jaki organizacje pozarządowe obserwują w walce z korupcją sprawia, że mają one nadzieję, iż mentalność polityków będzie stopniowo się zmieniać. Za kratki z powodu korupcji ostatnio trafili byli ministrowie, a nawet sam były socjaldemokratyczny premier Adrian Nastase.

"Odpowiedzialność spoczywa na wyborcach. Nie każą oni płacić skorumpowanym politykom odpowiedniej ceny, czasami z powodu pewnego egoizmu, gdyż uważają, że korupcja przyniesie korzyści ich społecznościom" - ubolewa Mungiu-Pippidi.

(PAP)

jhp/ kar/

Powiązane tematy

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.