Czy to już gospodarcze dno?
"Czy to już dołek, czy to już dno, od którego można się odbić? Takie pytania stawia sobie dziś każdy, kto śledzi sytuację gospodarczą w kraju" - pisze w dzisiejszej "Rzeczpospolitej" Anna Cieślak-Wróblewska.
Dziennikarka opisuje coraz gorszą sytuację gospodarczą kraju. I stwierdza - trwa cisza przed burzą.
Dramatyczne wyniki makroekonomiczne w IV kwartale początkowo były interpretowane właśnie jako gospodarczy dołek. Dziś już wiemy, że takim dołkiem raczej będzie I kw. tego roku (choć za chwilę może okazać się, że dno cyklu przesunie się na II kw.). Przez pięć miesięcy PMI, wskaźnik wyprzedzający kondycji przemysłu, rósł, co mogło dawać nadzieję, że wkrótce zacznie się lekkie ożywienie. Po czym w kwietniu spadł. Inna sprawa, że nawet jeśli dołek zostanie już definitywnie zdiagnozowany, to górka, jaka się po nim zacznie, będzie bardzo płaska (akurat w tym zgadzają się wszyscy analitycy). Ożywienie, jakie przyjdzie po spowolnieniu, będzie tak anemiczne, powolne i słabe, że w ogóle nie wiadomo, czy je zauważymy.
Co oznacza to dla firm? I jakie czekać nas mogą perspektywy na kolejny rok?
(...) sytuacja w wielu firmach w ogóle się może nie poprawić. W kolejnych miesiącach też można spodziewać się bankructw tysięcy firm, w większości tych małych, o których się w mediach nie mówi, dalszego pogorszenia się sytuacji na rynku pracy (oprócz tego, że część bezrobotnych znajdzie zatrudnienie w pracach sezonowych), nikłego wzrostu płac czy słabych wyników finansów publicznych. Oby te ponure scenariusze nie przełożyły się także na przyszły rok.
Rp.pl/ as/