Informacje

fot. Pexels.com
fot. Pexels.com

Prof. Bugaj: nie liczmy na to, że Warszawa zastąpi londyńskie City

Zespół wGospodarce

Zespół wGospodarce

Portal informacji i opinii o stanie gospodarki

  • Opublikowano: 21 lipca 2016, 11:54

  • Powiększ tekst

Komentując Brexit wicepremier Mateusz Morawiecki zaprosił wielkie korporacje finansowe do Warszawy. Według prof. Ryszarda Bugaja nie należy się jednak spodziewać od nich pozytywnej odpowiedzi. Krajowa giełda mimo dużego rozwoju w ostatnich latach jest bardzo słaba. Do tego dochodzi kwestia tradycji oraz przyzwyczajenia.

– Jeżeli w trakcie negocjacji z Unią Europejską Wielka Brytania utrzyma pełen dostęp do jednolitego rynku i zgodzi się zapłacić za to cenę, to Londyn, jako centrum finansowe Europy, utrzyma swoją pozycję i nie możemy chyba liczyć na to, że Warszawa zajmie jego pozycję – ocenia prof. Ryszard Bugaj, ekonomista, były doradca prezydenta. – Wydaje mi się, że zdecydują o tym tradycja i stereotypowe zachowania świata biznesu.

Decyzja Brytyjczyków, którzy w drugiej połowie czerwca w wyniku referendum postanowili opuścić Unię Europejską, wiąże się z komplikacjami natury politycznej oraz ekonomicznej. Londyńskie City, jedno z największych centrów finansowych świata, może z tego powodu przeżywać trudności.

Oceniając kilka dni temu decyzję mieszkańców Wielkiej Brytanii, odpowiedzialny za gospodarkę szef resortu rozwoju wicepremier Mateusz Morawiecki zaprosił wielkie, międzynarodowe korporacje finansowe do Polski, aby z tego miejsca nadal świadczyły swoje usługi na rzecz kontynentalnej Europy. Jego zdaniem Warszawa jest centrum rosnącym, a polska gospodarka w najbliższych latach będzie się rozwijała znacznie szybciej od strefy euro.

– Nie wiązałbym nadziei z tym, że Polska stanie się centrum finansowym Starego Kontynentu, myślę, że z różnych powodów jest to bardzo mało prawdopodobne – przekonuje prof. Ryszard Bugaj. – Warszawska giełda jak na Europę Środkowo-Wschodnią utrzymuje się w nie najgorszej sytuacji, chociaż też nie w cudownej. Wzrost na niej nie jest gigantyczny, były nadzieje na więcej.

Czytaj także: Ekspert: inwestorzy zagraniczni wrócą na polską giełdę, ale jest jednak warunek

Wielka Brytania ma dodatnie saldo w wymianie usług finansowych z zewnętrznymi partnerami, w tym Unią Europejską. Jak przed referendum donosił dziennik „Financial Times” około 25 proc. tamtejszego sektora finansowego jest związane z rynkiem unijnym. Stanowi to równowartość 2 proc. PKB. A do tego dochodzi jeszcze szeroki wachlarz związanych z finansami usług profesjonalnych. Jeżeli Wielka Brytania straci choć jedną przewagę konkurencyjną w ofercie londyńskiego City, to dochodowość sektora zostanie uszczuplona.

– Czy londyńskie City poniesie straty po wystąpieniu Wielkiej Brytanii z Unii, na to pytanie nie ma jeszcze dobrej odpowiedzi – uważa prof. Ryszard Bugaj. – Moim zdaniem niesłychanie wiele zależeć będzie od tego, jakie porozumienie zostanie wynegocjowane oraz od zakresu partycypacji tego kraju we wspólnym, jednolitym rynku.

Także według Międzynarodowego Funduszu Walutowego konsekwencje Brexitu są obecnie trudne do oszacowania. W swojej ostatniej prognozie wzrostu gospodarczego świata MFW uwzględnił więc tylko najłagodniejszy z możliwych scenariuszy. Zakłada on, że wystąpienie tego kraju z UE nie spowoduje znaczącego wzrostu barier handlowych, czego konsekwencją byłyby zawirowania w sektorze finansowym.

W takim scenariuszu tempo wzrostu globalnej gospodarki byłoby o około 0,1 proc. niższe od kwietniowej prognozy Funduszu zarówno w br., jak i przyszłym roku i wyniosłoby odpowiednio, 3,1 i 3,4 proc.

Zdaniem analityków MFW taki byłby efekt spowolnienia wyłącznie dojrzałych gospodarek, wschodzące natomiast praktycznie nie odczułyby skutków Brexitu. PKB samej Wielkiej Brytanii wzrosłoby w br. o 1,7 proc., a w przyszłym o 1,3 proc. Poprzednio MFW zakładał, że brytyjska gospodarka będzie się rozwijać w tempie, odpowiednio 1,9 i 2,1 proc.

(Newseria)

Zobacz: KE odrzuciła sprzeciw Polski. Ta dyrektywa uderzy w nasze firmy

Powiązane tematy

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych