Bank zbyt wielki by upaść
Kanadyjski regulator rynków finansowych uznał, że sześć największych banków w kraju jest "zbyt dużych, by upaść". Za taką zapowiedź ochrony banki te jednak muszą zapłacić - wymogi kapitałowe wobec nich zostały podwyższone.
Określenie "zbyt duży by upaść" w odniesieniu do banków ma od czasu kryzysu 2008 r. nieco gorzkie zabarwienie, bo zostawiało na pastwę losu banki mniejsze. Rządy ratowały dofinansowaniem jedynie te największe.
Choć kanadyjskie banki uchodzą za najbezpieczniejsze na świecie, to Office of the Superintendent of Financial Institutions (OSFI), odpowiednik polskiej Komisji Nadzoru Finansowego, postanowił otwarcie powiedzieć, które banki kraju będą szczególnie chronione przed ewentualnymi kłopotami. Bank of Montreal (BMO), Bank of Nova Scotia (Scotiabank), Canadian Imperial Bank of Commerce (CIBC), National Bank of Canada, Royal Bank of Canada (RBC) i Toronto-Dominion Bank (TD) to sześć banków za dużych, by upaść.
Nie znaczy to jednak, że OSFI po prostu wzięło te banki pod ochronę. Zgodnie z zasadami bazylejskimi, bankom tym podwyższono standardy bezpieczeństwa. Od 1 stycznia 2016 r. ich współczynnik wypłacalności (tzw. tier 1 ratio) musi wynosić 8 proc. Wobec banków mniejszych będzie stosowany wymóg 7 proc. współczynnika wypłacalności.
W listopadzie ub.r. mieszczący się w Bazylei Financial Stability Board (FSB), działający na rzecz bezpieczeństwa banków na świecie, opublikował listę 28 banków "zbyt dużych by upaść". Wówczas, choć szefem FSB jest obecny gubernator banku centralnego Kanady Mark Carney, na liście nie było żadnych kanadyjskich banków. Ale OSFI uznało, że sześć największych banków w Kanadzie to ponad 90 proc. bankowych aktywów kraju i należy zastosować wobec nich szczególne wymogi bezpieczeństwa.
Żaden bank kanadyjski nie upadł po 2008 r. Zawdzięczają to dobrym regulacjom sektora finansowego i ostrożnej polityce finansowej rządu. Od 2008 r. systematycznie zaostrzane są zresztą warunki dla rynku kredytów hipotecznych. Silne regulacje sektora bankowego są w Kanadzie regułą od lat. Nawet po wielkim kryzysie 1929 roku nie upadł żaden kanadyjski bank, w latach 80-ych upadły dwa małe regionalne banki.
Inną formą ochrony banków jest rozproszenie akcjonariatu. Zgodnie z kanadyjskim prawem bankowym (Bank Act) w dużych bankach nikt nie może mieć większych udziałów w akcjach uprawniających do głosowania na walnym zgromadzeniu niż 20 proc. i do 30 proc. w akcjach nieuprawniających do głosowania. Bank Act zabrania wprost jakiemukolwiek inwestorowi lub grupie inwestorów posiadania kontroli nad dużą kanadyjską instytucją finansową. Dla porównania - w bankach średnich pojedynczy inwestor może mieć do 65 proc. akcji. Banki małe nie mają ograniczeń właścicielskich, ale nadzór finansowy sprawdza wiarygodność inwestora.
Sprawami regulacji systemu bankowego zajmuje się w Kanadzie od 1987 r. OSFI, odpowiednie kompetencje ma też ministerstwo finansów. Sprawy konsumenckie należą do Financial Consumer Agency of Canada. Jest też swoisty kalendarz zmian w prawie, bo prawo bankowe jest aktualizowane co pięć lat. Ostatni przegląd Bank Act zakończył się w kwietniu ub.r.
Canadian Bankers Association, odpowiednik Związku Banków Polskich podkreśla, że akcje kanadyjskich banków należą przede wszystkim do Kanadyjczyków - bezpośrednio lub za pośrednictwem funduszy inwestycyjnych. Tak jest z tzw. "wielką piątką" największych banków: RBC, TD, CIBC, Scotiabank i BMO, (do których dodaje się "wielkiego szóstego" - National Bank of Canada). Łącznie w Kanadzie działa 78 banków krajowych i zagranicznych z ponad 6,2 tys. oddziałów oraz ponad 400 credit unions (kas oszczędnościowo-kredytowych). Aktywa, którymi zarządzają banki wynosiły 3,6 bln dolarów kanadyjskich.
(PAP)
lach/ mki/