Analityk: Ryzyko polityczne w Europie nie takie straszne
Nie opłaca się oczekiwać najgorszych rzeczy za każdym razem, gdy wstrząs polityczny uderza w rynki – twierdzi Michael Livijn, główny strateg inwestycyjny w Nordea Bank AB.
Livijn, cytowany przez agencję Bloomberg, nie spodziewa się „rozlewu krwi, jeśli wybory w Europie w tym roku wyzwolą populistyczną falę”. Dlaczego? Ponieważ zmęczenie kryzysem doprowadziło do coraz szybkich korektach rynkowych. – Rynkowi zajęło trzy dni otrząśnięcie się z Breksitu, ze zwycięstwa Trumpa - trzy godziny, a po referendum we Włoszech - trzy minuty – powiedział Livijn. Premia za ryzyko polityczne jest nieco za wysoka.
Kolejną ważną datą w kalendarzu politycznym Europy jest 15 marca, kiedy odbędą się wybory w Holandii. Następnie, miesiąc później, zostanie przeprowadzona we Francji pierwsza tura wyborów prezydenckich. Front Narodowy Marine Le Pen, który chce porzucić euro, na razie idzie to łeb w łeb z kandydatem Republikanów Francois Fillon. Według Nordei, wygrana Le Pen spowoduje słabszą reakcję rynku niż spodziewa się establishment. – W krótkiej perspektywie większym znakiem zapytania jest oczywiście Marine Le Pen – uważa Livijn.
Według niego, inwestorzy za bardzo biorą pod uwagę ryzyko wstrząsów, których wyniku z definicji nie da się przewidzieć, a za mało analizują fundamenty. - Nie zapominaj o podstawach – powiedział podczas wywiadu udzielonego w Sztokholmie.
Nie przeraża go zbytnio Wielka Brytania, która stara się znaleźć swoją drogę poza Unią Europejską. Po decyzji Sądu Najwyższego, który nakazał współpracę rządu z Parlamentem w sprawie Breksitu, wzrosło ryzyko przeciągnięcia się rozwodu z UE. Jednak także w tym przypadku inwestorzy zrobiliby lepiej, koncentrując się na liczbach. – Nie jest to z pewnością pozytywne, gdyby zwłoka trwała zbyt długo. Jednak byłoby błędem zakładanie takiego opóźnienia. Fundamenty gospodati Wielkiej Brytanii są całkiem dobre, więc obawy wydają się być nieco przesadzone – twierdzi Livijn.
Stanisław Koczot, na podst. Bloomberg