Centralne Biuro Śledcze wkroczyło do resortu finansów - wraca "afera hazardowa", wiceminister może usłyszeć zarzuty korupcyjne
Wielka operacja w resorcie finansów. Centralne Biuro Śledcze bada dokumenty związane z aferą hazardową. Korupcyjne zarzuty może usłyszeć wiceminister Jacek Kapica.
Jak informuje dziennik.pl policjanci z CBŚ przeszukali gabinet wiceministra finansów i szefa służby celnej Jacka Kapicy. Oficerowie weszli też do biura pięciu innych urzędników pełniących wysokie funkcje role w resorcie Jacka Rostowskiego.
Jak donosi RMF FM, niewykluczone, że Kapicy zostaną postawione zarzuty przekroczenia uprawnień, a także korupcyjne. To on z ramienia ministerstwa prowadził ustawę hazardową, z której zniknęły niekorzystne dla branży przepisy. Sprawę miała wyjaśnić sejmowa komisja śledcza, jednak jej prace – pod przewodnictwem posła PO Mirosława Sekuły – były prowadzone tak, by aferę hazardową zamieść pod dywan.
To jednak nie koniec. Powołana w Białymstoku specjalna prokuratorska grupa śledcza wciąż przygląda się ministerstwu finansów.
Chce zbadać, jak doszło do tego, że w krótkim czasie całą Polskę zalały dziesiątki tysięcy automatów. Zamiast – zgodnie z prawem – zezwalać jedynie na grę o minimalne stawki, pozwalały oddawać się hazardowi o dowolne pieniądze.
Jak mówi jeden z anonimowych rozmówców „Dziennika”, „przeszukanie u ministra oznacza, że będzie on również przesłuchiwany”. "Na tym etapie śledztwa nie jest wykluczone, że postawione zostaną mu zarzuty karne" – dodaje.
23 grudnia usłyszał je zastępca ministra Kapicy, wcześniej – również pełniącą tę funkcję – Annę C.
Prokuratorzy podejrzewają, że urzędnicy resortu tolerowali rozrastanie się plagi jednorękich bandytów, na których budżet państwa tracił miliardy.
Prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Białymstoku śledztwo dotyczy organizowania gier na automatach - wbrew przepisom i bez stosownych zezwoleń - ale także ukrywania dochodów z tej działalności oraz ich legalizacji, czyli prania brudnych pieniędzy. Cały proceder opierał się na tym, że automaty rejestrowane jako maszyny dające niskie wygrane, można było nielegalnie przeprogramować, by dawały także wyższe wygrane.
Jak powiedział prokurator Krzysztof Wojdakowski, liczba osób podejrzanych w tym śledztwie przekracza 50 osób; dodał, że w niektórych wątkach śledztwo zbliża się ku końcowi. Wśród podejrzanych jest m.in. kilkunastu biegłych rzeczoznawców. Według prokuratury mieli oni niezgodnie z prawdą poświadczać, że automatów do gier losowych nie można przeprogramować, by dawały wysokie wygrane (powyżej 15 euro); w rzeczywistości było to możliwe.
Kolejna duża grupa osób podejrzanych, to przedstawiciele podmiotów, które organizowały gry na automatach. Maszyny były rejestrowane jako dające niskie wygrane, podczas gdy w rzeczywistości możliwe były - niezgodnie z przepisami - wyższe wygrane.
W listopadzie 2010 roku zarzut przekroczenia uprawnień przy rejestracji tych automatów prokuratura postawiła urzędniczce z kierownictwa jednego z departamentów Ministerstwa Finansów. Wojdakowski powiedział, że w tym zakresie śledztwo powinno się zakończyć w ciągu dwóch, trzech miesięcy.
Śledztwo trwa czwarty rok. W kwietniu 2009 r. funkcjonariusze CBŚ zabezpieczyli w całym kraju ponad trzysta automatów, tzw. jednorękich bandytów, co do których były podejrzenia, że możliwe były na nich wysokie wygrane.
Automaty dające wysokie wygrane mogą być używane jedynie w kasynach i salonach gier, a były podejrzenia, że właśnie takie urządzenia stawiano np. w pubach czy na stacjach benzynowych jako automaty umożliwiające niskie wygrane. Policja i prokuratura oceniają, że straty Skarbu Państwa mogły sięgać nawet kilku miliardów złotych, ze względu na różnicę w opodatkowaniu automatów o niskich wygranych i o wysokich wygranych. Dokładna wysokość strat budżetu państwa nie jest jednak znana.
Po zmianie przepisów ustawy o grach hazardowych, pozwolenia na automaty o niskich wygranych używane w takich miejscach, jak puby czy stacje benzynowe, będą obowiązywały jedynie do 2016 roku. W praktyce nie są wydawane nowe, a jedynie obowiązują dotychczasowe.
rof/ kow/ abr/ jra/ rch/ dziennik.pl/