UWAGA! Zagrożony wpływ miliardów złotych do budżetu! Chodzi o aukcję LTE i postawę urzędników z nadania PO
Czy budżet straci 1,7 miliarda złotych? Niestety, to bardzo możliwe. Wciąż nie wiadomo, czy firma T-Mobile wpłaci pieniądze za blok częstotliwości pod mobilny internet, do którego ma prawo po tym, jak z transakcji wycofała się firma kojarzona z Zygmuntem Solorzem. Powód? Nieoficjalnie mówi się, że problem tkwi w postawie Urzędu Komunikacji Elektronicznej, którym wciąż dowodzą urzędnicy z nadania Platformy Obywatelskiej. Wszystko musi się rozstrzygnąć do poniedziałku…
Wygląda na to, że ludzie z UKE, celowo albo z powodu jakiegoś dziwnego bezwładu decyzyjnego, mogą doprowadzić do sytuacji, w której budżet na ten rok będzie zagrożony. Jeśli stracimy ponad 1,5 miliarda złotych, trudniej będzie zrealizować np. projekt 500 złotych na dziecko – mówi nam informator z kręgów rządowych.
Tocząca się przed UKE aukcja nowych częstotliwości 800 MHz i 2,6 GHz, umożliwiających dostarczanie klientom usług mobilnego internetu, od początku określana była przez ekspertów, ale też uczestników, jako źle przygotowana i kontrowersyjna. Proces stale się przedłużał, tuż przed wyborami parlamentarnymi ówczesny szef resortu cyfryzacji Andrzej Halicki z PO zmienił warunki aukcji, aby ją wreszcie zakończyć.
Aukcję rozstrzygnięto w październiku ub. r. Najważniejsze były rozstrzygnięcia dotyczące pasma 800 MHz (bloki w paśmie 2,6 GHz osiągnęły nieporównywalnie niższe kwoty). Pod młotek poszło tu pięć bloków. Prawo do pierwszego z nich wylicytowała za 2,05 miliarda złotych spółka NetNet, należąca do Hieronima Ruty, współpracownika Zygmunta Solorza-Żaka. Kolejne bloki przypadły spółce P4, operatorowi sieci Play (za 1,49 mld), T-Mobile Polska (za 2,02 mld) a także Orange Polska (dwa bloki, odpowiednio za 1,58 i 1,56 mld).
Aukcja miała przynieść budżetowi łącznie 9,2 mln złotych. Pieniądze zaplanowano w budżecie, miały pójść na realizację programu „Rodzina 500 plus” i innych prospołecznych planów PiS, zapowiedzianych w kampanii wyborczej. Miały pójść, ale czy pójdą?
Problemy zaczęły się w styczniu. Wtedy spółka NetNet wycofała wniosek o rezerwację częstotliwości, za którą miała zapłacić ponad 2 miliardy złotych. Minister cyfryzacji Anna Streżyńska uspokajała, że wpływy do budżetu państwa są niezagrożone, ponieważ pasmo przejmie inny operator: T-Mobile, które już wcześniej deklarowało chęć takiego ruchu w razie wycofania się któregoś z oferentów. Rzecznik UKE Artur Koziołek dodał wówczas: „Teraz muszą zająć się tym prawnicy UKE, którzy zdecydują w jakim kierunku to dalej pójdzie”.
Sęk w tym, że nie idzie wcale w kierunku dobrym! T-Mobile owszem, chce wykupić „osierocony” przez NetNet blok, ale chce, by sąsiadował on z drugim blokiem, wylicytowanym przez tę firmę podczas aukcji. Tymczasem pomiędzy blokiem wylicytowanym przez NetNet a blokiem T-Mobile jest blok, którzy przypadł operatorowi sieci Play. Spółki musiałby więc zamienić się blokami. Szefostwo T-Mobile nazywa to „możliwością efektywnego korzystania z nabytych częstotliwości”.
Podtrzymujemy, że oprócz pierwszego bloku pasma 800 MHz, który wygraliśmy w rozstrzygniętej aukcji LTE, interesuje nas drugi blok, uwolniony w rezultacie rezygnacji spółki NetNet – powiedział w dzisiejszej „Rzeczpospolitej" Adam Sawicki, prezes T-Mobile Polska.
Wydatek rzędu ponad 4 mld zł (ponad 1 mld zł więcej niż za takie samo pasma zapłaci Orange) i wiążące się z tym dalsze inwestycje to poważne zobowiązanie dla każdej spółki, jak również istotny wpływ do budżetu państwa. Dlatego też musimy z prawnego punktu widzenia mieć absolutną pewność, że będziemy mogli efektywnie korzystać z nabytych częstotliwości tak, by zaoferować klientom najwyższą jakość usług – dodał Sawicki.
Jeśli operacja się nie uda i T-Mobile nie kupi ostatecznie bloku po NetNet, przypadnie on kolejnemu oferentowi – spółce P4. Problem w tym, że operator Playa podczas aukcji zadeklarował za to pasmo zaledwie 356 mln złotych. Oznacza to, że do budżetu państwa nie wpłynie ponad 9,2 mld zł a jedynie około 7,5 miliarda!
Ostateczne rozstrzygnięcia muszą zapaść w najbliższy poniedziałek. Czy UKE stanie na wysokości zadania i rozwiąże problem w ten sposób, by budżet nie ucierpiał? Nie wiadomo. Wielu naszych rozmówców nieoficjalnie wyraża spore wątpliwości. „To urząd opanowany przez ekipę Platformy. Niby czemu mają pomagać, skoro opozycja tylko czeka na potknięcie rządu na przykład przy sprawie 500 złotych na dziecko?” – taką opinię słyszeliśmy z wielu ust.
Szefową UKE jest Magdalena Gaj (na zdjęciu). W przeszłości była ona podsekretarzem stanu w ministerstwie infrastruktury (za kadencji Cezarego Grabarczyka) a następnie w ministerstwie administracji i cyfryzacji (za kadencji Michała Boniego). Szefową UKE została na początku 2012 r.
Zapytaliśmy UKE, co robi, by rozwiązać problem z niefortunną aukcją i zapewnić odpowiednie wpływy do budżetu państwa. Chcieliśmy się też dowiedzieć, czy działania (a może brak działań) urzędu rzeczywiście można wiązać z polityką.
Czekamy na odpowiedź.