Wiceminister czaruje żargonem. Mówi o "klinie", który jest wielkim sukcesem Tuska
Zapowiedziane przez premiera Donalda Tuska zmiany w ulgach na dzieci obniżą "klin podatkowy" mniej zarabiających rodzin z dziećmi i pozytywnie wpłyną na wzrost PKB - ocenia wiceminister finansów Artur Radziwiłł.
"Klin podatkowy" to różnica między tym, co dostaje pracownik (netto), a co płaci pracodawca (brutto - z wszystkimi obciążeniami wynagrodzenia z tytułu ubezpieczeń społecznych i podatkiem).
W środowym wystąpieniu premier zapowiedział wprowadzenie zmian w podatkach i świadczeniach społecznych. Rząd proponuje wprowadzenie minimalnej kwoty waloryzacji. Kwota ta wynosi 36 zł. Rozszerzona ma być również ulga na dzieci - zapowiedziano zwiększenie kwoty odpisu na trzecie, czwarte i kolejne dziecko o 20 proc. oraz wprowadzono pełne wykorzystanie ulgi, czyli odpisanie pełnej kwoty, niezależnie od dochodów.
Zgodnie z danymi rządowymi łączny koszt proponowanych rozwiązań to ok. 4,7 mld zł, czyli ok. 0,3 proc. PKB, z czego koszt rozszerzenia ulg to 1,1 mld zł, a koszt waloryzacji to 3,6 mld zł. Sama modyfikacja zasad waloryzacji to 1,7 mld zł.
"Niewątpliwie zaproponowane zmiany obniżają +klin podatkowy+ dla relatywnie mniej zarabiających rodzin z dziećmi. To będzie miało pozytywny skutek dla rynku pracy i w konsumpcji. Będzie zatem pozytywnie wspierało wzrost gospodarczy" -
powiedział dziennikarzom Radziwiłł.
Analitycy oceniają, że wprowadzenie rządowych planów zmiany waloryzacji emerytur oraz ulg na dzieci powinno w niewielkiej skali ożywić popyt. Dodatkowe środki trafią bowiem do grupy osób najmniej zarabiających, przeznaczających nowe dochody na konsumpcję. Skala wpływu propozycji rządowych na PKB będzie jednak niewielka - 0,1-0,2 pkt proc.
Radziwiłł poinformował też, że cel zmian nie ma charakteru makroekonomicznego, ale społeczny.
"Zaprezentowane wczoraj przez premiera zmiany w ulgach na dzieci powinny przyczynić się do poprawy wskaźników dzietności, wpisują się też w redukcję ubóstwa" -
uważa wiceminister finansów.
Dodał, że cele zaproponowanych przez rząd zmian w ulgach nie mają charakteru makroekonomicznego, ale przede wszystkich charakter społeczny.
"Oczywiście cieszy nas, że przy okazji wpłyną one pozytywnie na konsumpcję" -
mówił.
(PAP)