Informacje

fot. Materiały promocyjne
fot. Materiały promocyjne

Metal Gear Solid V: The Definitive Experience - król skradanek w definitywnym wydaniu

Arkady Saulski

Arkady Saulski

dziennikarz Gazety Bankowej, członek zespołu redakcyjnego wGospodarce.pl, w 2019 roku otrzymał Nagrodę im. Władysława Grabskiego przyznawaną przez Narodowy Bank Polski najlepszym dziennikarzom ekonomicznym w kraju

  • Opublikowano: 16 listopada 2016, 10:46

  • 0
  • Powiększ tekst

Od momentu debiutu gry "Metal Gear" w 1987 roku Hideo Kojima był niekwestionowanym królem "skradanek". Teraz, wraz z zakończeniem serii "Metal Gear Solid" można powiedzieć jasno - w świecie gier skradankowych mamy tylko dwóch królów.

Pierwszym bez wątpienia są trzy pierwsze części "Thief" (czwartej, kompromitującej odsłony nawet nie zaliczam), które zdaniem niektórych stworzyły, zdaniem innych przedefiniowały gry skradankowe jako takie. Drugim jest seria "Metal Gear Solid". Część piątka to najdoskonalsza z nich. Wszystkie inne gry skradankowe są tylko marną kalką wspomnianych gigantów. Zacząć przygodę ze skradankami od piątej części cyklu Hideo Kojimy to zrobić sobie krzywdę - żadna inna gra oparta na tym modelu rozgrywki nie będzie już na nas robiła wrażenia, zaś jej systemy będą tylko bledły przy poziomie detali obecnych w tym dziele. Ale po kolei.

"Metal Gear Solid V" w edycji definitywnej to absolutnie obowiązkowy zakup dla każdego miłośnika serii. Mówię o tym na początku, żeby ustawić resztę poniższej recenzji. Wchodząc do świata Metal Gear byłem amatorem, nie mającym pojęcia o jego niuansach i dziedzictwie twórcy serii. Wychodząc stałem się kompletnym fanatykiem, gotowym bronić serii kłami i pazurami. Opowieść o Big Bossie - legendarnym żołnierzu i jego bandzie najemników walczących o niezależność w latach 80-tych XX wieku jest nie tylko wypełnieniem białych plam w fabule mającej swój początek niemal 30 lat temu, ale też koroną stworzenia jeśli chodzi o gry stealth.

W pakiecie "The Definitive Experience" otrzymujemy więc "Metal Gear Solid V", część poprzedzającą, czyli "Metal Gear Solid: Ground Zeroes" a także "Metal Gear Online". Dodatkowo otrzymujemy wszystkie, dosłownie wszystkie DLC jakie pojawiły się do tej gry. Jest to zdecydowanie najbogatsze dostępne wydanie tych gier dostępne na rynki i to w niezwykle przystępnej cenie. Fakt, iż Techland podjął się wydania tego zestawu w Polsce jest nie tylko godny odnotowania ale wręcz godny medalu.

Pozwolę sobie pominąć warstwę fabularną gdyż dla nowoprzybyłych do serii jej odkrywanie będzie przyjemnym, choć skomplikowanym doświadczeniem. Z kolei weterani serii ją przecież znają ("MGS V" jest zarazem sequelem jak i prequelem całej serii) - przejdźmy więc do mięsa czyli samej gry. Przede wszystkim - Hideo Kojima w tej części niemal całkowicie zrezygnował z przydługich przerywników filmowych. Zamiast tego mamy sekwencje krótsze i bardziej dynamiczne, lub takie w których bierzemy czynny udział (ale nie poprzez zastosowanie QTE!). Co więcej pojawiają się one tylko w kluczowych, przełomowych momentach fabuły - pozostałe niuanse opowieści ujawniane są nam w bardziej subtelny sposób, choćby poprzez pozostawione przez naszych współpracowników nagrania (na kasetach magnetofonowych - mamy wszak lata 80-te) czy w wyniku podsłuchanej rozmowy wrogich żołnierzy czy od ocalonych przez nas więźniów.

Kluczowa jest tu jednak rozgrywka. Wcielając się w Big Bossa musimy nie tylko odbudować Bazę-Matkę i skład jej żołnierzy, co oddane jest poprzez świetnie zaprojektowany system ekonomii ale też osobiście wypełniać zadania w polu. Do dyspozycji otrzymujemy dwie ogromne mapy na których porozrzucane są bazy, koszary, lotniska, posterunki, więzienia, obozy i masa innych placówek kontrolowanych przez nieprzyjacielskie wojska. Big Boss pozostawiony jest tam samotnie, otoczony wrogim środowiskiem (trafić możemy nie tylko na wrogie placówki, patrole i konwoje ale też groźne zwierzęta) musi nie tylko przetrwać ale wykonywać zadania.

Te są rozmaite jednak łączy je jedno - nie ma w "MGS V" misji nudnej. Każda jest przemyślana w najdrobniejszych szczegółach i pozostawia graczowi, dosłownie, dowolność podejścia. To już nie jest znany choćby z "Dishonored" system dwóch moralności w której zabijanie przeciwników karane jest trudniejszą rozgrywką w późniejszym okresie a ich oszczędzanie skutkuje łagodniejszą fauną. "MGS V" pozwala graczowi na pełną swobodę. Jeżeli chcemy tylko strzelać, wpadać do danej bazy i obsypać jej mieszkańców ołowiem - możemy to zrobić, choć przewaga liczebna nieprzyjaciół ma znaczenie i otwarte starcie przejdzie tylko ten kto planuje. A reperkusje takiego stylu gry? Nieprzyjaciel będzie w przyszłości nieco bardziej czujny, może otrzyma więcej ciężkiej broni, rzadziej będzie opuszczał bazę, preferując okopanie się (co znacząco utrudni nam infiltrację). Z kolei bardziej pokojowe podejście sprawi, że czujność przeciwnika nie będzie aż tak wyostrzona, ale wzmocnią się chociażby techniczne środki zabezpieczające - bazy otrzymają kamery przemysłowe, których odłączenie od razu zaalarmuje żołnierzy. Co więcej - każdego z nieprzyjaciół możemy uśpić i porwać, by w dalszym okresie służył w naszej prywatnej armii. Wszystko zależy więc od gracza.

Samo skradanie się oraz infiltracja to oddzielna sprawa. Nie mamy tu prostego systemu "zobaczą cię - włącza się alarm", zapomnieć możemy też o tym, że przeciwnicy po straceniu nas z oczu odwołają poszukiwania. Wręcz przeciwnie - wezwą posiłki, zaczną wysyłać jednostki do przeczesania terenu, nocą mogą pojawić się nawet wyspecjalizowane patrole z noktowizorami. Sam proces dostrzegania nas także jest odmienny względem konkurencji. Nie ma tu zasięgu pola widzenia, nieprzyjacielski żołnierz może dostrzec nasz ruch nawet kątem oka. Cień, system dnia i nocy, nasz kamuflaż (możemy nosić stroje odpowiednie do danego typu terenu), ale nawet takie fakty jak dźwięk (przeciwnik ma dobry słuch) czy nawet zapach (przebywając zbyt długo w polu zaczynamy po prostu śmierdzieć, co może również zaalarmować nieprzyjaciela) mają wpływ na naszą widoczność. Bez wątpienia jest to najbardziej zaawansowany system jaki istnieje w grach skradankowych. Przy nim konkurencja wydaje się wręcz prymitywna. Ciężko będzie innym tytułom dogonić perfekcję jaką jest to dzieło.

O "Metal Gear Solid V" można tak naprawdę pisać bez końca. To prawdziwy hit i bez wątpienia jedna z najlepszych, o ile nie najlepsza, gra 2015 roku. Obecne wydanie to naprawdę dobra inwestycja, tak dla ugruntowanych w swym maniactwie miłośników serii jak i nowo-przybyłych, którzy dopiero teraz, od ostatniej części, zaczynają swoją przygodę z Metal Gear. Zdecydowanie warto - jest to jedna z najlepszych premier tego roku!

Metal Gear Solid V: The Definitive Experience

producent: Konami

wydawca: Konami

wydawca PL: Techland

Wymagania sprzętowe:

Minimalne:

Intel Core i5-4460 3.40 GHz, 4 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 650 lub lepsza, 28 GB HDD, Windows 7/8 64-bit

Zalecane:

Intel Core i7-4790 3.60 GHz, 8 GB RAM, karta grafiki 2 GB GeForce GTX 760 lub lepsza, 28 GB HDD, Windows 7/8 64-bit

tytuł

Powiązane tematy

Komentarze