Użytkownicy e-papierosów upieczeni w oparach bałaganu pozostawionego przez PO
Ministerstwo Zdrowia odziedziczyło po rządach PO kukułcze jajo w postaci tzw. ustawy tytoniowej. Co gorsza - bałagan poprzedniego rządu sprawia, iż pewne zapisy mogą uderzyć także w osoby stosujące tzw. e-papierosy.
Obecnie polski rząd kontynuuje wdrożenie Dyrektywy Tytoniowej. Rząd PIS przejął to „kukułcze jajo” po rządzie PO – PSL i zaproponował przepis, zabraniający używania epapierosów w przestrzeni publicznej, kierując tym samym blisko 2 mln rzeszę użytkowników epapierosów do palarni. T grupa to jak dowodzą badania firmy badawczej the Insider dla eSmoking Institute w 95% rekrutuje się spośród palaczy zwykłych papierosów, którzy po prostu chcą rzucić palenie przejść do mniej szkodliwego produktu jakim są e-papierosy (tu bowiem nie zachodzi proces spalania, nie ma w nich tytoniu, a jedynie nikotyna zawarta w płynie, która co nie wszyscy wiedzą nie jest rakotwórcza) Tak więc dla wielu z nich to szansa na wyjście z nałogu.
Kukułcze jajo podrzucił obecnemu rządowi, już pod wygranych przez koalicję Zjednoczonej Prawicy wyborach parlamentarnych były minister zdrowia prof. Zembala z nadania byłej premier Ewy Kopacz (obecnie poseł PO).
Okazuje się teraz, że żadne z ustalonych podczas spotkań konsultacyjnych, kompromisowych rozwiązań nie znalazło się w ostatecznym projekcie nowelizacji ustawy, którą poprzednie szefostwo resortu, z nadania Platformy Obywatelskiej przesłało już po przegranych wyborach parlamentarnych do KPRM! W efekcie do dalszego procedowania, czym musi ze względu na pilność zobowiązań traktowych UE, zająć się obecny rząd koalicji Zjednoczonej Prawicy, i pod obrady rządu trafił ten sam projekt, który zaprezentowano pod koniec czerwca 2015 r.
Zmarnowany wysiłek polskich europosłów - o kilka zapisów za dużo
Niestety projekt ustawy o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych przygotowany przez poprzednią ekipę PO z Ministerstwa Zdrowia zdecydowanie wykracza daleko poza zapisy dyrektywy tytoniowej, która jest kompromisowym rozwiązaniem regulacyjnym, wypracowanym przy aktywnym udziale Polski. Stanowisko poprzedniego rządu, w interesie polskiej gospodarki poparła ówczesna opozycja (tworząca obecną koalicję rządzącą), postulując zachowanie zasady „Bruksela + 0”, i usunięcie z projektu wszelkich obostrzeń, które nie są wymagane przez dyrektywę. Dlatego ustawa implementująca dyrektywę tytoniową powinna być wdrożona bezpośrednio, bez dodatkowych restrykcji i dodawania regulacji ponad to co wyznaczone przez dyrektywę.
Waperzy uwędzeni w dymie papierosowym
Jeśli rząd poprze te absurdalne rozwiązania –to szczególnie uderzą one w użytkowników e-papierosów, których według ostrożnych szacunków jest w Polsce co najmniej ok. 2 mln. W przedłożonym, i ciągle obowiązującym projekcie ustawy dostosowawczej, w dużym stopniu wbrew ustaleniom podjętym w trakcie konsultacji społecznych, znalazły się zapisy, które zabraniają używania papierosów elektronicznych w miejscach publicznych. Jeśli zostaną one przyjęte, to ich użytkownicy będą zmuszeni do korzystania z wydzielonych palarni. Zapis ten de facto zrównuje więc palaczy konwencjonalnych papierosów z użytkownikami e-papierosów i utwierdza opinię publiczną w przekonaniu o jednakowej szkodliwości obu produktów.
Tymczasem istnieje wiele dowodów naukowych na brak narażenia czynnego i biernego używania e-papierosów. Do tych wniosków doszli zarówno zagraniczni, jak i wybitni polscy naukowcy i lekarze. Zdaniem prof. Andrzeja Sobczaka ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego, w e-papierosach nie występuje fizyczny proces spalania, a co za tym idzie brak jest trucizn tworzonych w procesie spalania, np. amoniaku, cyjanków, formaldehydu, tlenku węgla. Ilość smolistych substancji toksycznych jest znacznie niższa, porównywalna z ilością obecna w preparatach farmaceutycznych. Większość dostępnych badań dowiodła, że ilość szkodliwych substancji (formaldehydu, toluenu, acetonu, nitrozoamin, tlenku węgla, metali ciężkich) w składzie liquidu jak i wytwarzanej parze, jest od 9 do 450 razy niższa niż w dymie papierosowym. Jeśli rząd poprze rozwiązania proponowane przez poprzedników z koalicji PO/PSL, zmusi użytkowników e-papierosów do korzystania z palarni narażając ich na autentyczne narażenie bierne z dymu tytoniowego, które np. w przypadku bardzo silnie rakotwórczych nitrozoamin specyficznych dla tytoniu, jest wielokrotnie większe niż palenie czynne.
Skoro papierosy elektroniczne, stanowią mniej ryzykowną dla zdrowia alternatywę i jak dowodzą badania, w dużym stopniu pozwalają one odejść od nałogu związanego z paleniem tradycyjnych papierosów (95% użytkowników e-papierosów to konwencjonalni palacze), niezrozumiały jest fakt, że obecne kierownictwo Ministerstwa Zdrowia pod wodzą Konstantego Radziwiłła chce tak szkodliwego zapisu dla zdrowia publicznego społeczeństwa.
Mimo że sam projekt ustawy ma charakter niby prozdrowotny to poprzez zaproponowany zakaz wysyła niepalących, lecz używających papierosy elektroniczne do tych samych miejsc gdzie palacze palą tradycyjne papierosy, narażając ich na bierne palenie.