Wiceminister Bartosz Marczuk: "Rodzice najlepiej wiedzą, na co wydawać te pieniądze"
Rodzice najlepiej wiedzą, na co wydawać pieniądze z Programu "Rodzina 500 plus". Nie mamy ambicji, by ich kontrolować, ale pieniądze nie mogą być marnotrawione - mówi wiceminister rodziny Bartosz Marczuk.
Program, który wprowadził świadczenie wychowawcze w wysokości 500 zł miesięcznie na drugie i kolejne dziecko, a w mniej zamożnych rodzinach również na pierwsze, działa od kwietnia. Od tego czasu do końca lipca złożono ponad 2,7 mln wniosków o świadczenie, wypłacono na ten cel 7,1 mld zł.
Wsparciem objętych jest ponad 3,6 mln dzieci. W wyjątkowych przypadkach pieniądze są zamieniane na świadczenie rzeczowe. W skali całego programu dotyczy to 0,02 proc. rodzin - to 439 przypadków.
"To sytuacje, w których rzeczywiście dochodzi do marnotrawstwa pieniędzy, a ustawa wprowadzająca program daje gminom możliwość przekazania świadczenia w formie rzeczowej lub usług, np. zapłacenia za zajęcia edukacyjne czy kolonie" - powiedział Marczuk. Podkreślił, że są to przypadki pojedyncze, gdy gmina wie, że pieniądze z programu nie są wydawane na rzecz dzieci; wspieranie rodziców w procesie wychowania.
"Co do zasady uznajemy, że rodzice najlepiej wiedzą, na co wydawać te pieniądze i nie mamy ambicji, by kontrolować rodziców. W ustawie wprowadzającej program nie wskazywaliśmy, co mogą w ten sposób sfinansować. Nie ma w niej też wyszczególnionego katalogu, czym jest marnotrawstwo. Kierujemy się zasadą zaufania do ludzi, ale w ustawie zapewniliśmy sobie wentyl bezpieczeństwa w postaci zapisu, że wypłata może być inna niż finansowa" - dodał wiceminister.
Jak powiedział, tego rodzaju przepis działa też prewencyjnie. "Powoduje, że ludzie, którzy ewentualnie mogliby zachowywać się w sposób nieracjonalny wydatkując te pieniądze, mają świadomość, że mogą ich w gotówce nie otrzymać" - wyjaśnił.
Marczuk podkreślił, że gminy doskonale wiedzą, które rodziny mogą mieć problem z właściwym wydawaniem 500 plus i którym należy zamienić świadczenie na pomoc rzeczową. "To nie są sytuacje, w których pomoc społeczna odkrywa nowe oceany; pracownicy socjali już się tym rodzinom przyglądają, to są ich klienci" - powiedział Marczuk zaznaczając, iż jest to margines w skali kraju.
Dodał, że to nie tylko przypadki rodzin dysfunkcyjnych, w których rodzice za świadczenie mogą np. kupić używki, ale też sytuacje, w których opiekunowie dzieci są nieporadni życiowo, nie potrafią zarządzać pieniędzmi. Marczuk podkreślił, że za każdym razem decyzja o zamianie świadczenia na pomoc rzeczową jest decyzją administracyjną, od której można się odwołać. "To nie jest żadne widzimisię urzędnika" - zapewnił. Powiedział też, że zawsze, gdy rodzina zmieni swoje postępowanie, można wrócić do wypłaty pieniędzy.
Marczuk zapewnił, że resort rodziny monitoruje te sprawy także po to, by wiedzieć, jaka pomoc jest kierowana do tych rodzin.
PAP/ as/