Na Wyspach ostry start kampanii przed referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE
Niezwykle popularny polityk brytyjski, mer Londynu, Boris Johnson ogłosił, że wbrew stanowisku macierzystej Partii Konserwatywnej będzie przekonywał do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej w referendum 23 czerwca. Brytyjskie gazety w niedzielę zwracają uwagę na rozłam w rządzie Davida Camerona, w którym sześciu ministrów opowiedziało się za Brexitem, a także podkreślają sukces negocjacyjny Polski, której upór w Brukseli wymusił ustępstwa na premierze Cameronie.
"The Mail on Sunday" i "The Sunday Telegraph" podkreślają, że Polska zmusiła Wielką Brytanię do znaczących ustępstw wobec pierwotnych planów ograniczenia świadczeń socjalnych dla imigrantów z innych państw członkowskich.
W artykule, zatytułowanym "Polska zmusiła premiera do tańca", "The Mail on Sunday" cytuje anonimowego uczestnika negocjacji. Podkreśla on, że "niezłomność (premier Beaty Szydło - PAP) wobec żądań Camerona była jednym z głównych powodów, dla których szczyt Rady Europejskiej przeciągnął się do 31 godzin".
Wiceminister spraw zagranicznych Konrad Szymański o przebiegu i stawce negocjacji w Brukseli czytaj tutaj:
Polska stawka wokół Brexitu – prawa 800 tys. polskich pracowników w Wielkiej Bytanii
Pisząc o brytyjskich sprawach wewnętrznych, aż trzy gazety zamieszczają na pierwszej stronie zdjęcie grupy polityków, którzy zadeklarowali sprzeciw wobec stanowiska rządu, w tym bliskiego przyjaciela premiera Davida Camerona i ministra sprawiedliwości Michaela Gove'a.
"Wierzę, że nasz kraj może być bardziej wolny, sprawiedliwy i w lepszej sytuacji poza Unią Europejską. Gdybym w tym momencie decyzji nie powiedział tego, w co wierzę, nie byłoby to uczciwe wobec moich przekonań i mojego kraju" - tłumaczył w opublikowanym przez wiele redakcji liście Gove, nazywając decyzję "najtrudniejszą w swoim życiu".
"Wychodząc ze Wspólnoty, możemy odzyskać kontrolę nad swoją przyszłością i pokazać reszcie Europy, w jaki sposób można się rozwijać" - podkreślił, dodając, że Unia jest "instytucją zakorzenioną w przeszłości" i "źródłem niestabilności".
W "gangu sześciu", jak nazwała grupę jedna z gazet, znalazł się również Chris Grayling, lider Izby Gmin, który oświadczył, że "nie wierzy, żeby możliwe było podejmowanie decyzji dotyczących naszego interesu narodowego i jednoczesne pozostanie we Wspólnocie".
Jak podkreśla "The Sunday Telegraph", po raz pierwszy od referendum w sprawie przyłączenia Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej, które odbyło się 40 lat temu, ministrowie publicznie dołączają do kampanii przeciwko decyzji rządu i swojego premiera.
Mer Londynu, Boris Johnson, który według badań opinii publicznej jest dla wyborców "drugim najważniejszym po premierze autorytetem w sprawie członkostwa w UE", ogłosił w niedzielę wieczorem, że zaangażuje się w kampanię na rzecz wyjścia W. Brytanii z UE.
"Będę namawiał do głosowania za opuszczeniem Unii, ponieważ chcę lepszego porozumienia dla ludzi w Wielkiej Brytanii, aby oszczędzić ich pieniądze i przywrócić kontrolę" - oświadczył charyzmatyczny mer stolicy w przemówieniu wygłoszonym przed swoim domem w północnym Londynie. Dodał, że mimo lobbowania za wyjściem z UE nie będzie uczestniczył w debatach telewizyjnych przeciwko swojej Partii Konserwatywnej.
"Wziąwszy pod uwagę czas, jaki miał, David Cameron bardzo dobrze sobie poradził" w renegocjacjach z partnerami europejskimi - mówił Johnson. "Ale myślę, że nikt nie może udawać, że to porozumienie stanowi fundamentalną reformę UE lub stosunków Wielkiej Brytanii z Unią" - dodał.
Jak oświadczył, "kocha Europę" i Brukselę, w której mieszkał. "Ale nie należy mylić cudów Europy, wakacji w Europie, fantastycznego jedzenia i przyjaźni z projektem politycznym, który działa od wielu dziesięcioleci i teraz grozi, że całkowicie wymknie się spod kontroli demokratycznej" - wskazał Johnson.
Decyzja nie jest uznawana za zaskoczenie, ponieważ Johnson od dawna krytykuje UE, m.in. za pogłębiającą się biurokrację.
"Daily Mail" ujawnia, że Johnson kilka dni temu spotkał się na kolacji z Michaelem Gove'em, na której omawiali potencjalne zaangażowanie popularnego polityka w kampanię za Brexitem. "The Sunday Times" cytuje źródła zbliżone do premiera Camerona, który miał być "absolutnie wściekły" na swojego partyjnego kolegę.
Jak komentuje "The Sunday Telegraph", retoryka Camerona sugerująca, że wyjście z UE stanowi zagrożenie dla Wielkiej Brytanii, może niebezpiecznie podzielić Brytyjczyków.
"Promowanie lęku i obawy przed zmianą, ostrzeganie przed ryzykiem i zagrożeniami oraz podkreślanie, że żyjemy w +niepewnych czasach+, tak jakby kiedykolwiek był okres pełnego spokoju. (...) Cynizm? Prawdopodobnie tak, ale ciężko mieć o to do premiera pretensje. Ta taktyka już się wcześniej sprawdziła - wystarczy pomyśleć o szkockim referendum w 2014 roku" - pisze autor, Michael Deacon.
"The Sunday Telegraph" przytacza też słowa ministra obrony Michaela Fallona, który powtarza, że ewentualne opuszczenie UE byłoby prezentem dla Rosji. "Nie jest nadmiernym straszeniem zadawanie pytania o to, jaki wynik głosowania sprzyjałby Władimirowi Putinowi" - powiedział Fallon.
"Jeśli opuścimy UE, po raz pierwszy w historii stanie się ona mniejsza i słabsza. To w oczywisty sposób służy interesom Rosji" - wyjaśnił.
"The Sun" publikuje list Camerona, w którym premier przekonuje do głosowania za pozostaniem w UE. Argumentuje, że Wielka Brytania jest bezpieczniejsza w ramach Wspólnoty, podkreślając udaną współpracę w zakresie przeciwdziałania terroryzmowi.
"Żadne państwo spoza UE nie ma pełnego dostępu do wspólnego rynku bez płacenia za ten przywilej, przyjmowania imigrantów i utraty prawa współdecydowania o regulacjach. Dlaczego nasza sytuacja miałaby być inna?" - zapytał Cameron. Zarzucił zwolennikom wyjścia, iż "mówią, że życie poza Wspólnotą byłoby idealne, ale nie mają pojęcia, jak dokładnie miałoby to wyglądać".
Komentarz redakcyjny nie pozostawia jednak wątpliwości, że Cameron będzie miał kłopot z uzyskaniem poparcia "The Sun" w kampanii referendalnej.
"Premier pisze w swoim tekście, że będziemy +silniejsi, bezpieczniejsi i w lepszej sytuacji+, pozostając w zreformowanej Europie. To może być prawda, tyle tylko że nie ma żadnej zreformowanej Europy" - komentują dziennikarze tabloidu.
"The Sunday Times" publikuje z kolei list podpisany przez rektorów ponad stu najlepszych uniwersytetów w Wielkiej Brytanii, którzy ostrzegają, że ewentualne wyjście z UE "byłoby katastrofą dla systemu szkolnictwa wyższego". Podkreślają, że ich uczelnie wezmą aktywny udział w kampanii na temat znaczenia Unii Europejskiej dla brytyjskiej przyszłości. Wśród sygnatariuszy listu jest wicekanclerz Uniwersytetu Cambridge Leszek Borysiewicz.
W opublikowanym przez "Mail on Sunday" pierwszym sondażu po piątkowym porozumieniu na szczycie w Brukseli w sprawie zmiany warunków członkostwa Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej zwolennicy pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej mają 15-punktową przewagę nad przeciwnikami UE.
48 proc. ankietowanych zadeklarowało swoje poparcie dla pozostania ich kraju w UE, natomiast 33 proc. chce opuszczenia Unii. 19 proc. było w tej ankiecie niezdecydowanych.
W piątek, jeszcze przed porozumieniem w Brukseli, według sondażu ośrodka TNS 36 proc. badanych było za wyjściem W. Brytanii z UE, a 34 proc. - za pozostaniem w Unii; przy czym 23 proc. respondentów było niezdecydowanych, a 7 proc. wcale nie poszłoby do głosowania.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP), sek